Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
  • DST 33.94km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 23 - do wykopu # 7 na krokusowo

Środa, 18 marca 2015 · dodano: 18.03.2015 | Komentarze 5

Otrzyjcie już łzy płaczący, żale z serca wyzujcie. Wszyscy w Leszczyka wierzący, weselcie się, radujcie. Albowiem wdrapał się na rower i ruszył do pracy. Radosny, bez koksowych napinek, ot podróżnik, homo viator lub velocyperator... Wiatoru w twarz też nie brakowało, ale jechało się przyjemnie.

 
Poranne krokusy, jeszcze stulone...

Po pracy z kolegą Arkiem ruszamy na krokusową sesję foto, trochę na około, przez Trasę Zamkową. Wspinamy się z poziomu Jana z Kolna przez Admiralską do Parku Żeromskiego. Klucząc ścieżkami rowerowymi docieramy na Jasne Błonia, jest pięknie. Nawet widać gdzieniegdzie krokusy spoza tłumu ludzi.


Krokusy rozwinięte


Koksokrokus


Magneto w kwieciu

Arek chce zmierzyć się z "Różanką_uphill", czymu nie ? Po drodze próbujemy wspiąć się po szutrze od Słowackiego, udaje mi się, mimo troszkę za twardego przełożenia, Arek z kolei podszedł do tego szutru "za miękko" i slizgał się okrutnie. Nie walczył za wszelką cenę, aby nie ryzykować upadku - rozsądek jest w cenie, podjazd nigdzie nie ucieka, będzie czas, aby go pokonać. Potem ścigamy się na Różance - Arek miałby bardzo dobry czas, ale ... Garminy lubią płatać figle, przejazd nie zarejestrowany. Tym razem moja Dakota o dziwo zanotowała fakt przejazdu - o dziwo, bo w porannej sesji tamtędy jechałem i wtedy "nie zauważyła". Proponuję zaliczenie segmentu "Miodowa-las" boczną ścieżką obok szosy, łatwy ten kawałek nie jest. Męki idą "na marne" dzięki solidarnemu buntowi obu garminów ;-) Potem zjazd do Wojska przez Polanę Harcerską, jedziemy wspólnie do hali AA, gdzie się żegnamy. Na Wojska było trochę śmiechu przy mijankach z młodymi szosowcami i pannami z Bo-Go, rowerów na ulicach coraz więcej, co oczywiście cieszy :-)



  • DST 36.96km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 22 - 1000, czyli komediodramat w jednym akcie alias do wykopu # 6

Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 16.03.2015 | Komentarze 8

Po wczorajszej wspinaczce, która dała też trochę dystansu w poziomie, było wiadomo, że jadąc dziś do pracy osiągnę barierę 1000 km przejechanych w tym roku. Do wykopu potoczyłem się powolutku, unikając pokusy "Różanki Uphill", zresztą doszły mnie słuchy, że Cyborg_dymający_szosy_fullem_26" wkrótce zamknie temat na tym segmencie na dobre. Po pracy Arek kusi na zaliczenie garminowego segmentu na Taczaka, bo wiatr sprzyja. Ruszamy w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca...

Tu miało być zdjęcie, ale mój chujofon nie współpracuje dzisiaj z Google, tym samym kończy on swoją fotograficzną karierę. Albo będą zdjęcia z aparatu "normalnego", albo wcale. Mój cyfrowy analfabetyzm już nawet mnie nie denerwuje, godzę się z tym, ze jestem analogowym rupieciem. 

Tniemy do miasta, podjazd na Owocową, gdzie mogę podziwiać plecy Arka, potem przez Sowińskiego i Szwoleżerów pod cmentarz. Cieszymy się jazdą ścieżką wzdłuż parku wiecznego spoczynku. Powoli nadchodzi czas zmierzenia się z segmentem na Taczaka, uprzedzam Arka, ze zaczyna się od razu przy światłach. Skacze pierwszy , ja za nim. Po krótkiej chwili już go nie widzę w przyzwoitej odległości, a dosyć długo trzymałem 30kę na liczniku... Złośliwy Garmin nawet tego nie policzył, mam w dupie tą całą zabawę w segmenty, wyrzucam to z mózgu i wracam do "normalnego" jeżdżenia. Garmin potraktował mnie komediowo, a uświadomienie sobie nędzności swojego pedałowania na tle kolegów trąci dramatem. Dodatkowo to gdzieś tam pękł pierwszy tegoroczny tysiąc - zamiast huku fajerwerków miało to wydarzenie dla mnie gorzki efekt ludzkiego bengala, i to mało udanego, takiej cienkiej bździny...

Jedziemy razem przez Bezrzecze , nie muszę dodawać, ze segment na Nauczycielskiej też nie został mi zaliczony. Rozstajemy się na rondku za Redlicą, kieruję się przez płyty do drogi Dobra - Wołczkowo. Hartuję charakter jadąc centralnie pod wiatr, powoli mijam Wołczkowo / Głębokie, Wojska, Halę AA i docieram do domu. Jutro odpoczynek od roweru.

Koniec ze sportem, na to zdecydowanie za późno, nie te oczy. Niech żyje tempo turystyczno-fotograficzne :-)


  • DST 68.17km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Podjazdy 802m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 21 - Niepełna Wielka Korona Północy

Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 15.03.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj niedziela - wypadałoby zacząć od krótkiej modlitwy. Co prawda patronką kolarzy jest Madonna del Ghisallo, ale może bardziej porozumiem się z męskim patronem wspinaczy, czyli Św.Bernardem, w końcu bernardyny w beczułkach nie przenosiły na ratunek wody niegazowanej... O patronie tych, co pełzną z mozołem pod górę, wiem, że nie lubisz tych, co piją... To znaczy mało piją ... Miły jest ci wysiłek skruszonego grzesznika, który i przy stole i podczas wspinaczki daje z siebie wszystko... Zatem ofiaruję Ci mój trud na północnych pagórkach, ślubując, o niezłomny wspinaczu, że nie spocznę , dopóki nie wypocę toksyn z trujących roślin kręcąc przynajmniej 600m przewyższeń. Amen. No to alleluja i do przodu...  Na początek Miodowa, podczas zjazdu dogania mnie biker na czarnym Scotcie, pytając, czy udaję się z zbiórkę na Głębokim. Z uśmiechem wyjaśniam, że przy moich osiągach usmażą mnie już do Wołczkowa i grzecznie dziękuję za wspólną przejażdżkę. Śmiał się, mówiąc, że wszystko zależy od tego, ilu pojawi się wariatów, ale wcale nie jest tak tragicznie. Po czym jak przycisnął, to zniknął mi z oczu tak szybko, że zastanawiałem się, czy to wszystko mi się nie przywidziało... Faktycznie na Głębokim już formowała się sfora chartów i pędziwiatrów, ja mam inne zadanie na dzisiaj, kieruję się na Leśno. Robię podjazd z obu stron, każdy ma inną charakterystykę, więc nie jest to powtórzenie, bo ambicją moją dzisiaj było nie powtarzanie podjazdu tej samej ulicy. Po odpoczynku jazdą przez Police przyszła pora na wzniesienie przęsocińskie. Ruch zetpeeli pomógł mi przetrwać "Rammstein" , tupot butów Wehrmachtu w każdym Polaku budzi chęć do wzmożonego wysiłku ;-)  Po zjeździe skręcam w stronę Skolwina, zauważam w Mścięcinie głaz upamiętniający miejsce, gdzie stał kiedyś kościół.


Pamiątkowy głaz w Mścięcinie 

Na Skolwinie dłuższa chwila postoju na zamkniętym przejeździe, akurat żeby zebrać siły na podjazd pod Inwalidzką. Przy kościele tablica poświęcona gen.Borucie-Spiechowiczowi, który po powrocie z niewoli osiadł w tej dzielnicy.



Zaczyna przelotnie padać, ale jestem w miescu, z którego nie opłaca sie już wracać, taka sama droga. No to tańczymy dalej - raźno zmierzam na Stołczyn, podjeżdżam nad Odrą z przejściem w Kościelną. Udaje mi się omijać szklane pola minowe stawiane przez tamtejszą żulię, kręcę pod górę Ks.Dąbrówki. Potem pora na nowość - podjazd po bruku ul.Narciarską i Górską. Zwłaszcza ta druga dała mi w kość, mialem moment załamania, ale honorowo podjechałem w asyście gromkiej ożeszkurwymaci ;-)


Początek Narciarskiej


Bruk na Górskiej

Potem Golęcińską do Nehringa, stamtąd na spotkanie ze Strzałowską i Zielną. Po tym wysiłku byłem tak zakręcony, że zapomniałem o Świętojańskiej !!! Stąd tytuł "niepełna"... Potem Robotnicza i Hoża, dalej w Małe Błonia i na Podbórz, po czym zjazd Miodową z tradycyjnym zakończeniem Wojska / halą AA i Litewską.
Szkoda mi tej Świętojańskiej - ale już wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że gdy ją dołożę, a dodatkowo wczołgam się na Stalmacha, Rugiańską i Wilczą, to może to przynieść 1000 m na jeden dosiad bez konieczności wizyty pod Panoramą lub na Kołowie. Spróbuję tego przy następnej okazji, czego nie omieszkam zaraportować, rzecz jasna.

Muzycznie przyznaję sobie w nagrodę pieśń o koksie ;-) - dziękuję również Św.Bernardowi za wsparcie.



  • DST 38.52km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 20 - do wykopu po raz 5

Sobota, 14 marca 2015 · dodano: 14.03.2015 | Komentarze 5

Wpis dotyczący piątkowego wyjazdu, dodany drżącą ręką w sobotnie popołudnie... Ja wiedziałem, przeczuwałem, że w piątek 13go przyjęcie zaproszenia na imieniny kolegi będzie drogo kosztować... Dlaczego dziś rano te wstrętne ptaszyska darły dzioby tak głośno ? Dlaczego pająki tak strasznie tupały ? Dlaczego tak wcześnie musiałem martwą otworzyć powiekę ? Ale czy może być dobrze bez wódki ? No nie może ...  Wróćmy zatem w przebłysku pamięci do epickiego wyjazdu do pracy w piątek, dorzuciłem całe (!!!) 3 km (tutaj odzywają się okrzyki zaskoczenia i niedowierzania, przekształcające się w niekończącą się owację moich fanów) jadąc tym razem Trasą Zamkową z agrafką na wysokości nabrzeża Orlenu koło elektrowni. Potem do Bytomskiej przez most Portowy i docieram do wykopu, gdzie przerzucam robotę łopatą. Po pracy wizyta z Arkiem przy Kanale Przemysłowym i budowie spalarni śmieci. 


Arek i tajemniczy galeon

Na Hryniewieckiego pożegnanie z Arkiem i pakuję do domu przez estakadę nad Kanałem Parnickim, zwinnie wymijam korek koło Shella i zawracam na Trasę Zamkową przy elektrowni. Zjazd w Jana z Kolna i decyzja o sprawdzeniu trasy przez Sławomira i Rugiańską. Pomysł okazał się średni, duży ruch, nawet bardzo duży przy Przyjaciół Żołnierza. Na Bandurskiego ze dwóch staruszków wpychało się z bocznych ulic samochodami - starym ludziom zawsze najbardziej się śpieszy... Potem spokój na Kormoranów, dalej z Łącznej na Małe Błonia i dalej płytówką do Ostoi-Zagórskiego, skąd wsród samochodów na Podbórz. Przyjemny zjazd Miodową, chociaż przy mocarnym naciśnięciu pedałów na ostatnim zakręcie miałem przez chwilę pietra, ze łańcuch mi zleciał... Na szczęście alarm okazał się fałszywy, ale już prędkości nie poprawiłem. Tradycyjny powrót przez Wojska/halę AA i Litewską. 

Muzycznie dziś tylko to przychodzi mi na myśl ;-)
Załączona mapka z powrotu



  • DST 37.69km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 18.09km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Podjazdy 133m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 19 - do wykopu # 4

Środa, 11 marca 2015 · dodano: 11.03.2015 | Komentarze 10

Kolejny wyjazd do pracy, rano rozgrzałem się na stravowym "Różanka uphill" , panie Grzegorzu - trzeba będzie poprawić, bo chyba aż tak szybko tam nie biegłeś ;-) To jedyne emocje dojazdu - koło rzeki spotkałem kolegę z Polic, który zostawia auto przy stoczni i toczy się do pracy rowerkiem, potoczyliśmy się zatem razem... Po pracy analiza wiatru wypadła na niekorzyść północy, więc postanowiłem poprawić dwa segmenty, na których błotna żaba mi kroiła skórę. Hmm, teraz z "Owocowej" i "DDR Mieszka" spoglądam na nią z góry.
Różnice są tak nieistotne, że biorąc pod uwagę różnice płci koleżanka Ula jest ode mnie w realu jakoś ze dwa razy lepsza :-)
Może skorzystać z drogi życiowej niejakiego Bęgowskiego vel Grodzka i poudawać kobietę na BS ? Eeee, lepiej nie, bo i tak wielu bym nie podskoczył ;-)
Na Owocowej przypomniałem sobie o zauważonym swego czasu poniemieckim szyldzie sklepu kolonialnego - śpieszmy się je oglądać, zaraz je zapaćkają reklamami żabek (Ula, bez urazy).


Wejście do dawnego sklepu kolonialnego

Po tych emocjach sportowych kontynuowałem do Nowoeuropejskiej, gdzie moją uwagę zwróciła ulica Zbójnicka. Tytułowym zbójcą musi być konserwator zabytków, projekt zachowania średniowiecznych osiągnięć brukarskich bardzo udany, podobnie jak w Brzóskach. No jedzie się po prostu, że ojaaaacięęępierdooolęęę. Trząsłem się z pół drogi do Ostoi. Tam w polach zaczęło mnie przewiewać, sięgałem do plecaka po wiatrówkę i polarowy kondonik na łysą łepetynę. Przed Stobnem jeszcze szybka wymiana baterii w garniaku. Wiedziony ciekawością zwiedziłem śladami Janusza ulicę Zeusa. Przypomniałem sobie, że zanim pojawiły się tam domostwa, to targaliśmy stamtąd z teściem kamienie do ich ogródka :-) Co do ulicy - Grzesiek ma rację, najlepiej ją omijać. Gromowładny powinien spalić ją na popiół, co za wstyd dla Olimpu ... Jest to jakaś alternatywa dla sztampowych przejazdów, ale z naciskiem na "jakaś". Potem ul.Tytusa do Malowniczej i dalej do Topolowej. korek na skrzyżowaniu wyminąłem ul.Elżbiety - kieruję się na Taczaka, chcę poprawić także ten segment , tym razem garminowy. Tym razem segment nierozpoznany, jakiś pech mnie tam prześladuje... Nic to, ja tam jeszcze wrócę ... Potem Szeroka po chodniku, do hali AA, Litewska i dom.

Za odniesione sukcesy przyznaję sobie piosnkę o mocy ;-)
 Tradycyjnie mapka z powrotu


  • DST 39.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Podjazdy 284m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 18 - do wykopu # 3

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj powrót do pracowych dojazdów, jak miło. Poranek troszkę rześki, trasa do pracy jak zawsze przez park, Jasne Błonia, ścieżki w centrum, most, Bulwar Gdański i już... Po pracy nieco cieplej, wiatrówka i polarowa czapeczka lądują w plecaku. Ruszamy z Arkiem, rozjeżdżamy się przy remizie na Bytomskiej. Jadę na Łasztownię, pocieszyć oko panoramą miasta z bulwaru...


Tradycyjny korek na trasie ...

Dzisiaj wracam przez północne górki, sponiewieram się, nie ma bata :-) W sznurach samochodów  docieram do terenów góralskich. na pierwszy ogień idzie Świętojańska, potem podjazd Strzałowskiej. Tata mówi synkowi - "szybciej, nie marudź, zobacz, pan na rowerze podjeżdża" - ze sztucznym nonszalanckim uśmiechem kiwam się na Przecinaku, uda pieką, za wiaduktem tracę malca z oczu, redukuję na miękko i dysząc , plując i płacząc doczołguję się do skrzyżowania. Spływam w dół do Rolnej, podciągam starą pupę na Zielną. Po uspokojeniu serducha jadę sobie obejrzeć osiedle na Ostrowskiej. Przy okazji na zrujnowanym cmentarzu znajduję jeden z bardziej imponujących denkmali, oczywiście zniszczony i sądząc z pozostałości szklanych będący ołtarzem lokalnych czcicieli Bachusa ...


Żelechowski denkmal 

Osiedle sprawia eleganckie wrażenie, chcę jechać do Hożej czymś co na mapie nazywa się ulicą Piaskową, ale powinno się zwać błotno-koleinową. Wracam na ulicę i wśród blachosmrodów wspinam się Hożą do Łącznej. Jadę na Podbórz i pędzę Miodową do Głębokiego. Wojska, hala AA, Litewska i dom. O 18:00 jeszcze jasno, to zapowiedź częstszego popołudniowego kręcenia :-)

Wiosna idzie, to muzycznie aż się prosi o to , zwłaszcza w Dniu Mężczyzn ;-)

Załączam tylko mapkę z drogi powrotnej, do wykopu droga nudna...


  • DST 47.05km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 20.61km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 17 - miało być grubo, wyszło jak zwykle :-)

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 8

Po tygodniowej rowerowej abstynencji dziś w planach był gruby strzał. Podczas pobytu w rodziców w Katowicach napatrzyłem się na śmigających po chorzowskim parku rowerzystów (widziałem też policyjne czynności po potrąceniu szosowca w Pszczynie...) i mając poniedziałek wolny chciałem strzelić pierwszą tegoroczną setę ... Już widziałem te komentarze, zachwyty, autografy , już czułem smak kebaba z Uecker 66 ... Ale jakoś tak - miało być cieplutko i słonecznie, a nie było, od północy wręcz wisiała ciemna ciężka chmura ... Miało nie być zadań domowych, a znienacka się pojawiły ... W końcu aż mi się odechciało chcieć... Ale koło 12:00 zebrałem się, pora uciekać pewnej przedstawicielce płaziego rodu, bo jak odpali , to mnie wciągnie nosem i wydali ... Pełna improwizacja, postanowiłem pokazać się na kilku stravulowych segmentach, żeby potem łkać w mankiet z powodu swego leszczostwa . No i trochę się upocić, żeby zgubić to, co dzięki mamie przybyło w boczkach, a dzięki tacie i bratu w marskości wątroby ;-) Na początek Dobra przez Bartoszewo i Sławoszewo, od ronda spinam się na segment do lecznicy na Lubieszynie. Dalej ciągłe podnoszenie terenu i ciśnienia przez tirowców przez Dołuje do Skarbimierzyc. Ucieczka na ścieżkę, odjazd we Wspólną i potem przez Malowniczą do strzelnicy wojskowej na Łukasińskiego. Potem pokręciłem się przez ulicę Piotra trochę popatrzeć, jak ludzie mieszkają na Mierzynie. Na cmentarzysku choinek na Wykopaliskowej spotkałem rudego sierściucha. Oczywiście, ani grzeczne ani mniej subtelne prośby o ładne pozowanie nie przyniosły skutku...


Hehehe, mam cię w pupie, spływaj stąd ...

Obok dom jakiegoś artysty z ciekawym oknem dachowym - skoro są "bawole oka", to ten projekt pozwolę sobie nazwać "owadzim odbytem"... 


Domek na kurzej łapce

Potem przez wyboje i błoto do Spółdzielczej, skąd ścieżką do Jeziorka Słonecznego, aby zmierzyć się z segmentem na Taczaka.
To jakaś lipa - wynik wyszedł, jakbym się czołgał, musiałem stanąć w miejscu pomiaru jak posilałem się batonikiem, hahahaha.
No i wyszło słoneczko - dlatego udałem się przez park na Jasne Błonia, aby Tuni , Uli i Renacie ofiarować bukiecik fijołków ;-)


Kwiatki dla dam :-)

Bo nie jestem taki ładny jak Kuba, co się w całości im ofiarował w dniukobietowym wpisie :-)

Pocieszyłem się słońcem na ławce, ładowałem baterie jak sierściuchy, złą energię oddałem korbie, a nie drapałem okolicznych przechodniów. Ładnie pachniała kawa z Cafe-Rower, ale zapomniawszy środków płatniczych poprzestać musiałem na węszeniu.

Fajny dzień, zamiast sety wyszła połowa, ale za to z prawdziwą przyjemnością. Z leszczowym planem na marzec sobie poradzę, nie ma co kwękać, tylko cieszyć się chwilami. Na segmenty wrócę za miesiąc na cienkim kółku, już się bójcie ;-) 

A - co do lutego, do plan dystansowy i wyjazdowy zrealizowano, udało się też zgubić pół kilo :-)


 


  • DST 48.11km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 20.77km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 16 - pętla z wiatrem po pograniczu

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 11

Po wzorowym zachowaniu podczas weekendowych urodzin małżonki bezproblemowo wyskoczyłem na poranne rowerowanie. Silny wiatr i groźba deszczu nie odstraszyły mnie, bo w tym tygodniu już nie pojeżdżę z powodów zawodowych i rodzinnych. Miało pakować konkretnie z południa, więc postanowiłem zmierzyć się z wiatrem, żeby zaistnieć na garminowych segmentach, na których kolega Arek święcił sukcesy. Chciałem się poprawić na "domowym" ;-) segmencie Grześka, Mierzyn-Stobno, ale wmordęwind mnie przytrzymywał skutecznie. Małe starcie z beżowym kundlem z pierwszego domu w Stobnie po przejechaniu torów po prawej, skubany wyskoczył zawodowo bez warknięcia i sięgał do nogi, miałem trochę szczęścia, że korba się dobrze ustawiła do strzału pietą, który udał się dosyć celnie. Przez boboliński mostek dostałem się do Schwennenz, gdzie postarałem się odnależć denkmal, jakoś wcześniej nie było na to czasu.


Kościół w Schwennenz


Denkmal - są dwa nazwiska z lat 1815-1830 na podeście cokołu

No i zacząłem się grzać na sportową walkę, mimo grubej opony, bo wiatr popychał zdrowo. Niestety, zapomniałem, że segment zaczyna się od ścieżki na Lebhen , cały mój super pęd poszedł zatem w komin :-). Poczekamy na kolejny huragan od południa ;-) Za to segment Grambow - Linken zaliczyłem, udało mi się rozpędzić mojego ciężkiego rumpla do 44 km/h , Przecinak kręcił dupą jak stara ladacznica na widok dolarówki :-) No i w Linken zaczęło padać - zweryfikowałem orginalne plany  najazdu na Loecknitz i pomknąłem z wiatrem od Bismarck na Blankensee, oj fajnie się cięło, na ostatnim podjeździe do Blankensee miałem nawet ponad 30 na liczniku :-) Magneto był przerażony wyścigowym tempem, łapką trzymał się klipsa od słuchawek i odmówił pozowania do fotek . Zaraz euforia się skończyła, bo po zmianie kierunku na Buk/Dobra dęło z przodu i z boku naprawdę ostro. Nie nabijałem dzisiaj kilometrów przez Sławoszewo, pojechałem via Wołczkowo i Głębokie, dzisiaj nie było nawet tak źle samochodowo. Mijałem wielu rowerzystów, wszyscy dzisiaj byli w jakimś dobrym nastroju, uśmiechy i pozdrowienia nastrajały optymistycznie do dalszego kręcenia. Na Głębokim z podziwem podziwiałem wyczyny morsów, ale dla nich to chyba już ciepła breja, a nie zimna kąpiel ;-) Standardowo Wojska, gdzie policja namierzała mnie radarem ;-) , potem hala AA, Litewska i dom. Muzycznie dzisiaj było ostro i ciężko, ale tematycznie zaproponuję Wam to, z czym pogodowo najbardziej walczyłem ;-)




  • DST 36.18km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 15 - do wykopu po raz drugi

Czwartek, 26 lutego 2015 · dodano: 26.02.2015 | Komentarze 6

Całe szczęście, że na wczorajszy ciężki ostrzał nie odpowiedziałem ostra kanonadą, ale jak wytrawny dowódca Wehrmachtu z lat 1944-45 zdecydowałem się na manewr odwrotu na z góry upatrzone pozycje. Dzięki temu przeciwnik wystrzelał najcięższa amunicję na ziemię niczyją, zachowałem spokój i zdolność do kontrataku , dzięki czemu dzisiaj uzyskałem w miarę bezboleśnie zgodę na rejzę do pracy na rowerku. Błyskawicznie - jak na mnie - wskoczyłem w zbroję i ruszyłem podobnie jak wczoraj przez park , Jasne Błonia, plac Grunwaldzki i Lotników i ścieżkami do Odry. Tym razem do bramy na Bytomskiej przez Bulwar Gdański, zawsze to kilkaset metrów więcej ;-) Po pracy ruszamy z Arkiem zobaczyć miejsce dzisiejszej katastrofy kolejowej w Warzymicach. Na chwilę techniczna przerwa na Bulwarze Gdańskim , potem przez Most Długi i w lewo do dworca, Owocowa, Sowińskiego, Mieszka, Południowa i jesteśmy w Warzymicach.


Korek na Trasie stoi jak młodemu w noc poślubną ;-)

Miejsce zderzenia pociągu z wywrotką wyglądało przerażająco, żal mi ludzi, których furgonetkę debil z wywrotki zmiótł z drogi...
Fotorelację z miejsca wypadku znajdziecie tutaj.

Arek odprowadził mnie do rondka w Będargowie i pożegnaliśmy się, on ruszył na Niemcy, ja na Stobno. Upewniłem się, że wolę jeździć sam, bo wtedy nie mam wyraźnego dowodu na to, jaki jestem cienki bolo. Nie byłem w stanie dotrzymać Arkowi koła po prostu nigdzie. Marzenia o jeździe z koksami odkładam na święty dygdy, będę turlał się swoim tempem i nie marnował ich czasu. Przed wyjazdem z pracy wysłałem małżowinie esemesa, ze planowany powrót to 17:45 - o 17:30 usłyszałem dzwony z kościoła na Mierzynie. Przede mną Topolowa, pakujemy do Żyznej , z Modrej do hali AA wziętej z dalszego boku dla nabicia dystansu, Litewska i dom. Spóźnienie 5 minutowe nie wzbudza wczorajszych demonów. Jest dobrze :-)

Załączam dwie mapki - taka garminowa sytuacja :-)
Muzycznie wspominam dawne czasy ...





  • DST 49.76km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 20.04km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 14 - do wykopu po raz pierwszy

Środa, 25 lutego 2015 · dodano: 25.02.2015 | Komentarze 8

Dzisiaj pojechałem rowerem do portu, gdzie pracuję. Dobrym pretekstem było zamknięcie mostu Długiego. Arek jeździ już od poniedziałku, ja będę się starał pogodzić obowiązki służbowe i domowe, wymagające nieodzownej asysty samochodowej, z przyjemnością dojazdu rowerem. Bo to jest przyjemność. Rano droga przez pusty park, Jasne Błonia i ścieżkami rowerowymi przez Plac Grunwaldzki nad Odrę, przejazd przez chodnik na moście i już brama wjazdowa na Bytomskiej... Raptem kilka minut dłużej niż autem. Po pracy wracamy razem z Arkiem, kierujemy się na Przecław przez Wyspę Pucką. Oj, błotniście przy wale, i to tak, ze w końcu jedziemy jego koroną. Aparat miałem w plecaku, nie chciałem się zatrzymywać - warto wrócić tam na parę fotek, ale dopiero jak ziemia podeschnie. Potem sajgon przy Dziewokliczu z włączeniem się do ruchu - na przeciwległy pas wpuścili nas wojacy, no i jak tu ich nie szanować ? Arek pokazał mi betonowy singielek którym dojechaliśmy do ulicy prowadzącej do skrzyżowania na Ustowo. Ale pojechaliśmy nad "autostradą" starym zamkniętym mostkiem.

 Arek na mostku w Ustowie



No i mały ja

W stronę Przecławia ruszyliśmy gruntówką za Ustowem, znowu błocka sporo jak się płyty skończyły. Tylko na błocku miałem podobne wyniki jak Arek, bo na asfalcie odjeżdżał mi jak Porsche furmance :-) W Przecławiu pożegnaliśmy się, on pomknął ponabijać kilometry do Niemiec, a ja obrałem kierunek na dom. W czasie Wielkiego Postu diabeł kusi szczególnie mocno, więc zamiast najkrótszej drogi wybrałem trasę przez Karwowo i Smolęcin. Chciałem zobaczyć majestatyczne ruiny kościoła w Karwowie, zdążyłem jeszcze w świetle dziennym.


Ruina kościoła w Karwowie. 

Jak na wiejski kościół zwłaszcza wieża robi wrażenie. Po drodze do Smolęcina pierwsze telefony z domu - bo miałem być prosto po pracy... W oczekiwaniu nieuchronnego pojechałem przez Barnisław / Warnik / Stobno do Topolowej, stamtąd już w ciemnościach przez Żyzną / halę AA i Litewską do domu, gdzie przywitała mnie eskadra niszczycieli II RP, czyli Grom,Wicher, Burza i Błyskawica w osobie mojej małżonki. Nawałnica ogniowa była druzgocąca, nikt nie słyszał mojego S.O.S., przyszło zatem na dnie z honorem lec...

Info dla Uli - Connect od 2 tygodni znowu przyjmuje dane z formatu GPX, ale nie może być idealnie - bo nie skleił mi drogi do pracy z powrotną, dlatego 2 mapki...

Muzycznie wczorajszą burzę możemy podsumować następująco ;-)