Info

Więcej o mnie.
2019

2018

2017

2016

2015

2014

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2019, Październik1 - 1
- 2019, Wrzesień19 - 11
- 2019, Sierpień9 - 16
- 2019, Lipiec8 - 11
- 2019, Czerwiec13 - 24
- 2019, Maj5 - 14
- 2019, Kwiecień15 - 25
- 2019, Marzec24 - 16
- 2019, Luty21 - 12
- 2019, Styczeń23 - 9
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad12 - 12
- 2018, Październik12 - 17
- 2018, Wrzesień8 - 6
- 2018, Sierpień7 - 1
- 2018, Czerwiec5 - 11
- 2018, Maj10 - 15
- 2018, Kwiecień9 - 32
- 2018, Marzec16 - 24
- 2018, Luty14 - 20
- 2018, Styczeń16 - 40
- 2017, Październik6 - 19
- 2017, Wrzesień6 - 8
- 2017, Sierpień3 - 9
- 2017, Lipiec6 - 41
- 2017, Czerwiec6 - 32
- 2017, Maj11 - 42
- 2017, Kwiecień8 - 24
- 2017, Marzec11 - 56
- 2016, Grudzień2 - 9
- 2016, Listopad14 - 35
- 2016, Październik1 - 7
- 2016, Wrzesień1 - 16
- 2016, Sierpień14 - 62
- 2016, Lipiec16 - 73
- 2016, Czerwiec17 - 94
- 2016, Maj14 - 125
- 2016, Kwiecień10 - 88
- 2016, Marzec23 - 109
- 2016, Luty22 - 53
- 2016, Styczeń6 - 35
- 2015, Grudzień12 - 31
- 2015, Listopad7 - 38
- 2015, Październik11 - 70
- 2015, Wrzesień11 - 79
- 2015, Sierpień19 - 73
- 2015, Lipiec14 - 69
- 2015, Czerwiec14 - 81
- 2015, Maj13 - 91
- 2015, Kwiecień9 - 52
- 2015, Marzec12 - 94
- 2015, Luty12 - 68
- 2015, Styczeń13 - 50
- 2014, Grudzień5 - 16
- 2014, Listopad5 - 17
- 2014, Październik8 - 17
- 2014, Wrzesień12 - 37
- 2014, Sierpień10 - 35
- 2014, Lipiec9 - 21
- 2014, Czerwiec11 - 15
- 2014, Maj7 - 4
- 2014, Kwiecień6 - 12
- 2014, Marzec6 - 14
- 2014, Luty11 - 0
- 2014, Styczeń8 - 2
- DST 40.68km
- Teren 15.00km
- Czas 01:52
- VAVG 21.79km/h
- VMAX 54.60km/h
- Podjazdy 236m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 70
Czwartek, 4 września 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 4
Dzisiaj postanowiłem utrwalić sobie poznany wczoraj czerwony szlak do Podbórzańskiej, ale również poczuć wiatr we włosach (pod pachami) w Alei Smrodu od Leśna Górnego do Siedlic. Znowu podjechałem Miodową terenowo, znowu Pod Urwiskiem do Polany, do Gubałówki i tam ścieżką na skraju "przepaści", naprawdę super widoki i jazda.Do wczoraj butowanego podjazdu zebrałem się za "trampkarzem" na 26" , skoro on podjechał, to i ja się nie poddałem, poszło lepiej niż myślałem. Na Podbórzańskiej zostawiłem za sobą trampkarza i wybrałem szlak na Leśno. Od Dębów Bogusława przyjemny downhill kończony w piachu, poszarpało mi kierownicę , tylne koło ślizgało się zdrowo, ale zakończyło się bez gleby, Potem ostrożny slalom między błotnymi kałużami i jestem w Leśnie. Na górce akurat nawraca szosowiec, korzystając z uzyskanego pędu mijam go i śmigam w dół co sił. Szosowiec wyprzedza mnie i nawraca w celu kolejnego podjechania, szacunek dla niego. Pakuję do Polic ścieżką przez Siedlice, przez osiedle w stronę ścieżki na Tanowo. W Trzeszczynie przepuszczam 2 piękne amazonki na koniach, nie robię zdjęcia, żeby ta chwila pozostała tylko dla mnie :-) Chwilkę zwiedzam ul.Wiatraczną w Tanowie,towarzyszy mi Sheryl Crow, teksański rock jest idealny do jazdy przez pola przy zachodzącym słońcu. Jak Sheryl pyta "Are you strong enough ?" to odpowiadam, tak, jasne. Ciekawe, co na to żona ;-) ? Pora wracać, się ściemnia.Tanowo / Pilchowo / Głębokie i objazd jeziora. Na ścieżce koło koszar mija mnie szosa, spawam mu do koła, co budzi jego zdziwienie, ale raczej to świadczy o nim kiepsko, niż o mnie dobrze ;-) Jak zwykle finiszowe metry pokonuję z pomocą "Listopada" Comy. Udało się pojeździć 3 dni pod rząd, super.
- DST 31.74km
- Teren 25.00km
- Czas 01:47
- VAVG 17.80km/h
- VMAX 41.30km/h
- Podjazdy 256m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 69
Środa, 3 września 2014 · dodano: 03.09.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj w planie 50ka przez Police do Uniemyśla i powrót przez Nową Jasienicę i Tanowo. Ruszam i na rogu spotykam kolegę, pyta czy możemy jechać razem. Zgadzam się i już wiem na pewno : nie pojedziemy asfaltem i na pewno wylądujemy w Bartoszewie na izotoniku...W sumie po to mam górala. Koło Arkonki wjeżdżamy w las, docieramy do Miodowej i pierwszy raz podjeżdżam ją terenem. Przecinamy ulicę i jedziemy lasem w stronę Gubałówki, dalej pięknym jarem, o istnieniu którego nie miałem pojęcia. Z roweru zrzuca mnie podjazd przerośnięty korzeniami, krótkie butowanie i lądujemy na Podburzańskiej. Zaraz z niej odbijamy z powrotem w las i niebieski szlak wiedzie do mostu Wilhelma Meyera, zupełnie o nim nie wiedziałem - jest tam stanowisko informacyjne.
Most nad strumieniem koło Gubałówki

Widok na jar ze strumieniem
Dalej szlakiem niebieskim wracamy na Podbórzańską koło Dębów Bogusława i stamtąd na Siedlice fajnym downhillem przechodzącym w trzęsikostkę. W Siedlicach w lewo w las na drogę nr 38, która różną nawierzchnią z przewagą błoto-piasku doprowadza nas do nowo budowanej leśnostrady szutrowej nr 40 z wylotem na Bartoszewo. Dziwne, tyle razy tamtędy jeździłem ścieżką , a nie zwróciłem na nią uwagi... Potem izo w Bartoszewie i powrót do domu przez Głębokie i Litewską. Nie było nabicia dystansu, ani pompowania średniej, ale bardzo fajne leśne trialowe klimaty, góral się przydał :-)
- DST 51.91km
- Teren 5.00km
- Czas 02:10
- VAVG 23.96km/h
- VMAX 53.90km/h
- Podjazdy 226m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 68
Wtorek, 2 września 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 1
Dzisiaj pierwsze popracowe wrześniowe pedałowanie, w sumie wyjazd bez planu, ot tak, aby pokręcić odnóżami. najpierw do teściów z misją kurierską, kierunek sam się potem narzuca - Łukasińskiego i wybieram Mierzyn. Kręcę się przy budowie domu kuzynki i dalej szosą na Dołuje i dalej na Lubieszyn. Zamierzam jechać starą drogą na Buk, ale w sumie - dlaczego nie sprawdzić, co słychać w Bismarck, dawno tam nie byłem ? Tu zaczynają się błędy w strategii - najpierw jadę na twardych przełożeniach w celu ćwiczenia nogi, ale po jakimś czasie stwierdzam, że postaram się pojechać 25 km w godzinę - finisz w Blankensee, brakuje 800 m. Pozwalam sobie na przerwę na granicy na batonika, a może dwa... Teraz wiem, ze pojadę przez Bartoszewo, skoro można dojechać do 50 km, to czemu nie ? Na podjeździe za Dobrą mija mnie kolega szosowiec, śpieszmy się ich obserwować, tak szybko znikają :-) Obieram kolejny cel cząstkowy, czyli utrzymać średnią min. 24 na 50 km. Idzie w sumie nieźle, trzymam tempo, na podjeździe przed Głębokim wyprzedza mnie kolega na góralu, ale skaczę mu na koło i można było śmiało powalczyć - ale zabraknie kilometrów do 50 jeżeli nie odbiję naokoło jeziora, co niebawem czynię. Tam jest fajne MTB dla leszczyków, usiłuję skakać przez korzenie i mijam innych rowerzystów. Niestety, jazda po terenie powoduje spadek średniej, mimo ambitnego finiszu przez Wojska i koło hali na Szafera nie dowożę 24km/h...Nie pomogłą nawet Metallica, choć chłopaki dawali z siebie wszystko...
Planowanie i konsekwencja w realizacji działań przydają się nie tylko na rowerze. Przekroczyłem tylko plan kilometrów, co oczywiście cieszy, no i niespodziewanie wykręciłem najlepszą średnią ever :-)
- DST 150.43km
- Teren 20.00km
- Czas 06:31
- VAVG 23.08km/h
- VMAX 48.90km/h
- Podjazdy 438m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 67
Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 3
W Niemcy idziemy, drodzy panowie, w Niemcy idziemy, nim piąta seta zaszumi w głowie , szóstą jedziemy :-)Z zimną krwią zaplanowana wycieczka do Schwedt w towarzystwie wyścigowych koksów, miało być 120 km, ale wyszło więcej.
Mamy startować od Arka z Warzymic o 08:30, ale zanim MAMIL się zebrał , to dotarłem 08:40. Arek, Krzysiek i Paweł już czekają, ruszamy na Warnik i dalej na Ledenthin. Poranna moc jest, wprowadzam peleton na Warnik i harcuję z przodu. Arek jako znawca terenów prowadzi nas przez Nadrensee na Storkow przez fajną techniczną drogę przy autostradzie, potem wspinaczka w stronę wiatraka, tam krótki przegrany (nie ostatni) podjazd z Krzyśkiem :-)

Wiatrak przed Storkow
Storkow kryje kolejne niespodzianki, w postaci denkmala oraz diabelskiego kamienia.
Jako pasjonat historii postanawiam dokumentować denkmale z I WŚ, co średnio podoba się mojemu peletonowi...

Diabelski kamień ze Storkow

To denkmal ze Storkowa
Dalej droga prowadzi przez Penkun i Sommerdorf do Grunz - Krzysiek i Paweł jeszcze nie widzieli samolotu z ogródka.

W końcu klasyczna jaskółka :-)

W Grunz też można znaleźć denkmal 1914-1918
Potem przebijamy się przez pola i chaszcze na Wartin, mija 50 km i zaczynam już odstawać od koksowego peletonu.
Kierujemy się na Cesekow , przez który prowadzę jako nawigator i dalej na Kunow. Z mojego punktu widzenia Kunow okazuje się bardzo ciekay - mają aż dwa denkmale - jeden upamiętniajacy 3 pruskie wojny : z Danią, z Austrią i z Francją.

Kunow - stary denkmal part 1

Kunow - strary denkmal part 2

Kunow - denkmal 1914-1918


Kunow - zniecierpliwony peleton
Dalej na Schwedt przez Hochenfelde z fajnym zjazdem i Blumenhagen z kolejnym denkmalem.

Denkmal z Blumenhagen
Przed Schwedt w Vierraden fotografuję gospodarstwo, które mógłbym kiedyś kupić :-)

Może na tej wieży spotkam swoją białą damę ?
W Schwedt krótka wizyta w MM i na kebabie u Turka, na sesję foto wrócę sam, peleton już napierał na powrót.
Szlak Oder-Neisse to dla mnie szok - autostrada dla rowerów, na góralach lecimy ponad 28 km/h, to dla mnie kosmos...
W Mescherin Arek kieruje nas na Tantow, niestety głównie podjazdowo. Z planowanego w Krackow piwka nici - knajpa szykuje się do wesela. Objeżdżamy Lebhener See Arkowymi betonówkami - też niestety podjazadowo do Ladenthin. Tam pada mój Garnin, wielopiętrowym przekleństwom nie ma końca... Żegnamy się w Warzymicach i wracam do siebie tak jak przyjechałem - Cukrowa / Nowoeuropejska / Taczaka / Szeroka / Szafera / Litewska. Do wyniku Arka dopisuję sobie 2 x 11 km + czas w ruchu 32 min na dojazd i 35 min na powrót. Wyprawa niezwykle udana :-)
Poniżej mapka Arka.
- DST 50.33km
- Teren 15.00km
- Czas 02:12
- VAVG 22.88km/h
- VMAX 39.20km/h
- Podjazdy 151m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 66
Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 28.08.2014 | Komentarze 3
Dwa dni wypadły z rowerowego życiorysu - bezlitosna żona i teść zagonili do robót przy domu...Dzisiaj patronka kolarzy wynagrodziła mi wyrzeczenia ładną pogodą. Ruszyłem późno, dopiero koło 18:00 - czyli plany trzeba było zweryfikować z 60 na 50 km ... Wbijam się pracowicie w strój MAMILA i hey ho, let's go. Na Wincentego Pola napotykam karka na góralu, wyraźnie drażni go mój mamilowy strój i pędzi co sił, żebym go nie wyprzedził. Nie wie, z kim tańczy , rozumie swój błąd i nie podejmuje dalszej walki ;-) Kieruję się przez Pilchowo ścieżką do ZCH Police, bo chcę rzucić okiem na kolejki TIRów z zawodowego powodu. Od Pilichowa siada mi na koło pasożyt, co zmian nie daje, no to cisnę, żeby go zgubić, ale trzyma się gadzina aż do Trzeszczyna, gdzie odbijam na ZCH a on kontynuuje do Polic.

Pomnik więźniów KL Politz
Dalej w stronę ZCH, kolejka TIRów robi się imponująca, czyli produkcja wznowiona. Postanawiam wykorzystać dobre tempo i pierwszy raz przejechać 25 km w godzinę, ostatnio zabrakło mi kilkuset metrów. Między ZCH a Jasienicą dokumentuję polsko-niemiecki denkmal.

Dalej gonię kilometry i wygląda na to, ze zamiast na asfalcie będę kończył 25 km na na pożarówce nr 27. Spokojny las jest świadkiem epickiego finiszu po szutrze przy akompaniamencie jęków,motywacyjnych mantr w stylu "dajesz, k*@#a" i w końcu radosnego wrzasku.
Pomagał mi "Clan of Xymox" i wypadło na kawałek "There is no tomorrow"...

25 na godzinę
Las robi się już uroczo jesienny z fioletem wrzosów, ale nie ma czasu na grzyby tym razem.

Miałbym takie widoki i zapachy zamienić na szosę ???
Potem 115ka w stronę pożarówki nr 15 i zwrot na Tanowo. Na mostku dobija tylne koło - uuups, flaczejemy. Przy moich zdolnościach wymiana zakończyłaby się już w nocy więc decyduję się na pompowanie. Kolejny raz pompuję w Pilchowie ale już wiem, że dojadę do domu. Na finiszowych kilometrach pozwalam sobie na parę udanych zrywów. Melduję się w domu o 20:20, uzupełniam poziom elektrolitów za pomocą 2 małych Łomży Export, spożywam kolację w towarzystwie małżonki i naprawiam dętkę - okazuje się, że w oponie tkwi cienki drucik, rafalala jego mać. nie wiem, gdzie mogłem go podłapać.
- DST 83.99km
- Teren 35.00km
- Czas 04:06
- VAVG 20.49km/h
- VMAX 46.80km/h
- Podjazdy 431m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 65
Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 5
Dzisiaj postanowiłem zmierzyć się ze szlakiem Orła Bielika, mimo, ze koks Arek mówił, ze to za wysokie progi na leszczykowe nogi. Ale przecież butowanie podjazdów jest jak najbardziej wpisane w leszczostwo, dlatego postanowiłem nie zmieniać planów. Na Cukrową dotarłem 10 minut wcześniej, niż na wiosenna ustawkę z Arkiem - czyli forma niby jest ;-) Obawiałem się drogi na Auchan, ale okazuje się, że jest ścieżka. Droga do początku szlaku via Ustowo i Kurowo wiedzie przez dziurawy asfalt, ale za to widoki są wyborne. Zdjęcia moim aparatem i tak by tego nie oddały - kto ciekaw, musi sam to przeżyć, zaręczam, ze nie pożałuje. Wjazd na szlak nieco karkołomny ...
Siadło Dolne - dojazd do Bielika
Wiem, co mnie czeka, ale liczę, że dam radę. Niestety, okazuje się, ze tysiące km po plaskaczu nie przygotują na ten podjazd. Trzeba poćwiczyć na stromiźnie. Blatów spokojnie wystarczy, ale brak siły w nogach... Wysiadłem na stromym kawałku przed zakrętem podjazdowym w lewo. Nie pomógł nawet "Rammstein" - tam chyba trzeba "Slayera", k%@#a ;-) No nic, oprócz Quistorpa full frontal , Bielik trafia na listę celów do zrealizowania - I will be back...

Mój bielikowy pogromca ...
Pikawa uspokaja się, oddech wraca szybko. Zwalczam pokusę natychmiastowego powrotu, jadę dalej - szlak jest w dobrym stanie głównie szutr, trochę piachu, na szczęście bez błota. Szlak kończy się krótkim, ale konkretnym podjazdem do Pargowa, ale helloł, przy autostradzie to pikuś, robię go na 2 blacie ;-) Miałem wracać przez Rosówek do domu, ale pogoda była tak ładna, ze ruszam w nieznane - tzn. przez Staffelde do Mescherin.
Dobra droga zachęca mnie do zbadania fragmentu Oder-Neisse do Gartz. O dobrej jakości tego szlaku nie trzeba bywalców BS przekonywać.
Na bulwarze widzę przy nabrzeżu statek "Kapitan Cook" pod polską banderą, ponoć w sezonie w niedzielę o 11:00 pływa do Szczecina.

Kapitan Cook i w tle przęsło nieistniejącego mostu

W kawiarni w Gartz na roku spożywam zasłużony izotonik "Radeberger" oraz na otarcie łez po Bieliku pucharek lodów.

Po analizie mapy wybieram drogę na Tantow przez "Szlak Randow-Oder" , który polami omija Hohenreinkendorf. Po drodze znajduję studnię ze szlaku jakubowego oraz piękne konie i wolno biegającego kucyka, które znam ze zdjęć z blogu pani Tunisławy na BS, który mogę szczerze polecić z uwagi m.innymi właśnie na śliczne zdjęcia.

Jakubowa studnia z psalemem 23cim , w tle słoneczne panele...
Z Tantow ścieżką na Rosow z ciekawym kościołem - wieżę przerobiono na taras widokowy.

Stamtąd pomykam na Nadrensee i Pommelen - dokumentuję tam kolejny na tych terenach denkmal upamiętniający poległych lokalsów na polach bitew I WŚ

Denkmale to moje historyczne zboczenie, ale ten zwyczaj pokazuje, jak zmieniło się społeczeństwo od czasu rzezi w XX wieku, wtedy strata sąsiada była wstrząsem, teraz nawet nie znamy naszych sąsiadów...
Od Pommelen jadę po krótkim błądzeniu polami na Ladenthin , w szczerym polu łapie mnie pompa z jasnego nieba. Szybka akcja z nałożeniem pokrowca na plecak i jadę dalej, bo osiągnąłem stan pogodzenia się z losem - i tak już zmokłem, wiec lepiej przebierać nogami do domu :-) W Ladenthin szybka fotka kościoła i jazda w stronę Warnika.

Kościół w Ladęcinie a za murem kolejny denkmal ...
Nie odmawiam sobie zjazdu z Warnika na Będargowo z przepyszną panorama miasta w tle, dalej Stobno, Mierzyn, Topolowa, Bezrzecze i na Litewskiej kolejna pompa. Finiszuję z "Listopadem" Comy na uszach, lubię kończyć wycieczki przy tym kawałku.
Mimo klęski na Bieliku wyprawa bardzo udana.
- DST 21.95km
- Teren 2.00km
- Czas 01:02
- VAVG 21.24km/h
- VMAX 55.80km/h
- Podjazdy 246m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 64
Wtorek, 19 sierpnia 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 2
Dziś miał być szybki przejazd do Polic przed deszczem, ale niestety, wyjechałem dopiero po 18:00 , w pierwszych kroplach deszczu.Liczyłem, że przeleci, ale przeleciał mnie już do Miodowej. Przeczekałem najgorsze 10 min pod wiatą przy polanie, i tak już byłem mokry, więc , żeby to zmoknięcie miało sens, to postanowiłem poświęcić siły w intencji szczecińskich uczestników BB 1008 i zrobiłem 3 x Miodową , po jednym razie za każdy 336 km odcinek, który ich czeka, bez względu na pogodę... Miodowa w deszczu i w strumieniu aut to prawdziwe wyzwanie, dlatego spokojnie zaliczam ten trening na plus... Na os.Zawadzkiego deszcz dobił mnie do końca, a w domu karczemna awantura o jazdę w deszczu. Innymi słowy - wszystko , jak trzeba ;-)
- DST 43.04km
- Teren 2.00km
- Czas 01:49
- VAVG 23.69km/h
- VMAX 37.60km/h
- Podjazdy 119m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 63
Środa, 13 sierpnia 2014 · dodano: 13.08.2014 | Komentarze 4
Dzisiaj ostatni w tym tygodniu ruch na rowerze, więc oby dokręcić do 3200...Wybór pada na pętlę industrialną - Tanowo / Trzeszczyn / ZCH / Jasienica / Tatynia i standardowo ścieżką via Głębokie do domu. Od Pilchowa gonię bikera jadącego na moim (lub lepszym) poziomie - jadę swoim tempem, a on słabnie na podjeździe przed Głębokim, jest mój, już do skrzyżowania mnie nie doszedł :-) Bardzo dziękuję koksom za inspirację do wspinaczki na Miodową, dało to dużo mojej psyche na trasowych podjazdach :-) Przed domem dla pewności robię okrążenie szpitala na Unii, szkoda, ze już w tym tygodniu nie pojeżdżę, takie rodzinne życie. Życzę znajomym dobrej formy i powodzenia na Miedwiu i w Nowogardzie, z fartem chłopaki :-)
- DST 105.03km
- Teren 12.00km
- Czas 05:08
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 56.80km/h
- Podjazdy 419m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 62
Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 5
08:30 ruszam zobaczyć samolot w Grunz. Wspinaczka pustą jeszcze Koralową, zjazd do Redlicy z nowym rekordem pełnej q* , Lubieszyn i na południe przez Grambow i Schwennenz w stronę Krackow.
Dźwig przy turbinie
Trwają prace nad turbinami wiatrowymi, na szczęście wiatr nie stanowi na razie przeszkody. Dobrze jedzie się ścieżką, urozmaicenia góra-dół, w Lebehn znajduję kolejny denkmal, który dokumentuję.

Druga wojna przetrzebiła populację wioski...
Od lodziarni jadę na mapę Garmina, jest OK, tylko ja źle ją w jednym miejscu zinterpretowałem i muszę wracać się z pola.
Przez Wollin docieram do Penkun, pierwszy raz jestem poniżej autostrady. W Sommersdorfie spotykam sympatycznego bociana.

Bociek z Sommersdorfu
Już blisko do Grunz , udaje mi się trafić na parking Tupolewa...

Ktoś miał fantazję i wytrwałość do realizacji marzenia :-)
Pora wracać - kierunek Loecknitz przez Schmoeln i Brussow. Arek ostrzegał przed podjazdem do Schmoeln - faktycznie nieprzyjemny, dodatkowo myli to, że go nie widać, po prostu w pewnym momencie nogi przestają jechać ;-) W Brussow rozczarowanie - na rynku budka w barwach mojego ulubionego izotonika Radeberger , niestety zamknięta... Przed Loeckintz wyprzedza mnie niemiecki szosowiec, jeszcze mam na tyle siły, żeby załapać się na koło do centrum, gdzie odbijam na Boock. balej Blankensee, Dobra, Wołczkowo, Głębokie i dom.
Zaliczyłem pierwsze kolarskie pół litra, czyli pięć tegorocznych wypraw powyżej 100km. Pijemy dalej :-)
- DST 42.62km
- Teren 2.00km
- Czas 01:59
- VAVG 21.49km/h
- VMAX 54.80km/h
- Podjazdy 244m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 61
Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 3
W sobotę zezwolenie tylko na krótka poranną jazdę. Wybieram wariant sentymentalny - ruszam Miodową, potem na Wodozbiór.
Wieża widokowa na Wodozbiorze
Potem zaczynam testy Garmina Dakoty20 , jadę z mapą przez pola - chcę na Ostoi-Zagórskiego, trafiam do Przęsocina, też fajnie ;-)
Przydał się karabińczyk, bo na wertepach straciłbym sprzęt... Nie polecam tej trasy po deszczu - będzie trudna do pokonania...

Kościół w Przęsocinie
Jadę po przęsocińskim bruku w stronę mojej starej dzielnicy, Stołczyna, gdzie spędzałem u Dziadków każde wakacje i gdzie mieszkałem całe studia. Trasa Przęsocin-Szczecin jest jeszcze gorsza od Dobra-Wołczkowo, staram się jak najszybciej ją pokonać... Skręcam w Policką, chwilę spędzam przy miejscu, gdzie kiedyś był dom Dziadków. Trudno poznać te okolice, masa domów została wyburzonych.

Kościół w Stołczynie
Mijam kościół z 1725 roku i dalej w dół Kościelną.

Bunkier pelot
Na skrzyżowaniu Kościelnej i Dąbrówki rzuca się w oczy chyba najwyższy w Szczecinie schron przeciwlotniczy.
Widoki jedne z najlepszych w Szczecinie, żule mogą nacieszyć oczy ;-)

Odra i Jezioro Dąbie
Dalej w dół do ul.Nad Odrą - tu poprawiam rekord prędkości, jedyne przeszkody to żulia krążąca po ulicy...
Kontynuuję w stronę Polic, niegdysiejszego przemysłu już nie ma, padła cementownia, huta, cegielnia, papiernia ...

Ruiny papierni w Skolwinie
Przez centrum Polic docieram do ścieżki rowerowej, tam zgodnie współpracuję z polickim rowerzystą aż do Pilchowa, jechało się tym przyjemniej, że był skropiony doskonałą wodą toaletową ;-) Potem Głębokie i dom.