Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:618.41 km (w terenie 101.00 km; 16.33%)
Czas w ruchu:28:35
Średnia prędkość:21.64 km/h
Maksymalna prędkość:56.80 km/h
Suma podjazdów:2048 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:61.84 km i 2h 51m
Więcej statystyk
  • DST 150.43km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:31
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Podjazdy 438m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Etap 67

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 3

W Niemcy idziemy, drodzy panowie, w Niemcy idziemy, nim piąta seta zaszumi w głowie , szóstą jedziemy :-)
Z zimną krwią zaplanowana wycieczka do Schwedt w towarzystwie wyścigowych koksów, miało być 120 km, ale wyszło więcej.
Mamy startować od Arka z Warzymic o 08:30, ale zanim MAMIL się zebrał , to dotarłem 08:40. Arek, Krzysiek i Paweł już czekają, ruszamy na Warnik i dalej na Ledenthin. Poranna moc jest, wprowadzam peleton na Warnik i harcuję z przodu. Arek jako znawca terenów prowadzi nas przez Nadrensee na Storkow przez fajną techniczną drogę przy autostradzie, potem wspinaczka w stronę wiatraka, tam krótki przegrany (nie ostatni) podjazd z Krzyśkiem :-)

 
Wiatrak przed Storkow

Storkow kryje kolejne niespodzianki, w postaci denkmala oraz diabelskiego kamienia.
Jako pasjonat historii postanawiam dokumentować denkmale z I WŚ, co średnio podoba się mojemu peletonowi...


Diabelski kamień ze Storkow


To denkmal ze Storkowa

Dalej droga prowadzi przez Penkun i Sommerdorf do Grunz - Krzysiek i Paweł jeszcze nie widzieli samolotu z ogródka.


W końcu klasyczna jaskółka :-)


W Grunz też można znaleźć denkmal 1914-1918

Potem przebijamy się przez pola i chaszcze na Wartin, mija 50 km i zaczynam już odstawać od koksowego peletonu.
Kierujemy się na Cesekow , przez który prowadzę jako nawigator i dalej na Kunow. Z mojego punktu widzenia Kunow okazuje się bardzo ciekay - mają aż dwa denkmale - jeden upamiętniajacy 3 pruskie wojny : z Danią, z Austrią i z Francją.


Kunow - stary denkmal part 1


Kunow - strary denkmal part 2


Kunow - denkmal 1914-1918




Kunow - zniecierpliwony peleton

Dalej na Schwedt przez Hochenfelde z fajnym zjazdem i Blumenhagen z kolejnym denkmalem.


Denkmal z Blumenhagen

Przed Schwedt w Vierraden fotografuję gospodarstwo, które mógłbym kiedyś kupić :-)


Może na tej wieży spotkam swoją białą damę ?

W Schwedt krótka wizyta w MM i na kebabie u Turka, na sesję foto wrócę sam, peleton już napierał na powrót.
Szlak Oder-Neisse to dla mnie szok - autostrada dla rowerów, na góralach lecimy ponad 28 km/h, to dla mnie kosmos...
W Mescherin Arek kieruje nas na Tantow, niestety głównie podjazdowo. Z planowanego w Krackow piwka nici - knajpa szykuje się do wesela. Objeżdżamy Lebhener See Arkowymi betonówkami - też niestety podjazadowo do Ladenthin. Tam pada mój Garnin, wielopiętrowym przekleństwom nie ma końca...  Żegnamy się w Warzymicach i wracam do siebie tak jak przyjechałem - Cukrowa / Nowoeuropejska / Taczaka / Szeroka / Szafera / Litewska. Do wyniku Arka dopisuję sobie 2 x 11 km + czas w ruchu 32 min na dojazd i 35 min na powrót. Wyprawa niezwykle udana :-)

Poniżej mapka Arka.




  • DST 50.33km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 22.88km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Podjazdy 151m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 66

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 28.08.2014 | Komentarze 3

Dwa dni wypadły z rowerowego życiorysu - bezlitosna żona i teść zagonili do robót przy domu...
Dzisiaj patronka kolarzy wynagrodziła mi wyrzeczenia ładną pogodą. Ruszyłem późno, dopiero koło 18:00 - czyli plany trzeba było zweryfikować z 60 na 50 km ... Wbijam się pracowicie w strój MAMILA i hey ho, let's go. Na Wincentego Pola napotykam karka na góralu, wyraźnie drażni go mój mamilowy strój i pędzi co sił, żebym go nie wyprzedził. Nie wie, z kim tańczy , rozumie swój błąd i nie podejmuje dalszej walki ;-) Kieruję się przez Pilchowo ścieżką do ZCH Police, bo chcę rzucić okiem na kolejki TIRów z zawodowego powodu. Od Pilichowa siada mi na koło pasożyt, co zmian nie daje, no to cisnę, żeby go zgubić, ale trzyma się gadzina aż do Trzeszczyna, gdzie odbijam na ZCH a on kontynuuje do Polic.


Pomnik więźniów KL Politz

Dalej w stronę ZCH, kolejka TIRów robi się imponująca, czyli produkcja wznowiona. Postanawiam wykorzystać dobre tempo i pierwszy raz przejechać 25 km w godzinę, ostatnio zabrakło mi kilkuset metrów. Między ZCH a Jasienicą dokumentuję polsko-niemiecki denkmal.



Dalej gonię kilometry i wygląda na to, ze zamiast na asfalcie będę kończył 25 km na na pożarówce nr 27. Spokojny las jest świadkiem epickiego finiszu po szutrze przy akompaniamencie jęków,motywacyjnych mantr w stylu "dajesz, k*@#a" i w końcu radosnego wrzasku.
Pomagał mi "Clan of Xymox" i wypadło na kawałek "There is no tomorrow"... 


25 na godzinę

Las robi się już uroczo jesienny z fioletem wrzosów, ale nie ma czasu na grzyby tym razem.


Miałbym takie widoki i zapachy zamienić na szosę ???

Potem 115ka w stronę pożarówki nr 15 i zwrot na Tanowo. Na mostku dobija tylne koło - uuups, flaczejemy. Przy moich zdolnościach wymiana zakończyłaby się już w nocy więc decyduję się na pompowanie. Kolejny raz pompuję w Pilchowie ale już wiem, że dojadę do domu. Na finiszowych kilometrach pozwalam sobie na parę udanych zrywów. Melduję się w domu o 20:20, uzupełniam poziom elektrolitów za pomocą 2 małych Łomży Export, spożywam kolację w towarzystwie małżonki i naprawiam dętkę - okazuje się, że w oponie tkwi cienki drucik, rafalala jego mać. nie wiem, gdzie mogłem go podłapać.


  • DST 83.99km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 20.49km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Podjazdy 431m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 65

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 5

Dzisiaj postanowiłem zmierzyć się ze szlakiem Orła Bielika, mimo, ze koks Arek mówił, ze to za wysokie progi na leszczykowe nogi. Ale przecież butowanie podjazdów jest jak najbardziej wpisane w leszczostwo, dlatego postanowiłem nie zmieniać planów. Na Cukrową dotarłem 10 minut wcześniej, niż na wiosenna ustawkę z Arkiem - czyli forma niby jest ;-) Obawiałem się drogi na Auchan, ale okazuje się, że jest ścieżka. Droga do początku szlaku via Ustowo i Kurowo wiedzie przez dziurawy asfalt, ale za to widoki są wyborne. Zdjęcia moim aparatem i tak by tego nie oddały - kto ciekaw, musi sam to przeżyć, zaręczam, ze nie pożałuje. Wjazd na szlak nieco karkołomny ...


 Siadło Dolne - dojazd do Bielika

Wiem, co mnie czeka, ale liczę, że dam radę. Niestety, okazuje się, ze tysiące km po plaskaczu nie przygotują na ten podjazd. Trzeba poćwiczyć na stromiźnie. Blatów spokojnie wystarczy, ale brak siły w nogach... Wysiadłem na stromym kawałku przed zakrętem podjazdowym w lewo. Nie pomógł nawet "Rammstein" - tam chyba trzeba "Slayera", k%@#a ;-) No nic, oprócz Quistorpa full frontal , Bielik trafia na listę celów do zrealizowania - I will be back...


Mój bielikowy pogromca ...

Pikawa uspokaja się, oddech wraca szybko. Zwalczam pokusę natychmiastowego powrotu, jadę dalej - szlak jest w dobrym stanie głównie szutr, trochę piachu, na szczęście bez błota. Szlak kończy się krótkim, ale konkretnym podjazdem do Pargowa, ale helloł, przy autostradzie to pikuś, robię go na 2 blacie ;-) Miałem wracać przez Rosówek do domu, ale pogoda była tak ładna, ze ruszam w nieznane - tzn. przez Staffelde  do Mescherin.

Dobra droga zachęca mnie do zbadania fragmentu Oder-Neisse do Gartz. O dobrej jakości tego szlaku nie trzeba bywalców BS przekonywać. 

Na bulwarze widzę przy nabrzeżu statek "Kapitan Cook" pod polską banderą, ponoć w sezonie w niedzielę o 11:00 pływa do Szczecina.


Kapitan Cook i w tle przęsło nieistniejącego mostu

Miły widok dla fana "Rammstein"


W kawiarni w Gartz na roku spożywam zasłużony izotonik "Radeberger" oraz na otarcie łez po Bieliku pucharek lodów.



Po analizie mapy wybieram drogę na Tantow przez "Szlak Randow-Oder" , który polami omija Hohenreinkendorf. Po drodze znajduję studnię ze szlaku jakubowego oraz piękne konie i wolno biegającego kucyka, które znam ze zdjęć z blogu pani Tunisławy na BS, który mogę szczerze polecić z uwagi m.innymi właśnie na śliczne zdjęcia.


Jakubowa studnia z psalemem 23cim , w tle słoneczne panele...

Z Tantow ścieżką na Rosow z ciekawym kościołem - wieżę przerobiono na taras widokowy.

Kościół w Rosow

Stamtąd pomykam na Nadrensee i Pommelen - dokumentuję tam kolejny na tych terenach denkmal upamiętniający poległych lokalsów na polach bitew I WŚ


Denkmale to moje historyczne zboczenie, ale ten zwyczaj pokazuje, jak zmieniło się społeczeństwo od czasu rzezi w XX wieku, wtedy strata sąsiada była wstrząsem, teraz nawet nie znamy naszych sąsiadów...

Od Pommelen jadę po krótkim błądzeniu polami na Ladenthin , w szczerym polu łapie mnie pompa z jasnego nieba. Szybka akcja z nałożeniem pokrowca na plecak i jadę dalej, bo osiągnąłem stan pogodzenia się z losem - i tak już zmokłem, wiec lepiej przebierać nogami do domu :-)  W Ladenthin szybka fotka kościoła i jazda w stronę Warnika.


Kościół w Ladęcinie a za murem kolejny denkmal ...

Nie odmawiam sobie zjazdu z Warnika na Będargowo z przepyszną panorama miasta w tle, dalej Stobno, Mierzyn, Topolowa, Bezrzecze i na Litewskiej kolejna pompa. Finiszuję z "Listopadem" Comy na uszach, lubię kończyć wycieczki przy tym kawałku.
Mimo klęski na Bieliku wyprawa bardzo udana.

 






  • DST 21.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 21.24km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Podjazdy 246m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 64

Wtorek, 19 sierpnia 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 2

Dziś miał być szybki przejazd do Polic przed deszczem, ale niestety, wyjechałem dopiero po 18:00 , w pierwszych kroplach deszczu.
Liczyłem, że przeleci, ale przeleciał mnie już do Miodowej. Przeczekałem najgorsze 10 min pod wiatą przy polanie, i tak już byłem mokry, więc , żeby to zmoknięcie miało sens, to postanowiłem poświęcić siły w intencji szczecińskich uczestników BB 1008 i zrobiłem 3 x Miodową , po jednym razie za każdy 336 km odcinek, który ich czeka, bez względu na pogodę... Miodowa w deszczu i w strumieniu aut to prawdziwe wyzwanie, dlatego spokojnie zaliczam ten trening na plus... Na os.Zawadzkiego deszcz dobił mnie do końca, a w domu karczemna awantura o jazdę w deszczu. Innymi słowy - wszystko , jak trzeba ;-)


  • DST 43.04km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 23.69km/h
  • VMAX 37.60km/h
  • Podjazdy 119m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 63

Środa, 13 sierpnia 2014 · dodano: 13.08.2014 | Komentarze 4

Dzisiaj ostatni w tym tygodniu ruch na rowerze, więc oby dokręcić do 3200...
Wybór pada na pętlę industrialną - Tanowo / Trzeszczyn / ZCH / Jasienica / Tatynia i standardowo ścieżką via Głębokie do domu. Od Pilchowa gonię bikera jadącego na moim (lub lepszym) poziomie - jadę swoim tempem, a on słabnie na podjeździe przed Głębokim, jest mój, już do skrzyżowania mnie nie doszedł :-) Bardzo dziękuję koksom za inspirację do wspinaczki na Miodową, dało to dużo mojej psyche na trasowych podjazdach :-) Przed domem dla pewności robię okrążenie szpitala na Unii, szkoda, ze już w tym tygodniu nie pojeżdżę, takie rodzinne życie. Życzę znajomym dobrej formy i powodzenia na Miedwiu i w Nowogardzie, z fartem chłopaki :-)




  • DST 105.03km
  • Teren 12.00km
  • Czas 05:08
  • VAVG 20.46km/h
  • VMAX 56.80km/h
  • Podjazdy 419m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 62

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 5

08:30 ruszam zobaczyć samolot w Grunz. Wspinaczka pustą jeszcze Koralową, zjazd do Redlicy z nowym rekordem pełnej q* , Lubieszyn i na południe przez Grambow i Schwennenz w stronę Krackow.


Dźwig przy turbinie

Trwają prace nad turbinami wiatrowymi, na szczęście wiatr nie stanowi na razie przeszkody. Dobrze jedzie się ścieżką, urozmaicenia góra-dół, w Lebehn znajduję kolejny denkmal, który dokumentuję.


Druga wojna przetrzebiła populację wioski...

Od lodziarni jadę na mapę Garmina, jest OK, tylko ja źle ją w jednym miejscu zinterpretowałem i muszę wracać się z pola.
Przez Wollin docieram do Penkun, pierwszy raz jestem poniżej autostrady. W Sommersdorfie spotykam sympatycznego bociana.


 Bociek z Sommersdorfu

Już blisko do Grunz , udaje mi się trafić na parking Tupolewa...


Ktoś miał fantazję i wytrwałość do realizacji marzenia :-)

Pora wracać - kierunek Loecknitz przez Schmoeln i Brussow. Arek ostrzegał przed podjazdem do Schmoeln - faktycznie nieprzyjemny, dodatkowo myli to, że go nie widać, po prostu w pewnym momencie nogi przestają jechać ;-) W Brussow rozczarowanie - na rynku budka w barwach mojego ulubionego izotonika Radeberger , niestety zamknięta... Przed Loeckintz wyprzedza mnie niemiecki szosowiec, jeszcze mam na tyle siły, żeby załapać się na koło do centrum, gdzie odbijam na Boock. balej Blankensee, Dobra, Wołczkowo, Głębokie i dom.
Zaliczyłem pierwsze kolarskie pół litra, czyli pięć tegorocznych wypraw powyżej 100km. Pijemy dalej :-)   




  • DST 42.62km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 21.49km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Podjazdy 244m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 61

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 3

W sobotę zezwolenie tylko na krótka poranną jazdę. Wybieram wariant sentymentalny - ruszam Miodową, potem na Wodozbiór.


Wieża widokowa na Wodozbiorze  

Potem zaczynam testy Garmina Dakoty20 , jadę z mapą przez pola - chcę na Ostoi-Zagórskiego, trafiam do Przęsocina, też fajnie ;-)
Przydał się karabińczyk, bo na wertepach straciłbym sprzęt... Nie polecam tej trasy po deszczu - będzie trudna do pokonania...


Kościół w Przęsocinie

Jadę po przęsocińskim bruku w stronę mojej starej dzielnicy, Stołczyna, gdzie spędzałem u Dziadków każde wakacje i gdzie mieszkałem całe studia. Trasa Przęsocin-Szczecin jest jeszcze gorsza od Dobra-Wołczkowo, staram się jak najszybciej ją pokonać... Skręcam w Policką, chwilę spędzam przy miejscu, gdzie kiedyś był dom Dziadków. Trudno poznać te okolice, masa domów została wyburzonych.


Kościół w Stołczynie

Mijam kościół z 1725 roku i dalej w dół Kościelną.


Bunkier pelot  

Na skrzyżowaniu Kościelnej i Dąbrówki rzuca się w oczy chyba najwyższy w Szczecinie schron przeciwlotniczy.
Widoki jedne z najlepszych w Szczecinie, żule mogą nacieszyć oczy ;-)


Odra i Jezioro Dąbie

Dalej w dół do ul.Nad Odrą - tu poprawiam rekord prędkości, jedyne przeszkody to żulia krążąca po ulicy...
Kontynuuję w stronę Polic, niegdysiejszego przemysłu już nie ma, padła cementownia, huta, cegielnia, papiernia ...


Ruiny papierni w Skolwinie

Przez centrum Polic docieram do ścieżki rowerowej, tam zgodnie współpracuję z polickim rowerzystą aż do Pilchowa, jechało się tym przyjemniej, że był skropiony doskonałą wodą toaletową ;-) Potem Głębokie i dom.



  • DST 23.19km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 19.33km/h
  • VMAX 42.19km/h
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 60 - 3000 !

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 6

Dzisiejsza przejażdżka miała charakter jubileuszowy - dokrętka do 3000 km. Pierwotnie miał to być objazd jeziora Głębokie, ale co, jeśli byłoby to za mało ? Zaczynamy zatem od wspinaczki na Miodową ,po czym dla odmiany z Andersena myk do Duńskiej i hajda w dół, kierunek Chopina, nieprzyjemny tępy długi podjazd na Skarbówek, ale w końcu to jubileusz, nie marudzimy. Pamiątkowy 3000 km wyznaczamy sobie na szczycie Gubałówki i dokumentujemy to stosowną słitfocią. Potem pozwalam Przecinakowi nacieszyć się zjazdem przez las Doliną 7 Młynów. Opieram się postępującej bicyklozie (nałóg szepcze : dokręć jeszcze przynajmniej 5 km naokoło Głębokiego) i jadę spokojnie do domu, 20  km też jest dla ludzi :-) 
W styczniu sądziłem, ze 3 kilo kilometrów to będzie całoroczny urobek, czyli teraz jadę już "górką"... 5 tysia chyba się nie uda, czyli celuję w dorobek Arka z jego pierwszego roku na BikeStats , do boju :-)


  • DST 50.83km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 22.59km/h
  • VMAX 36.25km/h
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 59

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj po pracy praktycznie powtórka wczorajszej eskapady - korekta to wjazd do Niemiec przez Topolową / Stobno / Bobolin , ponieważ Arek wspominał o swojej pętelce i chciałem dać sobie szansę na spotkanie. Wytrząsłem specjalnie 4 litery na schwennentskim bruku, żeby wypróbować nową maść na ból d**y, chyba działa ;-) Potem na Grambow i dalej na Linken. Tam pozdrawiam rowerzystę jadącego z naprzeciwka, ale zostałem zignorowany, a za chwilę zawrócił i dużą prędkością wyprzedził mnie, nie utrzymałem mu się na kole...
Zauważyłem, że skręca na Gellin - tam jeszcze nie jechałem, postanowiłem zatem bez ciśnień pojechać za nim. Spotkania z Arkiem nie straciłem - i tak wybrał inna trasę. Na płytówce do Gellin zauważyłem, że mój gburowaty towarzysz wstaje z siodełka na byle podjeździe i obudził się we mnie duch rywalizacji ;-) Udało mi się go wkrótce dojechać i wyprzedzić na kolejnym z podjazdów , wygrałem też finisz do tablicy w Gellin. Tam kolega urwał mi się na 150-200 m (wąskie koła, łyda jak moje udo) , w Bismarck skręcił w lewo - czyżby do Blankensee ? Tak, czyli jedziemy dalej - a przecież na tej drodze też są podjazdy :-)  Wyprzedziłem go na długim podjeździe jakiś kwadrans do Blankensee , a ponieważ finisz był pod górkę ... tak - znowu wygrałem :-) Był to chyba lokals albo rodak mieszkający w Niemczech, bo pojechał na Pampow, a ja na Dobrą przez całą ścieżkę rowerową. Potem klasyka gatunku przez Wołczkowo i Głębokie.
Przed koszarami , dokładnie w tym samym miejscu, co wczoraj spotykam te same zagadane szosy - spotyka ich ten sam los, mijam ich jak wiatr :-) Do domu wracam znowu koło hali, bardzo wygodna nowa ścieżka.

PS - oczywiście opis wyścigu traktujemy z przymrużeniem oka, rozegrał się na dystansie 11km z prędkościami 28-34 km/h
Z wniosków początkującego ściganta - warto zachować chłodną głowę i jechać swoim tempem :-) No i warto czasem powspinać się na Miodową ...     


  • DST 47.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 46.44km/h
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 58

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 06.08.2014 | Komentarze 4

Upalny weekend spędzony w Warszawie - na marginesie tamtejsi miejscy bikerzy nie maja lekko, nasza infrastruktura moim zdaniem to wyższa półka. Po pracy i obejrzeniu finiszu dużych chłopców w TdP wyjazd celem rozruszania starych kości... Chcę w końcu odnaleźć Kutzow See koło Bismarck. Poczatek standardowy przez osiedle Zawadzkiego i Koralową , kierunek Dołuje i dalej na Lubieszyn. Tam łapię się na pierwsza w życiu podwózkę za ruszającą z cepeenu wywrotką, korzystam z tunelu aero aż do parkingu za granicą, gdzie mój dobrodziej zostaje zatrzymany przez bundespolizei do kontroli , moje pojawienie się zza wywroty było pewnym zaskoczeniem dla policjantów :-) Na marginesie dodam, ze max prędkość została właśnie osiągnięta za wywrotką, a nie na zjeździe do Redlicy ... 
Potem skręcam ze ścieżki przed Bismarck w prawo, kierując się na wcześniej nie odwiedzane Tanger i Hochenfelde. bardzo fajna płytowa droga kładziona na modłę niemiecką, czyli na szerokość kół pojazdów, dzięki czemu strzał w 4 litery jest co 3 metry, a nie co 50 cm ... Sporo niewielkich podjazdów/zjazdów i zakrętów, nie ma czasu na nudę. Generalnie w Tanger nie ma nic (jedna agroturystyka), w Hochenfelde jest mały pałacyk o nieznanym mi przeznaczeniu. Pora na odkrycie Kutzow See - za obozem młodzieżowym szutrowa droga w prawo i po chwili jestem na trawiastej plaży z pomostem pełnej kąpiących się lokalsów, ale i szczecinian. Próbuję przebić sie przez chaszcze wzdłuż jeziora, ale ostatecznie wracam na drogę na Ploewen, z której skręcam zaraz w prawo w pole i po krótkiej przeprawie polno-leśnym duktem ląduję na asfalcie Bismarck-Blankensee. Potem już żwawo w stronę domu, bo się ściemnia - na granicy krótki postój na batona i wymianę szkieł na rozjaśniające. Przy okazji odkrycie, że w Tanger wyłączył się gps w komórce...
Pora na decyzję o zakupie porządnego licznika albo niezawodnego gps... Potem Buk/Dobra/Wołczkowo/Głębokie - tym razem bez chamskich kierowców. Na wysokości koszar za Głębokim zdecydowanie pokonuje dwóch zagadanych szosowców (byli tak zaskoczeni, że nie dogonili mnie do końca koszar) i na fali entuzjazmu skutecznie ścigam się z wojskową cysterną. Za koszarami nowa ścieżka obok hali, bardzo fajna, będę korzystał na powrocie.
Dane kilometrowe z GoogleMaps , obciąłem sobie kilometr karny za awarię gps...
Po powrocie uczciłem obchody Dnia Piwa dwoma czeskimi izochmielnikami nabytymi onegdaj w Liedlu ...