Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2015

Dystans całkowity:413.72 km (w terenie 40.00 km; 9.67%)
Czas w ruchu:24:00
Średnia prędkość:17.24 km/h
Maksymalna prędkość:53.90 km/h
Suma podjazdów:2396 m
Maks. tętno maksymalne:167 (0 %)
Maks. tętno średnie:135 (0 %)
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:34.48 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 36.18km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 15 - do wykopu po raz drugi

Czwartek, 26 lutego 2015 · dodano: 26.02.2015 | Komentarze 6

Całe szczęście, że na wczorajszy ciężki ostrzał nie odpowiedziałem ostra kanonadą, ale jak wytrawny dowódca Wehrmachtu z lat 1944-45 zdecydowałem się na manewr odwrotu na z góry upatrzone pozycje. Dzięki temu przeciwnik wystrzelał najcięższa amunicję na ziemię niczyją, zachowałem spokój i zdolność do kontrataku , dzięki czemu dzisiaj uzyskałem w miarę bezboleśnie zgodę na rejzę do pracy na rowerku. Błyskawicznie - jak na mnie - wskoczyłem w zbroję i ruszyłem podobnie jak wczoraj przez park , Jasne Błonia, plac Grunwaldzki i Lotników i ścieżkami do Odry. Tym razem do bramy na Bytomskiej przez Bulwar Gdański, zawsze to kilkaset metrów więcej ;-) Po pracy ruszamy z Arkiem zobaczyć miejsce dzisiejszej katastrofy kolejowej w Warzymicach. Na chwilę techniczna przerwa na Bulwarze Gdańskim , potem przez Most Długi i w lewo do dworca, Owocowa, Sowińskiego, Mieszka, Południowa i jesteśmy w Warzymicach.


Korek na Trasie stoi jak młodemu w noc poślubną ;-)

Miejsce zderzenia pociągu z wywrotką wyglądało przerażająco, żal mi ludzi, których furgonetkę debil z wywrotki zmiótł z drogi...
Fotorelację z miejsca wypadku znajdziecie tutaj.

Arek odprowadził mnie do rondka w Będargowie i pożegnaliśmy się, on ruszył na Niemcy, ja na Stobno. Upewniłem się, że wolę jeździć sam, bo wtedy nie mam wyraźnego dowodu na to, jaki jestem cienki bolo. Nie byłem w stanie dotrzymać Arkowi koła po prostu nigdzie. Marzenia o jeździe z koksami odkładam na święty dygdy, będę turlał się swoim tempem i nie marnował ich czasu. Przed wyjazdem z pracy wysłałem małżowinie esemesa, ze planowany powrót to 17:45 - o 17:30 usłyszałem dzwony z kościoła na Mierzynie. Przede mną Topolowa, pakujemy do Żyznej , z Modrej do hali AA wziętej z dalszego boku dla nabicia dystansu, Litewska i dom. Spóźnienie 5 minutowe nie wzbudza wczorajszych demonów. Jest dobrze :-)

Załączam dwie mapki - taka garminowa sytuacja :-)
Muzycznie wspominam dawne czasy ...





  • DST 49.76km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 20.04km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 14 - do wykopu po raz pierwszy

Środa, 25 lutego 2015 · dodano: 25.02.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj pojechałem rowerem do portu, gdzie pracuję. Dobrym pretekstem było zamknięcie mostu Długiego. Arek jeździ już od poniedziałku, ja będę się starał pogodzić obowiązki służbowe i domowe, wymagające nieodzownej asysty samochodowej, z przyjemnością dojazdu rowerem. Bo to jest przyjemność. Rano droga przez pusty park, Jasne Błonia i ścieżkami rowerowymi przez Plac Grunwaldzki nad Odrę, przejazd przez chodnik na moście i już brama wjazdowa na Bytomskiej... Raptem kilka minut dłużej niż autem. Po pracy wracamy razem z Arkiem, kierujemy się na Przecław przez Wyspę Pucką. Oj, błotniście przy wale, i to tak, ze w końcu jedziemy jego koroną. Aparat miałem w plecaku, nie chciałem się zatrzymywać - warto wrócić tam na parę fotek, ale dopiero jak ziemia podeschnie. Potem sajgon przy Dziewokliczu z włączeniem się do ruchu - na przeciwległy pas wpuścili nas wojacy, no i jak tu ich nie szanować ? Arek pokazał mi betonowy singielek którym dojechaliśmy do ulicy prowadzącej do skrzyżowania na Ustowo. Ale pojechaliśmy nad "autostradą" starym zamkniętym mostkiem.

 Arek na mostku w Ustowie



No i mały ja

W stronę Przecławia ruszyliśmy gruntówką za Ustowem, znowu błocka sporo jak się płyty skończyły. Tylko na błocku miałem podobne wyniki jak Arek, bo na asfalcie odjeżdżał mi jak Porsche furmance :-) W Przecławiu pożegnaliśmy się, on pomknął ponabijać kilometry do Niemiec, a ja obrałem kierunek na dom. W czasie Wielkiego Postu diabeł kusi szczególnie mocno, więc zamiast najkrótszej drogi wybrałem trasę przez Karwowo i Smolęcin. Chciałem zobaczyć majestatyczne ruiny kościoła w Karwowie, zdążyłem jeszcze w świetle dziennym.


Ruina kościoła w Karwowie. 

Jak na wiejski kościół zwłaszcza wieża robi wrażenie. Po drodze do Smolęcina pierwsze telefony z domu - bo miałem być prosto po pracy... W oczekiwaniu nieuchronnego pojechałem przez Barnisław / Warnik / Stobno do Topolowej, stamtąd już w ciemnościach przez Żyzną / halę AA i Litewską do domu, gdzie przywitała mnie eskadra niszczycieli II RP, czyli Grom,Wicher, Burza i Błyskawica w osobie mojej małżonki. Nawałnica ogniowa była druzgocąca, nikt nie słyszał mojego S.O.S., przyszło zatem na dnie z honorem lec...

Info dla Uli - Connect od 2 tygodni znowu przyjmuje dane z formatu GPX, ale nie może być idealnie - bo nie skleił mi drogi do pracy z powrotną, dlatego 2 mapki...

Muzycznie wczorajszą burzę możemy podsumować następująco ;-)





  • DST 69.34km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 20.29km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 282m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 13 - Trzebież przez Zalesie

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 6

Prolog - sobotni wieczór z łataniem dziur w dętce, po zalepieniu jednej odezwała się druga. Operację naprawcze idą mi już coraz lepiej - ale ten sezon rozpoczął się wyjątkowo pechowo...
Dzisiaj chciałem przejechać 60 km i jak to ostatnio bywa nie miałem sprecyzowanego planu. Najpierw chciałem pojechać na rekonesans dopracowy przed planowanym zamknięciem mostu i zahaczyć o Kołowo , ale miał być wiatr zachodni a lubię do domu wracać z wiatrem jeżeli mogę wybierać... Jechałem na zachód tak, aby jak najdłużej mieć wybór i ostatecznie pojechałem przez Bezrzecze i Dobrą , skąd wybrałem opcję na Trzebież, ale przez terenowe drogi od Grzepnicy do Zalesia. Nie było aż tak błotniście, jak się tego obawiałem, w sumie tylko jeden poślizg na błocie z podpórką na ostatnim zakręcie przez Zalesiem. Tradycyjny postój na mostku pod Węgornikiem, tak Magneto chciał rozprostować kości ...


Magneto w zwisie podsiodełkowym ...

Od Zalesia juz głównie asfalty, na początku leśnej pożarówki nr 14 rozglądałem się za grobem niemieckiego leśniczego, ale będę musiał lepiej go zlokalizować i wybrać się tam z wycieczką celową, bo z drogi nie mogłem go wypatrzyć,a czas trochę gonił. Po kolejnych 12 km zameldowałem się w Trzebieży.


Magneto polubił wodę ... 

Pokrzepiłem się batonem , wszystko jeszcze pozamykane, a sklepiki nie nadają się do zostawienia tam roweru bez zamknięcia.
Było zimno, ruszam w kierunku domu. Od tej pory anioł odpowiedzialny za wiatr postanowił skupić się nad odpowiednim jego sterowaniem. Mam wrażenie, że zmieniał on kierunek tak, aby zawsze wiać prosto w mordkę. Zgarbiłem się nad kierownicą, zacisnąłem zęby i wytrwale pedałowałem. Chwila przerwy w Niekłończycy na fotkę kościoła ...


Kościół NMP w Niekłończycy

Zaraz obok kościoła okazały dawny denkmal, przerobiony jak to często bywa "na religijnie". Obok niewielki kamień, ufundowany przez 3ch zapewne byłych mieszkańców wsi,z nazwiskami, które oryginalnie były zapewne wyryte na tablicy denkmalowej oraz z inskrypcję o pamięci milionów Polaków i Niemców poległych w IIWŚ.

 
Niekłończyckie denkmale

Przez Niekłończycę można przejechać nową ścieżką , do Dębostrowu w sumie też, ale trzeba skakać na drugą stronę ulicy. W lecie przy dużym ruchu to może być przydatne. W miarę szybko dotarłem do Jasienicy, tamtejsze ZPLe dwukrotnie pozwalały mi jechać ścieżką, czekając ze skrętem aż przejadę. Było to dla mnie takim szokiem, że przy próbie głębokiego dziękczynnego ukłonu mało nie wywinąłem orła... Potem industrialnie koło ZCH, pomnik w Trzeszczynie z małym postojem i dalej ścieżką w stronę Głębokiego. Próbowałem tam przez chwilę utrzymać się na kole chwata, który mnie minął, ale szybko dałem sobie spokój i trzymałem równe tempo koło 20 km/h. Koło Pilchowa kretyn jadący koło kolegi nie zjechał za niego, przez co musiałem się ratować zjazdem na trawę. Obrzuciłem go karnymi kutasami, ale nie zatrzymał się, aby przedyskutować sytuację. Już bez dalszych emocji Głębokie / hala AA / Litewska i dom. Widzę, ze sporo znajomych dzisiaj jeździło lub biegało - Mirku, wracaj jak najszybciej do zdrowia i dołącz do naszej gromadki :-)



  • DST 52.42km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.66km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 12 - Improwizacja

Środa, 18 lutego 2015 · dodano: 18.02.2015 | Komentarze 7

Na dziś zaplanowałem sobie dzień wolny - parę spraw do załatwienia i okazja do wyskoczenia na rower. Przy wczorajszym wieczornym śledziku i tym, w czym on lubi pływać, rodziły się plany nieomal mocarstwowe. A czemu nie pyknąć pierwszej w tym roku setki ? Hajże na Ueckermuende , a jak nie to no to może jakiś piknik w Trzebieży:-) Miało być ciepło i słonecznie, a dzień wstał szarobury i zimnym wiatrem. Planowane kilometry zaczęły się kurczyć jak pewna część męskiego ciała w zimnej wodzie, sprawozałatwianie przedłużało się, a podczas tego solidnie zmarzłem. Do wyjazdu byłem gotowy dopiero koło 12:00 - no to sobie zjadłem w domu przygotowany na rowerowy bankiecik makaron z fetą i warzywami, odziałem zbroję - zapominając o pasku tętna ... ale nie miałem siły na rozbieranie tych milionów warstw i zakładaniu ich ponownie. Ruszam w stronę Bramy Głównej cmentarza, potem się zdecyduje, co dalej. Przy bramie spotykam kolegę Artura, pierwsza przerwa gadulcowa... Odwiedziny grobu dziadka, chwila zadumy i wyjeżdżam na Mieszka.


Magneto frasobliwy ...

Wieje od zachodu, centralnie w paszczę. Telefon dzwoni co chwila, nie ma co się za bardzo rozpędzać, ale jak już jestem w tamtym rejonie, to skoczymy na Warnik. No rekordów na Warniku nie było, wiatr idealnie w osi podjazdu :-) Na Warniku w wiacie kolejna porcja przeszkadzających telefonów, czas mija, ciało stygnie... Improwizowana trasa prowadzi dalej na Dołuje, tam się zobaczy... No z wiatrem to miło jechać, moi państwo, docieramy do Dołuj. Tam nie zapomniałem obejrzeć czegoś, co było kiedyś denkmalem, a teraz jest tubą propagandy sukcesu ...


Byliśmy-Jesteśmy-Będziemy, tja...  

Jest tam dopisane czwarte słowo, mam nadzieję, że Magneto nie zdążył go przeczytać. Chętnym polecam odwiedziny tego skwerku.
W sumie, słoneczko świeci, czas w miarę OK, decyduję się na powrót przez Dobrą od strony Lubieszyna. Docieram do drogi z hopkami, licząc na w miarę słaby ruch - niestety,mylny błąd... Auto za autem w obie strony, starałem się to po prostu jak najszybciej mieć za sobą. Kulminacją było wyprzedzanie przez TIRa. Chwila odpoczynku z batonem figowym koło kościoła w Dobrej i tam ciekawe znalezisko , płyta denkmalowa, nawet za bardzo nie poniszczona... I WŚ wyrwała sporo mieszkańców gminy z rejestru żyjących ...


Denkmal przy kościele w Dobrej

Nie chciałem ryzykować kokodżambo przez Wołczkowo, na dziś rejestracji ZPL mam dosyć. Jadę przez Grzepnicę i Sławoszewo, od Bartoszewa już wyczekiwana ścieżka rowerowa. Pedałuję przez Głębokie , halę AA i Litewską do domu. Zasłużona ciepła kąpiel, pragnienie gaszę rozpuszczoną multiwitaminą. Czas Wielkiego Postu rozpoczęty, izochmielniki odstawione.


  • DST 52.57km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 20.48km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • HRmax 167
  • HRavg 128
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 11 - Dzień Kota i nowy kumpel

Niedziela, 15 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 13

Dzisiaj był Dzień Kota, Jestem wielbicielem tych sierciuchowatych mend - bez wzajemności. Wybór zatem był prosty - kotek z Loecknitz.
Wyruszylim bladym świtem, to jest po 09:00 Litewską w stronę hali AA. Noga, jakby świadoma tego, że dziś się nie wspinamy, podawała wręcz przerażająco dobrze. Do tego stopnia, że na segmencie garminowym ul.Nauczycielska jestem na 3cim miejscu, a Grzesiek za mną ... Grzesiek, przepraszam, no taka sytuacja - podjedź to, proszę w swoim stylu i niech to wróci do normalności, bo jakoś tak nie bardzo... Do Loecknitz super ścieżkami, ach, jak mi tego brakowało... Na liczniku często gościła 30ka, przez co do kotka dojechałem ze straszliwą jak na moje umiejętności i porę roku i nędzną oponę średnią, tj. 23 km/h. Moja małżonka kategorycznie zażądała, żebym znalazł sobie kompana do jazdy ze względów bezpieczeństwa. Rozejrzałem się po domu - zgłosił się Magneto...


Magneto na kocie ...

Pora na kultową słit-focię z Ironmanem z trąbką - w kieszonce widać ryjek Magneto, a Ironman zdaje się trzymać mnie ręką za dupę - co
niniejszym dementuję ...


Nie licz na pocałunek, Ironmanie ...

Będę musiał poprosić Teściową, żeby zrobiła mi jakiś wieszaczek dla Magneto, bo jego magnetyczne łapki za słabo trzymają się kierownicy i kablarni. Dopóki mam wiatrówkę, to jakoś sobie poradzimy, ale sezon wiosenno-letni wymaga przygotowań logistycznych.
Od wyjazdu z Loecknitz pojawił się wiatroczasowstrzymywacz, jakby ktoś doczepił mi przyczepkę. Pojawiły się też nowe wartości akustyczne w postaci śmignięć szos, które spragnione kilometrów wypadły na asfalt. Tu uwaga - młodzi szosowcy nie pozdrawiają...
Rozumiem, są zatopieni w analizach segmentów na Stravie i Garminie , powtarzając mantrę :
Najczęściej pozdrawiamy się my, bikerzy w średnim i starszym wieku, nie musimy się nigdzie śpieszyć ...

Nie przedłużałem dzisiejszej męki, pociągnąłem przez Boock na Blankensee ...


Kościółek w Boock

Doturlałem się przez Buk do Dobrej, wybrałem kokodżambo przez Wołczkowo. Nie ma złudzeń, tam jeżdżą autami same ch*je...
Potem Głębokie, hala AA, Litewska i dom.
To był fajny rowerowy weekend, dystansowo może szału nie było, ale frajdy i przyjemności po pachy.

Muzycznie monokultura, "Good Charlotte" po prostu zapodają w moim rytmie kręcenia korby. W końcówce wspomogłem się Rammsteinem.
Ale w Dniu Kota muszę Was uraczyć tym oto utworem ;-)




  • DST 53.20km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • HRmax 160
  • HRavg 135
  • Podjazdy 675m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 10 - Korona Północy

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 7

Z uwagi na poranne przymrozki i rodzinne obowiązki wyruszyłem dopiero po 11stej...


Chyba Ulę już tu znają ;-)

Opanowała mnie żądza wspinaczki, w związku z czym wyruszyłem drogą Głębokie/Pilchowo i dalej pod górę na Leśno Górne. Pies tym razem zapamiętał poprzednie kopy,zszedł z drogi i gapił się z bezpiecznej odległości. Założyłem pas do badania tętna - co może lepiej podbić ciśnienie niż przejazd przez Police w samo południe ;-) Rozpocząłem zaliczanie Korony Północy od wzniesienia przęsocińskiego.
Potem przyszedł czas na nowe odkrycie - ul. Inwalidzka, fajna ulica do wspinaczki... 


Kościół na ul.Inwalidzkiej

Potem już banał - podjazd nad Odrą i Kościelną, następnie ostra wspinaczka pod Strzałowską, potem Zielna, Świętojańska, Robotnicza, Hoża, Łączna, zjazd Duńską , powrót przez park do domu....
To znaczy prawie banał - słońce sprawiło, ze na ulice wylegli pólnocni bramini oraz istoty z innej odległej galaktyki, którym ziemska grawitacja sprawia kłopoty. To skutkuje zwiększona podażą potłuczonego szkła na ulicach - państwo nie potrafi rozwiązać problemu skupu butelek... Musiałem się nadziać na szkiełko, bo Strzałowską robiłem już na flaczejącym przednim kole. Nie chciało mi się tracić czasu na klejenie lub wymianę, dopompowywałem po drodze do domu 2 razy. Rozumiem patologiczne dzielnice, ale co robi szkło na DDRce na Łącznej ? I to w miejscach, gdzie nie ma nawet ławki spożywczej ? Chamie zbuntowany, anonimowy żulu, oby Ci zaszkodziła zawartość butelki, która uszkodziła oponę Przecinaka...

Bardzo proszę o podanie ulic, które na tej trasie można jeszcze podjechać i taki wyczyn nazwać Wielką Koroną Północy ...
Pewnie Narciarska i potem brukiem Golęcińskiej do Nehringa ...

Muzycznie non-toper "Good Charlotte", ze 3 razy przeleciałem w kółko swoją play-listę.

Artystycznie - wymalowałem na mapie głowę kosmity, który siorbie wodę z Odry ;-)


  • DST 7.15km
  • Czas 01:00
  • VAVG 8:23km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 10

Czwartek, 12 lutego 2015 · dodano: 12.02.2015 | Komentarze 3

Dzisiaj chodzing antypączkowy - jeżeli wierzyć kaloriolicznikowi to przegrałem z pączkowymi potworami ;-)
Nie pomogło 20 min świńskiego truchtu od 30tej minuty, ale liczy się podjęcie walki, nieprawdaż ?

Spróbuję utrzymać pozycje, walka ze słabościami ciała i ducha nie ma końca ...


  • DST 7.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 8:34km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 9

Środa, 11 lutego 2015 · dodano: 11.02.2015 | Komentarze 2

Kolejna porcja chodzingu - przygotowanie miejsca na jutrzejsze pączki...
20 min chód - 20 min świński trucht - 20 min chód
Zeszczupleć do rozmiaru Iggy Popa, ale raczej nie w sposób, w jaki on musiał to zrobić ;-)



  • DST 7.40km
  • Czas 01:01
  • VAVG 8:14km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 8

Poniedziałek, 9 lutego 2015 · dodano: 09.02.2015 | Komentarze 4

Na dobry początek tygodnia porcja chodzingu, aby wypocić soki z trujących roślin przyjętych w karnawałowy weekend :-)
Przed nami jeszcze jeden - niech się dzieje :-)
Burn fat beach, hell yeah !

 


  • DST 6.40km
  • Czas 01:00
  • VAVG 9:22km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 7

Niedziela, 8 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 0

Mało mi było jazdy na rowerze, domęczyłem się godzinnym chodzingiem.
Sezon coraz bliżej, nie wybaczy braku przygotowania fizycznego...
Burn fat bitch :-)