Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:520.29 km (w terenie 34.00 km; 6.53%)
Czas w ruchu:24:06
Średnia prędkość:21.59 km/h
Maksymalna prędkość:58.70 km/h
Suma podjazdów:2026 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:57.81 km i 2h 40m
Więcej statystyk
  • DST 38.81km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 20.43km/h
  • VMAX 58.70km/h
  • Podjazdy 178m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 36 - wykop #15 , polowanie na magnolie

Czwartek, 30 kwietnia 2015 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 7

Dzisiaj zabrałem się do pracy w celu wykonania plany wycieczek, w kwietniu miało być 9 wyjazdów i jest, mimo praktycznie straconych dwóch weekendów. Do pracy jak wczoraj, przez Trasę Zamkową. Na Różance nie wytrzymałem i pociągnąłem ile fabryka dała - na stravie jest nieźle :-) Potem na Gdańskiej przy przejściu dla pieszych przy elektrowni pewna pani weszła na ścieżkę i odtańczyła tam taniec zorby na mój widok, prawo-lewo-przód -tył i pisk , na szczęście udało mi się ją wyminąć, przeprosiła... Przez Bytomską dotarłem do pracy. Prognoza była średnia, godzinę wcześniej profilaktycznie ewakuowałem się. Celem był dom przed deszczem, zatem postanowiłem zrobić kilka zdjęć pięknym szczecińskim magnoliom. najpierw przejazd Trasą Zamkową, dobrze się cisnęło. Na Wałach Chrobrego zacumował "Zawisza Czarny", młodzież wróciła do domu ...


Welcome home, Zawisza...

Potem wspinaczka brukiem Admiralskiej, na wirażu przestraszyłem się uślizgu, wynik mógłby być nieco lepszy...
Zaraz w Parku Żeromskiego widzę pięknego migdałka ...


Migdałek z parku Żeromskiego

Dalej ciśniemy przez miasto, masakra, kolejne magnolie na placu Lotników...


Magnolie z placu Lotników

Dalej na Wojska Polskiego, do najpiękniejszych w mieście magnolii ...


Poniemieckie magnolie z Wojska Polskiego

Ciupkę za późno, już kwiaty opadły... Wracam na Jasne Błonia.


Migdałek na tle Bartłomiejki

Potem przez park Kasprowicza, nie wytrzymuję i przez Bułgarską (nie widziałem stadionu Lecha) pakuję wspinaczkowo na Wszystkich Świętych (Diabeł, możesz mi pedały wypolerować ) i Duńską do Andersena. Na Miodowej pędzę ile fabryka dała, ale szykuję się na segment stravowy Głębokie-za tor , wypluwam płuca i jestem drugi za Diabłem... Na Litewskiej nie daję rady zagrozić Diabłowi, jadę dalej Szenwalda, Przybyszewskiego i Bałuckiego. Na placu Jakuba Wujka piękna magnolia przy ślicznej wilii Fundacji Ochrony Środowiska, chyba wszyscy chcielibyśmy tam pracować....


Magnolia na pl.Jakuba Wujka

Potem jazda po bruku - jak ktoś chce poczuć klimat Paris-Roubaix zapraszam na ul.Siemiradzkiego.

Mapka z powrotu


  • DST 40.42km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 20.55km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Etap 35 - wykop #14 , powrót przez Stobno

Środa, 29 kwietnia 2015 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 3

Po bardzo niezdrowym i wyczerpującym weekendzie na Śląsku we wtorek dosiadłem mego wiernego Przecinaka, aby gonić założony plan. Na szczęście planowany kwietniowy dystans był lekko śmieszny, zrealizowałem go już dojazdem do pracy, który tym razem przebiegał z dorzutką około 3 km po Trasie Zamkowej i powrocie z elektrowni do bramy wjazdowej do portu na Bytomskiej.
Powrót wyobraziłem sobie przez Police, ale miałem być w domu na 18:00, a grzebałem się do 16:30 - brakłoby 20-30 minut. Avanti domowe przed majówka nie było mi potrzebne, korzystam zatem z towarzystwa Arka i ruszamy w jego warzymickie strony. Pokazuje mi na Bosmańskiej strzale miejsce wypadku Grześka (pozdrawiam, wracaj do zdrowia) , aż nie chce się wierzyć...
Czas na Owocową, dostałem tam niezłej korby i okazało się, że wykręciłem czas lepszy od moich "teamowych" koksów - mała rzecz, a cieszy :-) Zwłaszcza, ze znając ambicję Arka i Krzyśka ta radość długo nie potrwa. Potem kręcimy w stronę cmentarza, skracamy drogę do Mieszka przez urocze alejki cmentarne. Na Redzie proszę Arka o jazdę przez Bronowicką, nigdy tamtędy nie jechałem. Docieramy do pustego cmentarza, wielu "klientów" nie ma ... Za siatką opuszczone betonowe fundamenty jakiegoś budynku, ale nie mam pojęcia co to mogłoby być.  


Funeralna piramida ???

Kierunek Przecław i dalej, Rajkowo via Ostoja do Przylepu. Tam przejmuję liderowanie i cisnę aby poprawić sobie wynik na segmencie Przylep-Stobno :-) Na rozstaju dróg żegnam Arka i kontynuuję do Topolowej i standardowo via Żyzna do Modrej, hala AA i Litewska. Tam chce szarpnąć , ale manewry parkujących aut nie dały mi szans na dobry przejazd. Z uwagi na prace przy asfalcie na Unii jadę do domu przez Szenwalda i Ostrawicką.
Wizyty w terenie będą wymagać zmiany opony , ta moja "wyścigówka" wymaga wiele uwagi na popiaszczonych zakrętach...
Nic to, będziem ćwiczyć zmiany, zawsze to się przydaje w boju.

Dziś ilustracyjnie korzystam z fotki autorstwa Arka, dziękuję. 


Ta seksi nóżka dobrze podawała na Owocowej :-)

Mapka z powrotu 


  • DST 64.49km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 20.92km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Podjazdy 247m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 34 - do wykopu # 13 z niemieckim akcentem

Środa, 22 kwietnia 2015 · dodano: 22.04.2015 | Komentarze 6

Miało być słonecznie, ale jakoś nie było. Ważne, że nie padało i że wiatr nie był dokuczliwy. po standardowym dojeździe do pracy standardowo nie miałem sprecyzowanego planu na powrót. Miałem dziś możliwość pojeżdżenia godzinę dłużej,z czego oczywiście skorzystałem. Gdyby było słońce, to podziwiałbym je w Trzebieży, a tak wybrałem drogę przez Wyspę Pucką w stronę Kołbaskowa. 
Na wyspie wytrząsłem niemiłosiernie D.ostojną U.P.Ę na płytówce, jest w fatalnym stanie, polecam wał. Przez AutoKrygiera przedostałem się przejściem dla pieszych a i to nie od razu. Mały postój foto i na włączenie muzyki na przeprawie przez Regalicę.


Mosty kolejowe na Regalicy

Przyszła kolej na spinkę na Nasypowej - udało mi się wyprzedzić Jarro, nad koksami jeszcze popracuję :-)
Potoczyłem się via Ustowo i Kurowo w stronę Siadła Górnego, po drodze aplikując wirusowi góralstwa pigułkę w postaci podjazdu z Siadła Dolnego. W Siadle Górnym tradycyjna w naszych stronach przeróbka denkmalu.


Denkmal maryjny

Szło mi dobrze, więc postanowiłem zbadać drogę za torem crossowym do Neu Rossow, wskazaną przez znawcę tamtych terenów, czyli Arka. Na góralu przejezdna, potem przeskoczyłem z rowerem przez rów i wtargnąłem do Niemiec. Ależ tam się jeździ, spokój, tylko ja, Przecinak i Coma :-) Kieruję się przez Rossow do Nadrensee, gdzie przypominam sobie jak biegnie droga do Ladenthina. Po drodze istny zwierzyniec, ale albo żurawie i sarny są pod słońce, albo stwory zmykają na mój widok, jak na przykład lis, który najwyraźniej liczył, że jedzie Tunia. Zające i bażanty też nie dały mi szansy na fotostrzał. Do Ladenthina tradycyjnie trzeba trochę się powspinać. Potem wybrałem drogę przez Schwennentz do Bobolina, z kontynuacją przez Stobno do Topolowej. Tam powrót do samochodowej rzeczywistości, wracam przez Żniwną / halę AA i Litewską do domu. Na Unii rwą asfalt, w sumie nie wyglądał źle... Przebijam się chodnikiem, dobrze mieć górala na Pogodnie, jak nie kocie łby, to dziurawe chodniki :-)

Achtung, achtung - 04/05/15 wychodzi nowa płyta "Mumford and Sons", nie ma banjo, ale też jest nieźle :-)


Tradycyjnie mapka z powrotu.



  • DST 43.15km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 19.76km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Podjazdy 282m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 33 - do wykopu # 12

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 2

Dziś wyruszyłem do pracy samotnie - trzeba zacząć się przyzwyczajać. Słońce świeciło pięknie, już niedługo będzie się śmigało na krótko, przynajmniej taką mam nadzieję. Do pracy standardowo z przejazdem przez Bulwar Gdański. Po pracy Arek namawia na wspólny przejazd w stronę Lubieszyna, ale nie chcę go spowalniać i wybieram szwendaninę po nabrzeżu Starówka, gdzie z podziwem oglądam odrestaurowany budynek rzeźni. Podziw olbrzymi, bo byłem tam przed renowacją i pamiętam jego opłakany stan.


Stara Rzeźnia

Trwają prace nad mariną i mostem - wygląda fajnie, ale na mojego nosa przed zlotem żaglowców nie zdążą ...


Most ze Starówki na Wyspę Grodzką

Potem jadę przez miasto, odwiedzam w pracy małżonkę, lansując się swoim MAMILowym strojem. Improwizowany powrót przez Piotra Skargi i park, przeskakuję na Arkońską i podjeżdżam Wszystkich Świętych , potem Warcisława i Kormoranów. Podburzańską docieram do lasu, wiosenna zieleń jest tak piękna, że nie chcę jeszcze wracać, jadę zatem przez las do zakrętu przed Siedlicami. Ale to radocha śmigać po tych ścieżkach w tak pięknych okolicznościach przyrody ! Podjeżdżam pod Leśno i żwawo wracam do domu przez Głębokie, Wojska , halę AA i Litewską. Moja dzielnica stroi się magnoliami, uwielbiam ich kwiaty.


Miasto magnolii....

Mapka z powrotu.


  • DST 113.92km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:44
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Podjazdy 93m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Etap 32 - gorzki smak Scheldeprijs

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 8

Firma nasza, karmicielka belgijska, zaprosiła na spotkanie rowerowe pod nazwą Scheldeprijs, przejazd po dużej części trasy zacnego flandryjskiego klasyka o takiej właśnie nazwie. Zawodowcy raczyli się ścignąć 08/04/15, na nas przyszedł czas w sobotę 18/04/15. Nie powiem, starałem się przygotować, bo występ prestiżowy , bo nigdy nie jechałem w dużej grupie i nigdy na Przecinaku nie miałem dotrzymywać kroku szoszonom. Przecinak został wyserwisowany co skutkowało wymianą napędu, poprawił aerodynamikę poprzez zdjęcie toreb i błotników oraz założył prawie-slicki 1,7 cala. Zapakowaliśmy się w piątkowy poranek i miło oraz bezpiecznie dotarliśmy na miejsce. Podczas spotkania organizacyjnego okazało się, że nie będzie to wyścig w rozumieniu wszystkich ścigantów, a raczej wydarzenie rekreacyjno-sportowo-towarzyskie, tzn. startuje się jak chce i dojeżdża bez ciśnień, bo nikt oficjalnie czasu nie mierzy. Wszystkie zawiłości, fachowe analizy, wyczerpujący opis oraz masę doskonałych zdjęć znajdziecie tutaj u Arka. Z mojej strony kilka impresji okołoimprezowych... Napięcie opadło, rozpoczęto przygotowania. Niektórzy oliwili łańcuchy, ja przewód pokarmowy. Dostarczałem organizmowi niezbędnych minerałów poprzez nawadnianie najpierw za pomocą tzw."pintjes" a potem mocnym wywarem z irlandzkiego jęczmienia. Rano poranek wstał słoneczny, acz rześki i wietrzny. Bałem się, ze przymarznę do siodełka, ale nie było ostatecznie tak źle. Szefostwo powiodło nas rowerami na start , tam dostaliśmy niezbędne numerki i opaskę do bufetu. Grupy formowały się i ruszały według swojego życzenia, w końcu i my ruszyliśmy razem z kilkoma innymi kolarzami. Od początku próbowałem jechać rozsądnie, czyli w miarę swoim sprawdzonym tempem, co skutkowało permanentnym odstawaniem od grupy i podziwianiem kształtnych tyłków współtowarzyszy oraz kolejnych mijających mnie zawodników. 



Tak to wyglądało przez ponad 30 km, czułem się jak szosowcy próbujący dospawać do Jamesa77 jadącego na fullu 26", czyli dosyć bezradnie. Oczywiście nie była to wina sprzętu, a brak talentu jeźdźca... Arek i Krzysiek zostawali mnie wspomagać, sypały się cenne, doprowadzające do białej wściekłości rady ...W końcu przestałem zachowywać się rozsądnie i wrzuciłem najtwardsze biegi, mimo, że miałem wątpliwości, czy dam radę się na nich utrzymać do końca dystansu. Dospawałem do grupy i tu był kolejny mini-kryzys, bo oni akurat przyspieszyli, żeby wyprzedzić grupę pracowników banku KBC, czyli nie było jak złapać oddechu. Na szczęście złapałem go na 38 km po złapaniu gumy przez jednego z naszych kolegów. Grupa karnie poczekała na usunięcie awarii a ja od tego czasu już jechałem grupowo, ze zdumieniem stwierdzając moc jazdy w mini peletonie. Na ogół jechaliśmy parami ze zmianami partnerów, kolejni pytali mnie o moje opony i używanie na tej trasie Przecinaka. Opowiadałem o przejechaniu 200 km na terenowej oponie 2.0 i dochodzili do wniosku, że postanowiłem po prostu ostro potrenować przed dystansami ultra, a ja ich nie wyprowadzałem z błędu ;-) Po bardzo przyjemnej dewiacji z trasy wycieczki na piwo-stop u koleżanki z belgijskiego biura pokazałem moc Przecinaka na leśnej drodze prowadząc tam nasz peleton. Trasa generalnie bardzo płaska, 2 wzniesienia to były mosty :-)
Z utrudnień trafiły się dwa odcinki bruku po kilkaset metrów, dzięki Przecinakowi i maści na ból dupy nie było to żadnym problemem, akurat tam niewielu mnie wyprzedziło. Dotarliśmy wszyscy w dobrej formie na metę, tam regeneracja przy pomocy spagetti oraz chmielu. Docieramy rowerowo do hotelu i z przerażeniem odkrywam, że zaginął mój przyjaciel, mały Magneto... Był zamocowany zamkiem torebki podsiodłowej, nawet poprawiałem go przed brukiem...  Od razu przygoda nabrała gorzkiego smaku, mam duże poczucie straty. Życie Magneto nie było usłane różami. Został poczęty w biurze marketingu i trafił do nas jako gratisowy gadżet z paczką herbaty. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, zazwyczaj oplatał magnetycznymi łapkami łeb figurki Lenina na biurku aż w końcu kiedyś zniknął. Odnalazł się niedawno przy okazji przemeblowywania pokoju, spędził dłuższy czas w ciemnicy za komodą. Chciałem wynagrodzić mu krzywdy zabierając go na wspólne przejażdzki i szczerze go polubiłem. Niestety, nie dopilnowałem go i więcej go tu już nie zobaczycie... Przeprowadziłem wstępny casting na jego zastępcę, ale kandydaci powiedzieli, ze nie jestem godzien zaufania i żebym sp..., znaczy dał im spokój. Mam tylko nadzieję, że nie leży gdzieś na flamandzkim bruku, tylko został porwany przez kogoś na parkingu przy mecie. Przyjacielu, obyś znalazł lepszy los i pana, który o ciebie zadba. Nie mogę już dłużej pisać, bo zalewam łzami klawiaturę.
Magneto, wybacz i żegnaj. Ofiaruję ci niezapomniany sygnał pożegnalny grany przez szeregowca Prewitta ...


  Ostatnia fotka....   

Mapa , dystans łączony dojazdowo-powrotowo, bo to nie był wyścig. Zresztą, kogo to teraz obchodzi....



  • DST 52.43km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 21.55km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Podjazdy 335m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 31 - Buk / Dobra / Leśno

Niedziela, 12 kwietnia 2015 · dodano: 12.04.2015 | Komentarze 10

Dzisiaj Ferdynand (zapewne za podpuszczeniem małżonki) zalecił powrót o 12:30. Pogoda znacznie gorsza niż wczoraj, przede wszystkim dokuczliwy wiatr. Dzisiaj celem było 2,5 km bruku na drodze Lubieszyn-Buk. Wiatr stawiał ścianę już od hali AA, przeciwstawiłem mu swoją motywację. A co może lepiej zmotywować niedzisiejszego chłopa, może nie macho, ale na pewno nie gender - dobra gitara i anielski głos. Czyli w słuchawkach Evanescence, już jest dobrze... Podmuchy wiatru potrafią zatrzymać na zjeździe do Redlicy, ale metr po metrze ciągniemy z mozołem na Lubieszkę. Od ronda w starą drogę i od 14 km od startu trafiamy na bruczek, całe 2,5 km. Z radością zauważamy, ze ciągniemy po nim całkiem nieźle :-) Aż jakoś tak głupio poczuliśmy się na asfalcie, niesmak pozostał... W Buku kierujemy się na nową ścieżkę - rewelacja, zaskoczeniem jest całkiem niezła hopka z powtórzeniem, na tym odcinku wspiera mnie Billy Idol, chciałbym Buk-Blankensee zrobić na jednym "Rebel yell", dzisiaj się nie udało. Potem kontynuacja nową ścieżką do starej dobrzańskiej. Od tego momentu rozpoczął się festiwal przejazdu rowerzystów. Jako, że mam zwyczaj pozdrawiania onych, praktycznie zamarłem w salucie i prowadziłem jedną ręką ;-) Na Sportowej rozglądam się za bocianami -są w gnieździe !


Pan domu w skupieniu poprawia gałązki, chyba ma małżonkę tak samo wymagającą jak ja.

W Dobrej cisnę na Sławoszewo, zero samochodowego ruchu, jazda niezwykle przyjemna. Za Bartoszewem jadę dalej prosto w leśnostradę Czarnego Warkocza, kontynnuję w teren za Leśnem Dolnym. Głądka opona nie ułatwia zadania, ale mimo jazdy w piachu na granicy uślizgu przebijam się do śmietniska. Zauważam zmianę aromatu, zamiast wymiotnej zgnilizny mam wrażenie pobytu w miłej dla byłego szermierza i siatkarza zakurzonej i zapoconej sali gimnastycznej. Kręcimy do Leśna Górnego, tamże zjeżdżamy sobie do zakrętu, a co. Przecież można się powspinać - za każdym razem stravowy "atak od śmieciary" jest poprawiany, co cieszy :-)  
Ścieżka rowerowa jest opanowana przez entuzjastyczne rodziny i gromady przyjaciół, trzeba uważać. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zechce się znienacka zatrzymać na środku ścieżki, kiedy dziecko zatoczy się w najmniej spodziewanym kierunku, czy bachorowozu (przyczepki) nie zarzuci na twój tor jazdy.... Inni moi faworyci to bracia syjamscy, zrośnięci penisami, jadący po ścieżce obok siebie, zdziwieni, ze obrzucasz ich kurwami babilońskimi po ucieczce na trawę... Ale co tam, to drobne dolegliwości. Powrót moich fanów nie zaskoczy - Głębokie / Wojska / hala AA i Litewska. Trening uważam za udany, nagrodziłem się medalem z chmielu.


  • DST 74.87km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 22.80km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 30 - Krackow / Ramin / Dobra

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 11.04.2015 | Komentarze 4

Dziś musiałem osiągnąć kompromis pomiędzy zadanymi pracami domowymi z potrzebą treningu. Zaczynam żałować sprowadzenia Ferdynanda, żonie przypadł do gustu jego gest mierzenia czasu i podkłada tam kartki z zadaniami do wykonania ....Wytargowałem 3,5 godziny, pogoda marzenie, po raz pierwszy w tym roku bez kurtki i ciepłych gaci :-) Kusiły mnie północne górki, ale odpowiedziałem sobie na zajebiście ważne pytanie - czy jadę w góry, czy na flamandzkie plaskacze ? Korona Północy poczeka, dzisiaj w końcu zjadę sobie płytami z Ladenthina. Żeby dojechać do zjazdu, trzeba podjechać Warnik - robię to przez Stobno i Bobolin.


Oponiasty abońdź z Warnika  

Na płytach spotykam sarny i żurawie, ale odgłosy hamowania płoszą je skutecznie, zdjęcia nieudane...
Szybko docieram do Lebehn, na falbance w stronę Krackow dla treningu dociskam na podjazdach, jest dobrze :-) 
Odbijam w celach turystyczno-badawczych w stronę Hohenholz, dobra trafiejka, będę tam wracał ...


Ruskie groby

Zamiast denkmala znajduję ruski grób, napis na pomniku dziękuje za wyzwolenie od faszyzmu, hehehehe ...
Ani jednego nazwiska, czyli ruscy swoim zwyczajem zwalili trupy do bezimiennej mogiły. To w końcu Stalin powiedział, ze śmierć jednostki to tragedia, ale śmierć miliona to po prostu statystyka.... Obok jest dwór z resztkami parku, wrócę tam sprawdzić, czy można go zwiedzić. Do spenetrowania będą też tereny przy kościele...


Kościół w Hohenholz

Dalej jazda na Krackow, przy kościele mamy denkmala ...


Kościół i denkmal w Krackow 

Ciągniemy na Glasow, przed wioską kierunkowskaz na Streither Alpen, jako góral z Bożej łaski muszę się na to skusić ;-)
Super asfaltowa wstęga, kilka fajnych hopek, ale w Alpy trzeba będzie wrócić, bo kazali skręcać w pola, a mi wypadała droga na północ.
Wracam do Lebehn, na drodze do Sonnenbergu zdejmuję rękawki, jest naprawdę ciepło.


Wiosna koło Sonnenbergu


Do kościoła w Sonnenbergu wrócę, jest tam sporo starych grobów...

Stamtąd żwawo ciągnę do Ramin i Schangerow, tamtejsze atrakcje obfocę kolejną razą, bardzo mi się ta okolica spodobała, droga jest boska. Były tam tez sarny i żurawie, ale foty byłyby pod słońce, odpuściłem.

Docieram do Bismarcku, stamtąd znaną wszystkim falbanką do Blankensee, dociskam sportowo na każdej hopce...
W Blankensee krótka przerwa na batona i spotkanie z fajnym duetem ....



Ten kolarz eskortował też duet innych handbikerów, z którymi spotkałem się za kilkanaście minut na ścieżce od Dobrej.
Przejechałem się nową ścieżką - rewelacja...
Potem dalej do Dobrej, z braku czasu wracam przez Wołczkowo. Na tym kawałku sporo MAMILi, więcej sprzętu niż talentu, bardziej skupieni na regulowaniu chromocosiów i karbonów niż na jeździe ;-)
Bez problemów docieram do Głębokiego, stamtąd standardowo Wojska, hala AA, Litewska i dom. Bardzo udana przejażdżka, jestem zadowolony.


Magneto prosił o samojebkę ...

Muzycznie polecę Billy Idola, przyjemnie się jechało przy "White Wedding" ...





  • DST 49.58km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 21.10km/h
  • VMAX 47.80km/h
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 29 - do wykopu #11, powrót przez Leśno

Czwartek, 9 kwietnia 2015 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 6

Dzisiaj dojazd do pracy standardowo, choć nie do końca, bo cały park we mgle, która minęła jak ręką odjął od Urzędu Miasta. Powrót z pracy do Mostu Długiego z Arkiem, potem kolejna porcja północy. Najpierw flandryjski bruk Narciarskiej i Górskiej z poprawą czasu z wczoraj, tym razem akompaniowała Metallica . Potem odpoczynek na zjeździe Nehringa/Kościelna/Nad Odrą, przerwa na batonika ostatniej szansy koło nowej hali firmy Telegraf. Tam dwa strzały foto jak niżej ...


Widok z dołu na Olimpijską, z której wczoraj robiłem fotkę w drugą stronę :-)


Zbiorniki metanolu , jak dupną, to z okolicy niewiele zostanie ;-)

Kolejna porcja zaplanowanego wysiłku to skolwińska Inwalidzka, ale tym razem po podjechaniu jadę dalej, ulicami Kamienną i Artyleryjską dojeżdżam prawie do Mścięcina. W drugą stronę będzie można dokręcić kilka metrów do Korony Północy ;-) W Mścięcinie mija mnie jakiś zuch na góralu, w stylu Jamesa77, bez dania cienia szansy na doklejenie się do kółka. W improwizowanym planie zapala się pozycja Leśno, jadę okrężnie przez mniej uczęszczane centrum Polic i Piłsudskiego. Przez Siedlice wspinam się na Leśno, dalej już Pilchowo, Głębokie, Wojska, Hala AA , Litewska i dom.


  • DST 42.62km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 19.67km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 28 - do wykopu #10 , przedsmak Flandrii

Środa, 8 kwietnia 2015 · dodano: 08.04.2015 | Komentarze 6

Po przygodowej wyprawie do Schwedt zanotowałem ponad tygodniowy rozbrat z rowerem. Przyczyniły się do tego oprócz beznadziejnej pogody oczywiście również przygotowania do Świąt. W czasie Świąt nie pojeździłem, bo nie dość, że uczestniczyłem kibicowsko w Final Four, to wpadł do mnie stary kumpel , nazwijmy go A. Poprosiłem go, żeby na Wielki Tydzień wyjechał, miał wyjechać na cały Wielki Post, ale wpadał od czasu do czasu. Posłuchał, pojawił się dopiero w niedzielę. Padłem w jego szklane ramiona, rozdzielono nas dopiero w poniedziałkowe popołudnie ...
Podczas przerwy Przecinak doczekał się serwisu, którego efektem była wymiana całego napędu. Dodatkowo zmieniłem mu oponki na ścigaczowe "wąskie" Continentale 1,7, które mają mnie nieść jak wiatr przez flamandzkie drogi. Dzisiaj wybrałem się do pracy normalną drogą - było lepiej, gdy most był zamknięty, o jedno światło mniej :-)


Statek z Jamajki ?

Po pracy trochę niepewności, bo zapomniałem zabrać pompki. Wybierałem się na Police, ale jazda przez Północną Krainę Szklanych Tulipanów bez pompki jest trochę ryzykowna. Arek namawiał mnie na jazdę z nim przez Ustowo, ale zwyciężyła chęć potrenowania na "flandryjskich" brukach. Szybko dotarłem pod Wieżę Bismarcka, tam przerwa na nastawienie w mp3 "Rammstein" i wspinamy się na 
bruki Narciarskiej i Górskiej. Daje popalić ten stromy kawałek Górskiej... Potem trochę zwiedzania , od ulicy Nehringa trafiam na ulice "sportowe", m.innymi Kolarską. Widoki zapierają dech w piersiach, szkoda, ze pogoda do zdjęć była taka sobie...


Widok z Olimpijskiej

Kolejne bruki to zapomniany poniemiecki kawałek Ostoi-Zagórskiego w stronę Podbórzanskiej, można się tam zdrowo wytrząść. Udało mi się ominąć błotne pułapki, gładka opona nie pomagała w jeździe po piasku, ale jadąc spokojnie poradziłem sobie. Następna porcja bruków czeka na dole zjazdu z Podbórza w stronę Leśna. Żeby je podjechać, trzeba najpierw zjechać :-) . Wydawało mi się, ze będzie to bardziej mordercze doświadczenie, ale nie było tak źle, a jak już dostałem się na asfalt, to śmigałem, aż miło. Pora na Miodową w dół, dziś nawet pusto, to i szybko :-) Potem równe tempo na Wojska i spina na segmencie koło stadiony na Litewskiej, gdzie straciłem stravowego KOMa. Z przyjemnością informuję o jego odzyskaniu :-)

Marzec zamknięty na plusie zarówno w dystansie jak i w liczbie aktywności.
Waga 73,5 kg, liczyłem na lepszy wynik, ale to wszystko wina A, bo jak jest A, to pojawia się też Z. Popracuję jeszcze nad tematem, w planie było osiągnąć 72 kg...