Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:636.16 km (w terenie 44.00 km; 6.92%)
Czas w ruchu:32:11
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:55.60 km/h
Suma podjazdów:3921 m
Maks. tętno maksymalne:130 (165 %)
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:53.01 km i 2h 40m
Więcej statystyk
  • DST 123.38km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Podjazdy 303m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 27 - Schwedt z figurami

Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 12

18/04/15 - nasze belgijskie szefostwo prosi na ścig Scheldeprijs , 95 km po trasie UCI. No nie wypada odmówić, i nie wypada być ostatnim ;-) Dzisiaj podjęto zatem próbę,czy dupsko wytrzyma 100 km. Wybrano przejazd do Schwedt. Do granicy było jak w instrukcji, od Rosówka ruszono w towarzystwie U2, o jakże dobrze się z nimi jechało. W Nadrensee myk do Staffelde , z błędnym mykiem w lewo na Pargowo - po prostu zobaczyłem podjazdową falbankę , to ją kurna podjechałem. W Staffelde turystyczna fota kurhanu.


Ponoć Rzymianie tam chowali zmarłych ...

Pykamy przez Mescherin, warto tam wrócić, ładne miasteczko.


Kościół + denkmal w Mescherin

W drodze do Gartz w słuchawkach " The beautiful day" - wszystko na ten temat. Podążam wałem w stronę Schwedt, po 50 km robię sobie przerwę na banana. Kolega Magneto postanawia także rozprostować kości.

 
Streczing Magneto

Już coraz bliżej Schwedt, wychodzi nawet słońce, zbliżam się do drewnianego mostka nad śluzą.W tym momencie następuje atak świata alternatywnego, Fringe (polecam serial) odwraca polaryzację biegunów, co sprawia, ze nie zważając na prędkość i kierunek jazdy postanawiam przyłożyć ucho do powierzchni Matki Ziemi.  Dodatkowo okazuje się, że na opiewanej przez wieszczy doskonałej Oder-Niese przebijam sobie koło szkłem. No to 30 min warsztatu na parkingu w Schwedt, łatamy dziurę - łata na łacie. Centralny  deptak dzisiaj pełni rolę miejsca festynu, przemykam się na piechotę...


Katedra - jako Kirchencaffe...


Kościół katolicki

Kieruje się w stronę marketu ogrodowego Reifeissen, gdzie nabywam wcześniej zauważone FIGURKI tzw.deco-haze... Przyjechały ze mną w plecaku do domu, poznajcie proszę Ferdynanda i Felicję ...


Ferdynand i Felicja

Kolega Ferdynand mierzy mi czas, nie jest (wulgarnie prostytutka) dobrze. Pora zapakować ich do plecaka i śmigać do domu. Jakoś po szlifowaniu bruków nie chce mi się za bardzo tracić czasu na focenie. Pora jak najszybciej do domu. Wybieram trasę Vierraden - Gatow. 


Kibic olimpiady 1936


 Denkmal z Gatow

Ku mojemu zdziwieniu denkmal z Gatow obejmuje ofiary 1939-1945, czyli chyba partyzantów enerde, co pod Stalingradem strzelali w powietrze ;-)

 
Stara chata Gatow

Od Gatow pomykamy do domu, w Gartz skręcam na landówkę do granicy. Potem szwarcówką do Przecławia, dalej przez Ostoję i Gumieńce do domu przez Taczaka , Szeroką, halę AA, Litewską .... 

Muzycznie tym razem w końcu wklejam dobry kawalek Depeche Mode, który czesto ostatnio mi towarzyszy ...




  • DST 43.38km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 20.33km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Podjazdy 267m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 26 - do wykopu #9 i trochę terenu

Środa, 25 marca 2015 · dodano: 25.03.2015 | Komentarze 5

Dzisiaj do wykopu pojechaliśmy z Magneto Trasą Zamkową. 



Torba naramienna uroku rowerowi nie dodaje, ale da się sporo drobnych ratunkowych elementów upakować, a i Magneto znalazł bezpieczną przystań. Torba godna turysty, więc ignorowaliśmy z godnością podszepty o istniejących sektorach i turlaliśmy się spokojnie do pracy. Na trasie spory korek, z przyjemnością go mijaliśmy :-)


Jutro sam tak będę stał :-) 

Po pracy zachciało mi się trochę terenu, na Puszczę Bukową jeszcze dzień za krótki - walimy zatem na Police przez las, mam miłą wizję sympatycznego down-hillu do Siedlic. Zaspokajam wirusa wspinaczki podjazdem pod Strzałowską i przez Pokoju docieram do Ostoi-Zagórskiego. Kieruje się w stronę Dębów Bogusława z pomocą mapy z Dakoty. Lasu, do którego tak często jeździłem z dziadkiem, już nie poznaję. Ten fragment Wkrzańskiej jest po prostu brzydki. Nie zmieniły się fatalne piaszczyste drogi, ale gruba opona pozwalała się spokojnie toczyć. Na drogę z Podbórza wyskakuję w innym miejscu, niż sądziłem - pokręcę się trochę po tamtej okolicy dla rozpoznania dróg, a nuż jakaś będzie fajna. Dojeżdżam do Dębów i jazda w dół, beton, bruk i generalnie nierówności w penis - fajnie się śmiga :-) Było w dół, będzie w górę - tym razem szosą do Leśna, potem zjazd do Pilchowa. Pora na rytualne banały : Głębokie / Wojska / hala AA , na Litewskiej poprawiam czas sprintu przy stadionie, dobrze, że Arek i Krzysiek tam nie jeżdżą , chwilę się tym sukcesem napieszczę ;-)



  • DST 78.20km
  • Teren 4.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 19.07km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • HRmax 130 (165%)
  • Podjazdy 1120m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 25 - Wielka Korona Północy z Diamentami i Dębowymi Liśćmi

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 14

Po fatalnej pogodowo sobocie niedziela zapowiadała się zimna, acz słoneczna. Ula nie uznała mi Wielkiej Korony Północy bez Świętojańskiej. Popłakałem trochę w kąciku, ale postanowiłem powstać jak Feniks z popiołów grilla. Jako 19to wieczny dżentelmen podjąłem wyzwanie żabiej damy. Naładowałem się psychicznie, odrzuciłem pokusę łatwej sety i już o 08:30 wypadłem z domu rycząc - hej, północne pagóry, szykujcie się, nie macie dziś szans. Owe północne pagóry odpowiedziały - wal się, miękki fiucie, wielu takich widzieliśmy, jak w płaczu i sromocie wracali do domu mówiąc, to nie moja bajka... Dziś moim psychologicznym patentem było zmuszenie powrotu mocy z lat młodzieńczych i zapomnienie o peselu. Przygotowałem set muzyki z lat 80tych, czasu zdawania matury i początku studiów, kiedy była moc na machanie szablą, bieganie i w ogóle wszystko. Na początek poszło kochane w tamtym czasie Depeche Mode. Słońce, dobra muza, jechało się... Muzyka DM na sporo odniesień do sad-maso, czyli idealnie dla kolarstwa. Ból jest dobry... Zdaje się, że dołączę do grona wyznawców bólu podjazdowego ... Na początek Miodowa, księżniczka ma ukochana. Po drodze do Pilchowa spotykam znanych z wpisów znajomych kolarzystów Trendixa oraz Siwobrodego, którzy cięli na Głębokie, zwłaszcza tego drugiego nie sposób nie rozpoznać :-). Potem Leśno na oba sposoby, Przęsocin i czas na Inwalidzką. W słuchawkach "Nothing is impossible", również awans do 10ki na Stravie na tym segmencie :-)


Panorama z Inwalidzkiej 

Oj , jechało się podejrzanie dobrze, bijemy kolejne życiówki w walce z Nad Odrą i Kościelną, potem wizyta na rodzinnej Polickiej, gdzie nie ma już domu dziadków, w którym kształtowała się moja pokręcona osobowość. Zacięte zęby , walę w dół do rzeki, czas na bruki Narciarskiej i Górskiej. Po drodze jeszcze zaliczenie ks.Dąbrówki i walka na brukach, ciężko, ale jakże satysfakcjonująco, pozwalam sobie na ryk radości po złamaniu Górskiej. Golęcinską docieram do Nehringa i przygotowuję się do walki z 3 ma Królami, czyli Strzałowską / Zielną / Świętojańską. Spotykam zauważonego poprzedniej niedzieli biegacza na Zielnej, ale gość ma kopyto i płuca, pozazdrościć.


Mój szczeciński top-widok z Zielnej


Wieża Bismarcka

Strzałowska w asyście ludzi wychodzących z kościoła, spokojna walka na Zielnej no i zaliczona Świętojańska, droga Ulu :-) Teraz decyduję się na walkę z innymi podjazdami - kolejno Robotnicza , potem Grzymińska. Stamtąd po podpowiedzi lokalsów świeżo uleczonych chmieloterapią  jadę terenowo do Druckiego-Lubeckiego, tam wcześniej planowane zmagania na Stalmacha i Rugiańskiej. Spływam w dół do 1szego Maja, wśród uciążliwych blaszakopuszkarzy wspinam się na Wilczą, potem ścieżka na Przyjaciół Żołnierza i wspinaczka Duńską. Zjazd Miodową, bez spiny, pora na Wojska. Na podjeździe do hali AA dochodzi mnie szoszon na Kellysie , który mi się podobał,Kellys znaczy się , takim czarno-seledynowym. Nie odjechał mi mimo 7 dych w nogach, czyli na ch** mi szosówka ;-) Jeszcze zacięcie skaczę pod górę koło hali na Litewskiej - 1szy KOM na Stravie ;-) Pewnie krótko, ale cieszy :-)

Porządnie ujechany, ale szczęśliwy żegnam się z Wami do wtorku, czas na alkoregenerację :-)  
Za tęgi wyczyn wchłonąłem Połczyńskie Tęgie , za upór jasnego Kozela :-)


  • DST 41.57km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.79km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 24 - do wykopu # 8 , powrót w stylu Janusza :-)

Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 19.03.2015 | Komentarze 6

Dzisiejsza droga do pracy dla odmiany przez Trasę Zamkową. Na bilbordzie jakiś sympatyczny pierdoła wybierał spokój i bezpieczeństwo, a ja byłem zadowolony, ze wybrałem rower, bo właśnie stamtąd już zaczynał się korek, który minąłem pędzikiem :-) Do wykopu wjechałem przez Hryniewieckiego, ale duży tam ruch ciężarówek. Na Czeskim stoi zabytek sztuki wodolotniczej - ciekawe, czy w tym sezonie wyruszy na trasę.


Na jego pokładzie piłem najdroższego Bosmana ;-) 


Ciekawy towar cieszy oko starego portowca...

Arek był dziś zmotoryzowany, czyli spokojny powrót solo. Nie ma wiatru, lampa świeci - jadę przez Wyspę Pucką. 
Droga koroną wału marna, ale widoki i klimat fajny.


Kościół ewangelicki


Panorama Pomorzan, gdyby kto chciał :-)

Najsłabszy punkt programu w tamtym rejonie to włączenie się do ruchu w stronę Ustowa na Autostradzie Poznańskiej Krygiera. Najlepszy patent to wtargnąć na przejście dla pieszych :-) Potem w stronę Ustowa, tym sympatycznym betonowym singielkiem do Tamy Pomorzańskiej. Włączył mi się podjazdowy szwendacz - podjechalem Ustowską z zawinięciem 180 stopni w Wysoką, fajnie, jak serpentyny w górach. Pokręciłem się po tym ślepym kawałku osiedla i pożegnałem go przy kapliczce Madonny , niech to będzie nasza rowerowa patronka , bo jest na górce, jak ta z Ghisallo ;-)


Kapliczka na Wysokiej


Miejscowy motel low budget

Potem kieruję się na zamknięty mostek nad trasą, żeby spokojnie dotrzeć do tak często odwiedzanych przez Janusza i Kubę ścieżek rowerowych koło Auchana :-) Wracam przez Rajkowo i Ostoję, dalej Przylep i Stobno. Dojazd do Topolowej i stałe punkty programu, czyli hala AA i Litewska. Oby jak najwięcej takich przyjemnych popołudniowych przejażdżek :-)



  • DST 33.94km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 23 - do wykopu # 7 na krokusowo

Środa, 18 marca 2015 · dodano: 18.03.2015 | Komentarze 5

Otrzyjcie już łzy płaczący, żale z serca wyzujcie. Wszyscy w Leszczyka wierzący, weselcie się, radujcie. Albowiem wdrapał się na rower i ruszył do pracy. Radosny, bez koksowych napinek, ot podróżnik, homo viator lub velocyperator... Wiatoru w twarz też nie brakowało, ale jechało się przyjemnie.

 
Poranne krokusy, jeszcze stulone...

Po pracy z kolegą Arkiem ruszamy na krokusową sesję foto, trochę na około, przez Trasę Zamkową. Wspinamy się z poziomu Jana z Kolna przez Admiralską do Parku Żeromskiego. Klucząc ścieżkami rowerowymi docieramy na Jasne Błonia, jest pięknie. Nawet widać gdzieniegdzie krokusy spoza tłumu ludzi.


Krokusy rozwinięte


Koksokrokus


Magneto w kwieciu

Arek chce zmierzyć się z "Różanką_uphill", czymu nie ? Po drodze próbujemy wspiąć się po szutrze od Słowackiego, udaje mi się, mimo troszkę za twardego przełożenia, Arek z kolei podszedł do tego szutru "za miękko" i slizgał się okrutnie. Nie walczył za wszelką cenę, aby nie ryzykować upadku - rozsądek jest w cenie, podjazd nigdzie nie ucieka, będzie czas, aby go pokonać. Potem ścigamy się na Różance - Arek miałby bardzo dobry czas, ale ... Garminy lubią płatać figle, przejazd nie zarejestrowany. Tym razem moja Dakota o dziwo zanotowała fakt przejazdu - o dziwo, bo w porannej sesji tamtędy jechałem i wtedy "nie zauważyła". Proponuję zaliczenie segmentu "Miodowa-las" boczną ścieżką obok szosy, łatwy ten kawałek nie jest. Męki idą "na marne" dzięki solidarnemu buntowi obu garminów ;-) Potem zjazd do Wojska przez Polanę Harcerską, jedziemy wspólnie do hali AA, gdzie się żegnamy. Na Wojska było trochę śmiechu przy mijankach z młodymi szosowcami i pannami z Bo-Go, rowerów na ulicach coraz więcej, co oczywiście cieszy :-)



  • DST 36.96km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 22 - 1000, czyli komediodramat w jednym akcie alias do wykopu # 6

Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 16.03.2015 | Komentarze 8

Po wczorajszej wspinaczce, która dała też trochę dystansu w poziomie, było wiadomo, że jadąc dziś do pracy osiągnę barierę 1000 km przejechanych w tym roku. Do wykopu potoczyłem się powolutku, unikając pokusy "Różanki Uphill", zresztą doszły mnie słuchy, że Cyborg_dymający_szosy_fullem_26" wkrótce zamknie temat na tym segmencie na dobre. Po pracy Arek kusi na zaliczenie garminowego segmentu na Taczaka, bo wiatr sprzyja. Ruszamy w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca...

Tu miało być zdjęcie, ale mój chujofon nie współpracuje dzisiaj z Google, tym samym kończy on swoją fotograficzną karierę. Albo będą zdjęcia z aparatu "normalnego", albo wcale. Mój cyfrowy analfabetyzm już nawet mnie nie denerwuje, godzę się z tym, ze jestem analogowym rupieciem. 

Tniemy do miasta, podjazd na Owocową, gdzie mogę podziwiać plecy Arka, potem przez Sowińskiego i Szwoleżerów pod cmentarz. Cieszymy się jazdą ścieżką wzdłuż parku wiecznego spoczynku. Powoli nadchodzi czas zmierzenia się z segmentem na Taczaka, uprzedzam Arka, ze zaczyna się od razu przy światłach. Skacze pierwszy , ja za nim. Po krótkiej chwili już go nie widzę w przyzwoitej odległości, a dosyć długo trzymałem 30kę na liczniku... Złośliwy Garmin nawet tego nie policzył, mam w dupie tą całą zabawę w segmenty, wyrzucam to z mózgu i wracam do "normalnego" jeżdżenia. Garmin potraktował mnie komediowo, a uświadomienie sobie nędzności swojego pedałowania na tle kolegów trąci dramatem. Dodatkowo to gdzieś tam pękł pierwszy tegoroczny tysiąc - zamiast huku fajerwerków miało to wydarzenie dla mnie gorzki efekt ludzkiego bengala, i to mało udanego, takiej cienkiej bździny...

Jedziemy razem przez Bezrzecze , nie muszę dodawać, ze segment na Nauczycielskiej też nie został mi zaliczony. Rozstajemy się na rondku za Redlicą, kieruję się przez płyty do drogi Dobra - Wołczkowo. Hartuję charakter jadąc centralnie pod wiatr, powoli mijam Wołczkowo / Głębokie, Wojska, Halę AA i docieram do domu. Jutro odpoczynek od roweru.

Koniec ze sportem, na to zdecydowanie za późno, nie te oczy. Niech żyje tempo turystyczno-fotograficzne :-)


  • DST 68.17km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Podjazdy 802m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 21 - Niepełna Wielka Korona Północy

Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 15.03.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj niedziela - wypadałoby zacząć od krótkiej modlitwy. Co prawda patronką kolarzy jest Madonna del Ghisallo, ale może bardziej porozumiem się z męskim patronem wspinaczy, czyli Św.Bernardem, w końcu bernardyny w beczułkach nie przenosiły na ratunek wody niegazowanej... O patronie tych, co pełzną z mozołem pod górę, wiem, że nie lubisz tych, co piją... To znaczy mało piją ... Miły jest ci wysiłek skruszonego grzesznika, który i przy stole i podczas wspinaczki daje z siebie wszystko... Zatem ofiaruję Ci mój trud na północnych pagórkach, ślubując, o niezłomny wspinaczu, że nie spocznę , dopóki nie wypocę toksyn z trujących roślin kręcąc przynajmniej 600m przewyższeń. Amen. No to alleluja i do przodu...  Na początek Miodowa, podczas zjazdu dogania mnie biker na czarnym Scotcie, pytając, czy udaję się z zbiórkę na Głębokim. Z uśmiechem wyjaśniam, że przy moich osiągach usmażą mnie już do Wołczkowa i grzecznie dziękuję za wspólną przejażdżkę. Śmiał się, mówiąc, że wszystko zależy od tego, ilu pojawi się wariatów, ale wcale nie jest tak tragicznie. Po czym jak przycisnął, to zniknął mi z oczu tak szybko, że zastanawiałem się, czy to wszystko mi się nie przywidziało... Faktycznie na Głębokim już formowała się sfora chartów i pędziwiatrów, ja mam inne zadanie na dzisiaj, kieruję się na Leśno. Robię podjazd z obu stron, każdy ma inną charakterystykę, więc nie jest to powtórzenie, bo ambicją moją dzisiaj było nie powtarzanie podjazdu tej samej ulicy. Po odpoczynku jazdą przez Police przyszła pora na wzniesienie przęsocińskie. Ruch zetpeeli pomógł mi przetrwać "Rammstein" , tupot butów Wehrmachtu w każdym Polaku budzi chęć do wzmożonego wysiłku ;-)  Po zjeździe skręcam w stronę Skolwina, zauważam w Mścięcinie głaz upamiętniający miejsce, gdzie stał kiedyś kościół.


Pamiątkowy głaz w Mścięcinie 

Na Skolwinie dłuższa chwila postoju na zamkniętym przejeździe, akurat żeby zebrać siły na podjazd pod Inwalidzką. Przy kościele tablica poświęcona gen.Borucie-Spiechowiczowi, który po powrocie z niewoli osiadł w tej dzielnicy.



Zaczyna przelotnie padać, ale jestem w miescu, z którego nie opłaca sie już wracać, taka sama droga. No to tańczymy dalej - raźno zmierzam na Stołczyn, podjeżdżam nad Odrą z przejściem w Kościelną. Udaje mi się omijać szklane pola minowe stawiane przez tamtejszą żulię, kręcę pod górę Ks.Dąbrówki. Potem pora na nowość - podjazd po bruku ul.Narciarską i Górską. Zwłaszcza ta druga dała mi w kość, mialem moment załamania, ale honorowo podjechałem w asyście gromkiej ożeszkurwymaci ;-)


Początek Narciarskiej


Bruk na Górskiej

Potem Golęcińską do Nehringa, stamtąd na spotkanie ze Strzałowską i Zielną. Po tym wysiłku byłem tak zakręcony, że zapomniałem o Świętojańskiej !!! Stąd tytuł "niepełna"... Potem Robotnicza i Hoża, dalej w Małe Błonia i na Podbórz, po czym zjazd Miodową z tradycyjnym zakończeniem Wojska / halą AA i Litewską.
Szkoda mi tej Świętojańskiej - ale już wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że gdy ją dołożę, a dodatkowo wczołgam się na Stalmacha, Rugiańską i Wilczą, to może to przynieść 1000 m na jeden dosiad bez konieczności wizyty pod Panoramą lub na Kołowie. Spróbuję tego przy następnej okazji, czego nie omieszkam zaraportować, rzecz jasna.

Muzycznie przyznaję sobie w nagrodę pieśń o koksie ;-) - dziękuję również Św.Bernardowi za wsparcie.



  • DST 38.52km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 20 - do wykopu po raz 5

Sobota, 14 marca 2015 · dodano: 14.03.2015 | Komentarze 5

Wpis dotyczący piątkowego wyjazdu, dodany drżącą ręką w sobotnie popołudnie... Ja wiedziałem, przeczuwałem, że w piątek 13go przyjęcie zaproszenia na imieniny kolegi będzie drogo kosztować... Dlaczego dziś rano te wstrętne ptaszyska darły dzioby tak głośno ? Dlaczego pająki tak strasznie tupały ? Dlaczego tak wcześnie musiałem martwą otworzyć powiekę ? Ale czy może być dobrze bez wódki ? No nie może ...  Wróćmy zatem w przebłysku pamięci do epickiego wyjazdu do pracy w piątek, dorzuciłem całe (!!!) 3 km (tutaj odzywają się okrzyki zaskoczenia i niedowierzania, przekształcające się w niekończącą się owację moich fanów) jadąc tym razem Trasą Zamkową z agrafką na wysokości nabrzeża Orlenu koło elektrowni. Potem do Bytomskiej przez most Portowy i docieram do wykopu, gdzie przerzucam robotę łopatą. Po pracy wizyta z Arkiem przy Kanale Przemysłowym i budowie spalarni śmieci. 


Arek i tajemniczy galeon

Na Hryniewieckiego pożegnanie z Arkiem i pakuję do domu przez estakadę nad Kanałem Parnickim, zwinnie wymijam korek koło Shella i zawracam na Trasę Zamkową przy elektrowni. Zjazd w Jana z Kolna i decyzja o sprawdzeniu trasy przez Sławomira i Rugiańską. Pomysł okazał się średni, duży ruch, nawet bardzo duży przy Przyjaciół Żołnierza. Na Bandurskiego ze dwóch staruszków wpychało się z bocznych ulic samochodami - starym ludziom zawsze najbardziej się śpieszy... Potem spokój na Kormoranów, dalej z Łącznej na Małe Błonia i dalej płytówką do Ostoi-Zagórskiego, skąd wsród samochodów na Podbórz. Przyjemny zjazd Miodową, chociaż przy mocarnym naciśnięciu pedałów na ostatnim zakręcie miałem przez chwilę pietra, ze łańcuch mi zleciał... Na szczęście alarm okazał się fałszywy, ale już prędkości nie poprawiłem. Tradycyjny powrót przez Wojska/halę AA i Litewską. 

Muzycznie dziś tylko to przychodzi mi na myśl ;-)
Załączona mapka z powrotu



  • DST 37.69km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 18.09km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 19 - do wykopu # 4

Środa, 11 marca 2015 · dodano: 11.03.2015 | Komentarze 10

Kolejny wyjazd do pracy, rano rozgrzałem się na stravowym "Różanka uphill" , panie Grzegorzu - trzeba będzie poprawić, bo chyba aż tak szybko tam nie biegłeś ;-) To jedyne emocje dojazdu - koło rzeki spotkałem kolegę z Polic, który zostawia auto przy stoczni i toczy się do pracy rowerkiem, potoczyliśmy się zatem razem... Po pracy analiza wiatru wypadła na niekorzyść północy, więc postanowiłem poprawić dwa segmenty, na których błotna żaba mi kroiła skórę. Hmm, teraz z "Owocowej" i "DDR Mieszka" spoglądam na nią z góry.
Różnice są tak nieistotne, że biorąc pod uwagę różnice płci koleżanka Ula jest ode mnie w realu jakoś ze dwa razy lepsza :-)
Może skorzystać z drogi życiowej niejakiego Bęgowskiego vel Grodzka i poudawać kobietę na BS ? Eeee, lepiej nie, bo i tak wielu bym nie podskoczył ;-)
Na Owocowej przypomniałem sobie o zauważonym swego czasu poniemieckim szyldzie sklepu kolonialnego - śpieszmy się je oglądać, zaraz je zapaćkają reklamami żabek (Ula, bez urazy).


Wejście do dawnego sklepu kolonialnego

Po tych emocjach sportowych kontynuowałem do Nowoeuropejskiej, gdzie moją uwagę zwróciła ulica Zbójnicka. Tytułowym zbójcą musi być konserwator zabytków, projekt zachowania średniowiecznych osiągnięć brukarskich bardzo udany, podobnie jak w Brzóskach. No jedzie się po prostu, że ojaaaacięęępierdooolęęę. Trząsłem się z pół drogi do Ostoi. Tam w polach zaczęło mnie przewiewać, sięgałem do plecaka po wiatrówkę i polarowy kondonik na łysą łepetynę. Przed Stobnem jeszcze szybka wymiana baterii w garniaku. Wiedziony ciekawością zwiedziłem śladami Janusza ulicę Zeusa. Przypomniałem sobie, że zanim pojawiły się tam domostwa, to targaliśmy stamtąd z teściem kamienie do ich ogródka :-) Co do ulicy - Grzesiek ma rację, najlepiej ją omijać. Gromowładny powinien spalić ją na popiół, co za wstyd dla Olimpu ... Jest to jakaś alternatywa dla sztampowych przejazdów, ale z naciskiem na "jakaś". Potem ul.Tytusa do Malowniczej i dalej do Topolowej. korek na skrzyżowaniu wyminąłem ul.Elżbiety - kieruję się na Taczaka, chcę poprawić także ten segment , tym razem garminowy. Tym razem segment nierozpoznany, jakiś pech mnie tam prześladuje... Nic to, ja tam jeszcze wrócę ... Potem Szeroka po chodniku, do hali AA, Litewska i dom.

Za odniesione sukcesy przyznaję sobie piosnkę o mocy ;-)
 Tradycyjnie mapka z powrotu


  • DST 39.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Podjazdy 284m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 18 - do wykopu # 3

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj powrót do pracowych dojazdów, jak miło. Poranek troszkę rześki, trasa do pracy jak zawsze przez park, Jasne Błonia, ścieżki w centrum, most, Bulwar Gdański i już... Po pracy nieco cieplej, wiatrówka i polarowa czapeczka lądują w plecaku. Ruszamy z Arkiem, rozjeżdżamy się przy remizie na Bytomskiej. Jadę na Łasztownię, pocieszyć oko panoramą miasta z bulwaru...


Tradycyjny korek na trasie ...

Dzisiaj wracam przez północne górki, sponiewieram się, nie ma bata :-) W sznurach samochodów  docieram do terenów góralskich. na pierwszy ogień idzie Świętojańska, potem podjazd Strzałowskiej. Tata mówi synkowi - "szybciej, nie marudź, zobacz, pan na rowerze podjeżdża" - ze sztucznym nonszalanckim uśmiechem kiwam się na Przecinaku, uda pieką, za wiaduktem tracę malca z oczu, redukuję na miękko i dysząc , plując i płacząc doczołguję się do skrzyżowania. Spływam w dół do Rolnej, podciągam starą pupę na Zielną. Po uspokojeniu serducha jadę sobie obejrzeć osiedle na Ostrowskiej. Przy okazji na zrujnowanym cmentarzu znajduję jeden z bardziej imponujących denkmali, oczywiście zniszczony i sądząc z pozostałości szklanych będący ołtarzem lokalnych czcicieli Bachusa ...


Żelechowski denkmal 

Osiedle sprawia eleganckie wrażenie, chcę jechać do Hożej czymś co na mapie nazywa się ulicą Piaskową, ale powinno się zwać błotno-koleinową. Wracam na ulicę i wśród blachosmrodów wspinam się Hożą do Łącznej. Jadę na Podbórz i pędzę Miodową do Głębokiego. Wojska, hala AA, Litewska i dom. O 18:00 jeszcze jasno, to zapowiedź częstszego popołudniowego kręcenia :-)

Wiosna idzie, to muzycznie aż się prosi o to , zwłaszcza w Dniu Mężczyzn ;-)

Załączam tylko mapkę z drogi powrotnej, do wykopu droga nudna...