Info

Więcej o mnie.
2019

2018

2017

2016

2015

2014

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2019, Październik1 - 1
- 2019, Wrzesień19 - 11
- 2019, Sierpień9 - 16
- 2019, Lipiec8 - 11
- 2019, Czerwiec13 - 24
- 2019, Maj5 - 14
- 2019, Kwiecień15 - 25
- 2019, Marzec24 - 16
- 2019, Luty21 - 12
- 2019, Styczeń23 - 9
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad12 - 12
- 2018, Październik12 - 17
- 2018, Wrzesień8 - 6
- 2018, Sierpień7 - 1
- 2018, Czerwiec5 - 11
- 2018, Maj10 - 15
- 2018, Kwiecień9 - 32
- 2018, Marzec16 - 24
- 2018, Luty14 - 20
- 2018, Styczeń16 - 40
- 2017, Październik6 - 19
- 2017, Wrzesień6 - 8
- 2017, Sierpień3 - 9
- 2017, Lipiec6 - 41
- 2017, Czerwiec6 - 32
- 2017, Maj11 - 42
- 2017, Kwiecień8 - 24
- 2017, Marzec11 - 56
- 2016, Grudzień2 - 9
- 2016, Listopad14 - 35
- 2016, Październik1 - 7
- 2016, Wrzesień1 - 16
- 2016, Sierpień14 - 62
- 2016, Lipiec16 - 73
- 2016, Czerwiec17 - 94
- 2016, Maj14 - 125
- 2016, Kwiecień10 - 88
- 2016, Marzec23 - 109
- 2016, Luty22 - 53
- 2016, Styczeń6 - 35
- 2015, Grudzień12 - 31
- 2015, Listopad7 - 38
- 2015, Październik11 - 70
- 2015, Wrzesień11 - 79
- 2015, Sierpień19 - 73
- 2015, Lipiec14 - 69
- 2015, Czerwiec14 - 81
- 2015, Maj13 - 91
- 2015, Kwiecień9 - 52
- 2015, Marzec12 - 94
- 2015, Luty12 - 68
- 2015, Styczeń13 - 50
- 2014, Grudzień5 - 16
- 2014, Listopad5 - 17
- 2014, Październik8 - 17
- 2014, Wrzesień12 - 37
- 2014, Sierpień10 - 35
- 2014, Lipiec9 - 21
- 2014, Czerwiec11 - 15
- 2014, Maj7 - 4
- 2014, Kwiecień6 - 12
- 2014, Marzec6 - 14
- 2014, Luty11 - 0
- 2014, Styczeń8 - 2
- DST 43.15km
- Teren 5.00km
- Czas 02:11
- VAVG 19.76km/h
- VMAX 43.20km/h
- Podjazdy 282m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 33 - do wykopu # 12
Wtorek, 21 kwietnia 2015 · dodano: 21.04.2015 | Komentarze 2
Dziś wyruszyłem do pracy samotnie - trzeba zacząć się przyzwyczajać. Słońce świeciło pięknie, już niedługo będzie się śmigało na krótko, przynajmniej taką mam nadzieję. Do pracy standardowo z przejazdem przez Bulwar Gdański. Po pracy Arek namawia na wspólny przejazd w stronę Lubieszyna, ale nie chcę go spowalniać i wybieram szwendaninę po nabrzeżu Starówka, gdzie z podziwem oglądam odrestaurowany budynek rzeźni. Podziw olbrzymi, bo byłem tam przed renowacją i pamiętam jego opłakany stan.
Stara Rzeźnia
Trwają prace nad mariną i mostem - wygląda fajnie, ale na mojego nosa przed zlotem żaglowców nie zdążą ...

Most ze Starówki na Wyspę Grodzką
Potem jadę przez miasto, odwiedzam w pracy małżonkę, lansując się swoim MAMILowym strojem. Improwizowany powrót przez Piotra Skargi i park, przeskakuję na Arkońską i podjeżdżam Wszystkich Świętych , potem Warcisława i Kormoranów. Podburzańską docieram do lasu, wiosenna zieleń jest tak piękna, że nie chcę jeszcze wracać, jadę zatem przez las do zakrętu przed Siedlicami. Ale to radocha śmigać po tych ścieżkach w tak pięknych okolicznościach przyrody ! Podjeżdżam pod Leśno i żwawo wracam do domu przez Głębokie, Wojska , halę AA i Litewską. Moja dzielnica stroi się magnoliami, uwielbiam ich kwiaty.

Miasto magnolii....
Mapka z powrotu.
- DST 113.92km
- Teren 1.00km
- Czas 04:44
- VAVG 24.07km/h
- VMAX 38.50km/h
- Podjazdy 93m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 32 - gorzki smak Scheldeprijs
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 8
Firma nasza, karmicielka belgijska, zaprosiła na spotkanie rowerowe pod nazwą Scheldeprijs, przejazd po dużej części trasy zacnego flandryjskiego klasyka o takiej właśnie nazwie. Zawodowcy raczyli się ścignąć 08/04/15, na nas przyszedł czas w sobotę 18/04/15. Nie powiem, starałem się przygotować, bo występ prestiżowy , bo nigdy nie jechałem w dużej grupie i nigdy na Przecinaku nie miałem dotrzymywać kroku szoszonom. Przecinak został wyserwisowany co skutkowało wymianą napędu, poprawił aerodynamikę poprzez zdjęcie toreb i błotników oraz założył prawie-slicki 1,7 cala. Zapakowaliśmy się w piątkowy poranek i miło oraz bezpiecznie dotarliśmy na miejsce. Podczas spotkania organizacyjnego okazało się, że nie będzie to wyścig w rozumieniu wszystkich ścigantów, a raczej wydarzenie rekreacyjno-sportowo-towarzyskie, tzn. startuje się jak chce i dojeżdża bez ciśnień, bo nikt oficjalnie czasu nie mierzy. Wszystkie zawiłości, fachowe analizy, wyczerpujący opis oraz masę doskonałych zdjęć znajdziecie tutaj u Arka. Z mojej strony kilka impresji okołoimprezowych... Napięcie opadło, rozpoczęto przygotowania. Niektórzy oliwili łańcuchy, ja przewód pokarmowy. Dostarczałem organizmowi niezbędnych minerałów poprzez nawadnianie najpierw za pomocą tzw."pintjes" a potem mocnym wywarem z irlandzkiego jęczmienia. Rano poranek wstał słoneczny, acz rześki i wietrzny. Bałem się, ze przymarznę do siodełka, ale nie było ostatecznie tak źle. Szefostwo powiodło nas rowerami na start , tam dostaliśmy niezbędne numerki i opaskę do bufetu. Grupy formowały się i ruszały według swojego życzenia, w końcu i my ruszyliśmy razem z kilkoma innymi kolarzami. Od początku próbowałem jechać rozsądnie, czyli w miarę swoim sprawdzonym tempem, co skutkowało permanentnym odstawaniem od grupy i podziwianiem kształtnych tyłków współtowarzyszy oraz kolejnych mijających mnie zawodników.
Tak to wyglądało przez ponad 30 km, czułem się jak szosowcy próbujący dospawać do Jamesa77 jadącego na fullu 26", czyli dosyć bezradnie. Oczywiście nie była to wina sprzętu, a brak talentu jeźdźca... Arek i Krzysiek zostawali mnie wspomagać, sypały się cenne, doprowadzające do białej wściekłości rady ...W końcu przestałem zachowywać się rozsądnie i wrzuciłem najtwardsze biegi, mimo, że miałem wątpliwości, czy dam radę się na nich utrzymać do końca dystansu. Dospawałem do grupy i tu był kolejny mini-kryzys, bo oni akurat przyspieszyli, żeby wyprzedzić grupę pracowników banku KBC, czyli nie było jak złapać oddechu. Na szczęście złapałem go na 38 km po złapaniu gumy przez jednego z naszych kolegów. Grupa karnie poczekała na usunięcie awarii a ja od tego czasu już jechałem grupowo, ze zdumieniem stwierdzając moc jazdy w mini peletonie. Na ogół jechaliśmy parami ze zmianami partnerów, kolejni pytali mnie o moje opony i używanie na tej trasie Przecinaka. Opowiadałem o przejechaniu 200 km na terenowej oponie 2.0 i dochodzili do wniosku, że postanowiłem po prostu ostro potrenować przed dystansami ultra, a ja ich nie wyprowadzałem z błędu ;-) Po bardzo przyjemnej dewiacji z trasy wycieczki na piwo-stop u koleżanki z belgijskiego biura pokazałem moc Przecinaka na leśnej drodze prowadząc tam nasz peleton. Trasa generalnie bardzo płaska, 2 wzniesienia to były mosty :-)
Z utrudnień trafiły się dwa odcinki bruku po kilkaset metrów, dzięki Przecinakowi i maści na ból dupy nie było to żadnym problemem, akurat tam niewielu mnie wyprzedziło. Dotarliśmy wszyscy w dobrej formie na metę, tam regeneracja przy pomocy spagetti oraz chmielu. Docieramy rowerowo do hotelu i z przerażeniem odkrywam, że zaginął mój przyjaciel, mały Magneto... Był zamocowany zamkiem torebki podsiodłowej, nawet poprawiałem go przed brukiem... Od razu przygoda nabrała gorzkiego smaku, mam duże poczucie straty. Życie Magneto nie było usłane różami. Został poczęty w biurze marketingu i trafił do nas jako gratisowy gadżet z paczką herbaty. Nie mógł znaleźć sobie miejsca, zazwyczaj oplatał magnetycznymi łapkami łeb figurki Lenina na biurku aż w końcu kiedyś zniknął. Odnalazł się niedawno przy okazji przemeblowywania pokoju, spędził dłuższy czas w ciemnicy za komodą. Chciałem wynagrodzić mu krzywdy zabierając go na wspólne przejażdzki i szczerze go polubiłem. Niestety, nie dopilnowałem go i więcej go tu już nie zobaczycie... Przeprowadziłem wstępny casting na jego zastępcę, ale kandydaci powiedzieli, ze nie jestem godzien zaufania i żebym sp..., znaczy dał im spokój. Mam tylko nadzieję, że nie leży gdzieś na flamandzkim bruku, tylko został porwany przez kogoś na parkingu przy mecie. Przyjacielu, obyś znalazł lepszy los i pana, który o ciebie zadba. Nie mogę już dłużej pisać, bo zalewam łzami klawiaturę.
Magneto, wybacz i żegnaj. Ofiaruję ci niezapomniany sygnał pożegnalny grany przez szeregowca Prewitta ...

Ostatnia fotka....
Mapa , dystans łączony dojazdowo-powrotowo, bo to nie był wyścig. Zresztą, kogo to teraz obchodzi....
- DST 52.43km
- Teren 3.00km
- Czas 02:26
- VAVG 21.55km/h
- VMAX 40.30km/h
- Podjazdy 335m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 31 - Buk / Dobra / Leśno
Niedziela, 12 kwietnia 2015 · dodano: 12.04.2015 | Komentarze 10
Dzisiaj Ferdynand (zapewne za podpuszczeniem małżonki) zalecił powrót o 12:30. Pogoda znacznie gorsza niż wczoraj, przede wszystkim dokuczliwy wiatr. Dzisiaj celem było 2,5 km bruku na drodze Lubieszyn-Buk. Wiatr stawiał ścianę już od hali AA, przeciwstawiłem mu swoją motywację. A co może lepiej zmotywować niedzisiejszego chłopa, może nie macho, ale na pewno nie gender - dobra gitara i anielski głos. Czyli w słuchawkach Evanescence, już jest dobrze... Podmuchy wiatru potrafią zatrzymać na zjeździe do Redlicy, ale metr po metrze ciągniemy z mozołem na Lubieszkę. Od ronda w starą drogę i od 14 km od startu trafiamy na bruczek, całe 2,5 km. Z radością zauważamy, ze ciągniemy po nim całkiem nieźle :-) Aż jakoś tak głupio poczuliśmy się na asfalcie, niesmak pozostał... W Buku kierujemy się na nową ścieżkę - rewelacja, zaskoczeniem jest całkiem niezła hopka z powtórzeniem, na tym odcinku wspiera mnie Billy Idol, chciałbym Buk-Blankensee zrobić na jednym "Rebel yell", dzisiaj się nie udało. Potem kontynuacja nową ścieżką do starej dobrzańskiej. Od tego momentu rozpoczął się festiwal przejazdu rowerzystów. Jako, że mam zwyczaj pozdrawiania onych, praktycznie zamarłem w salucie i prowadziłem jedną ręką ;-) Na Sportowej rozglądam się za bocianami -są w gnieździe !
Pan domu w skupieniu poprawia gałązki, chyba ma małżonkę tak samo wymagającą jak ja.
W Dobrej cisnę na Sławoszewo, zero samochodowego ruchu, jazda niezwykle przyjemna. Za Bartoszewem jadę dalej prosto w leśnostradę Czarnego Warkocza, kontynnuję w teren za Leśnem Dolnym. Głądka opona nie ułatwia zadania, ale mimo jazdy w piachu na granicy uślizgu przebijam się do śmietniska. Zauważam zmianę aromatu, zamiast wymiotnej zgnilizny mam wrażenie pobytu w miłej dla byłego szermierza i siatkarza zakurzonej i zapoconej sali gimnastycznej. Kręcimy do Leśna Górnego, tamże zjeżdżamy sobie do zakrętu, a co. Przecież można się powspinać - za każdym razem stravowy "atak od śmieciary" jest poprawiany, co cieszy :-)
Ścieżka rowerowa jest opanowana przez entuzjastyczne rodziny i gromady przyjaciół, trzeba uważać. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zechce się znienacka zatrzymać na środku ścieżki, kiedy dziecko zatoczy się w najmniej spodziewanym kierunku, czy bachorowozu (przyczepki) nie zarzuci na twój tor jazdy.... Inni moi faworyci to bracia syjamscy, zrośnięci penisami, jadący po ścieżce obok siebie, zdziwieni, ze obrzucasz ich kurwami babilońskimi po ucieczce na trawę... Ale co tam, to drobne dolegliwości. Powrót moich fanów nie zaskoczy - Głębokie / Wojska / hala AA i Litewska. Trening uważam za udany, nagrodziłem się medalem z chmielu.
- DST 74.87km
- Teren 5.00km
- Czas 03:17
- VAVG 22.80km/h
- VMAX 43.10km/h
- Podjazdy 234m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 30 - Krackow / Ramin / Dobra
Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 11.04.2015 | Komentarze 4
Dziś musiałem osiągnąć kompromis pomiędzy zadanymi pracami domowymi z potrzebą treningu. Zaczynam żałować sprowadzenia Ferdynanda, żonie przypadł do gustu jego gest mierzenia czasu i podkłada tam kartki z zadaniami do wykonania ....Wytargowałem 3,5 godziny, pogoda marzenie, po raz pierwszy w tym roku bez kurtki i ciepłych gaci :-) Kusiły mnie północne górki, ale odpowiedziałem sobie na zajebiście ważne pytanie - czy jadę w góry, czy na flamandzkie plaskacze ? Korona Północy poczeka, dzisiaj w końcu zjadę sobie płytami z Ladenthina. Żeby dojechać do zjazdu, trzeba podjechać Warnik - robię to przez Stobno i Bobolin.
Oponiasty abońdź z Warnika
Na płytach spotykam sarny i żurawie, ale odgłosy hamowania płoszą je skutecznie, zdjęcia nieudane...
Szybko docieram do Lebehn, na falbance w stronę Krackow dla treningu dociskam na podjazdach, jest dobrze :-)
Odbijam w celach turystyczno-badawczych w stronę Hohenholz, dobra trafiejka, będę tam wracał ...

Ruskie groby
Zamiast denkmala znajduję ruski grób, napis na pomniku dziękuje za wyzwolenie od faszyzmu, hehehehe ...
Ani jednego nazwiska, czyli ruscy swoim zwyczajem zwalili trupy do bezimiennej mogiły. To w końcu Stalin powiedział, ze śmierć jednostki to tragedia, ale śmierć miliona to po prostu statystyka.... Obok jest dwór z resztkami parku, wrócę tam sprawdzić, czy można go zwiedzić. Do spenetrowania będą też tereny przy kościele...

Kościół w Hohenholz
Dalej jazda na Krackow, przy kościele mamy denkmala ...

Kościół i denkmal w Krackow
Ciągniemy na Glasow, przed wioską kierunkowskaz na Streither Alpen, jako góral z Bożej łaski muszę się na to skusić ;-)
Super asfaltowa wstęga, kilka fajnych hopek, ale w Alpy trzeba będzie wrócić, bo kazali skręcać w pola, a mi wypadała droga na północ.
Wracam do Lebehn, na drodze do Sonnenbergu zdejmuję rękawki, jest naprawdę ciepło.

Wiosna koło Sonnenbergu

Do kościoła w Sonnenbergu wrócę, jest tam sporo starych grobów...
Stamtąd żwawo ciągnę do Ramin i Schangerow, tamtejsze atrakcje obfocę kolejną razą, bardzo mi się ta okolica spodobała, droga jest boska. Były tam tez sarny i żurawie, ale foty byłyby pod słońce, odpuściłem.
Docieram do Bismarcku, stamtąd znaną wszystkim falbanką do Blankensee, dociskam sportowo na każdej hopce...
W Blankensee krótka przerwa na batona i spotkanie z fajnym duetem ....

Ten kolarz eskortował też duet innych handbikerów, z którymi spotkałem się za kilkanaście minut na ścieżce od Dobrej.
Przejechałem się nową ścieżką - rewelacja...
Potem dalej do Dobrej, z braku czasu wracam przez Wołczkowo. Na tym kawałku sporo MAMILi, więcej sprzętu niż talentu, bardziej skupieni na regulowaniu chromocosiów i karbonów niż na jeździe ;-)
Bez problemów docieram do Głębokiego, stamtąd standardowo Wojska, hala AA, Litewska i dom. Bardzo udana przejażdżka, jestem zadowolony.

Magneto prosił o samojebkę ...
Muzycznie polecę Billy Idola, przyjemnie się jechało przy "White Wedding" ...
- DST 49.58km
- Teren 2.00km
- Czas 02:21
- VAVG 21.10km/h
- VMAX 47.80km/h
- Podjazdy 336m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 29 - do wykopu #11, powrót przez Leśno
Czwartek, 9 kwietnia 2015 · dodano: 09.04.2015 | Komentarze 6
Dzisiaj dojazd do pracy standardowo, choć nie do końca, bo cały park we mgle, która minęła jak ręką odjął od Urzędu Miasta. Powrót z pracy do Mostu Długiego z Arkiem, potem kolejna porcja północy. Najpierw flandryjski bruk Narciarskiej i Górskiej z poprawą czasu z wczoraj, tym razem akompaniowała Metallica . Potem odpoczynek na zjeździe Nehringa/Kościelna/Nad Odrą, przerwa na batonika ostatniej szansy koło nowej hali firmy Telegraf. Tam dwa strzały foto jak niżej ...
Widok z dołu na Olimpijską, z której wczoraj robiłem fotkę w drugą stronę :-)

Zbiorniki metanolu , jak dupną, to z okolicy niewiele zostanie ;-)
Kolejna porcja zaplanowanego wysiłku to skolwińska Inwalidzka, ale tym razem po podjechaniu jadę dalej, ulicami Kamienną i Artyleryjską dojeżdżam prawie do Mścięcina. W drugą stronę będzie można dokręcić kilka metrów do Korony Północy ;-) W Mścięcinie mija mnie jakiś zuch na góralu, w stylu Jamesa77, bez dania cienia szansy na doklejenie się do kółka. W improwizowanym planie zapala się pozycja Leśno, jadę okrężnie przez mniej uczęszczane centrum Polic i Piłsudskiego. Przez Siedlice wspinam się na Leśno, dalej już Pilchowo, Głębokie, Wojska, Hala AA , Litewska i dom.
- DST 42.62km
- Teren 5.00km
- Czas 02:10
- VAVG 19.67km/h
- VMAX 57.50km/h
- Podjazdy 206m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 28 - do wykopu #10 , przedsmak Flandrii
Środa, 8 kwietnia 2015 · dodano: 08.04.2015 | Komentarze 6
Po przygodowej wyprawie do Schwedt zanotowałem ponad tygodniowy rozbrat z rowerem. Przyczyniły się do tego oprócz beznadziejnej pogody oczywiście również przygotowania do Świąt. W czasie Świąt nie pojeździłem, bo nie dość, że uczestniczyłem kibicowsko w Final Four, to wpadł do mnie stary kumpel , nazwijmy go A. Poprosiłem go, żeby na Wielki Tydzień wyjechał, miał wyjechać na cały Wielki Post, ale wpadał od czasu do czasu. Posłuchał, pojawił się dopiero w niedzielę. Padłem w jego szklane ramiona, rozdzielono nas dopiero w poniedziałkowe popołudnie ...Podczas przerwy Przecinak doczekał się serwisu, którego efektem była wymiana całego napędu. Dodatkowo zmieniłem mu oponki na ścigaczowe "wąskie" Continentale 1,7, które mają mnie nieść jak wiatr przez flamandzkie drogi. Dzisiaj wybrałem się do pracy normalną drogą - było lepiej, gdy most był zamknięty, o jedno światło mniej :-)

Statek z Jamajki ?
Po pracy trochę niepewności, bo zapomniałem zabrać pompki. Wybierałem się na Police, ale jazda przez Północną Krainę Szklanych Tulipanów bez pompki jest trochę ryzykowna. Arek namawiał mnie na jazdę z nim przez Ustowo, ale zwyciężyła chęć potrenowania na "flandryjskich" brukach. Szybko dotarłem pod Wieżę Bismarcka, tam przerwa na nastawienie w mp3 "Rammstein" i wspinamy się na
bruki Narciarskiej i Górskiej. Daje popalić ten stromy kawałek Górskiej... Potem trochę zwiedzania , od ulicy Nehringa trafiam na ulice "sportowe", m.innymi Kolarską. Widoki zapierają dech w piersiach, szkoda, ze pogoda do zdjęć była taka sobie...

Widok z Olimpijskiej
Kolejne bruki to zapomniany poniemiecki kawałek Ostoi-Zagórskiego w stronę Podbórzanskiej, można się tam zdrowo wytrząść. Udało mi się ominąć błotne pułapki, gładka opona nie pomagała w jeździe po piasku, ale jadąc spokojnie poradziłem sobie. Następna porcja bruków czeka na dole zjazdu z Podbórza w stronę Leśna. Żeby je podjechać, trzeba najpierw zjechać :-) . Wydawało mi się, ze będzie to bardziej mordercze doświadczenie, ale nie było tak źle, a jak już dostałem się na asfalt, to śmigałem, aż miło. Pora na Miodową w dół, dziś nawet pusto, to i szybko :-) Potem równe tempo na Wojska i spina na segmencie koło stadiony na Litewskiej, gdzie straciłem stravowego KOMa. Z przyjemnością informuję o jego odzyskaniu :-)
Marzec zamknięty na plusie zarówno w dystansie jak i w liczbie aktywności.
Waga 73,5 kg, liczyłem na lepszy wynik, ale to wszystko wina A, bo jak jest A, to pojawia się też Z. Popracuję jeszcze nad tematem, w planie było osiągnąć 72 kg...
- DST 123.38km
- Teren 3.00km
- Czas 05:50
- VAVG 21.15km/h
- VMAX 38.70km/h
- Podjazdy 303m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 27 - Schwedt z figurami
Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 12
18/04/15 - nasze belgijskie szefostwo prosi na ścig Scheldeprijs , 95 km po trasie UCI. No nie wypada odmówić, i nie wypada być ostatnim ;-) Dzisiaj podjęto zatem próbę,czy dupsko wytrzyma 100 km. Wybrano przejazd do Schwedt. Do granicy było jak w instrukcji, od Rosówka ruszono w towarzystwie U2, o jakże dobrze się z nimi jechało. W Nadrensee myk do Staffelde , z błędnym mykiem w lewo na Pargowo - po prostu zobaczyłem podjazdową falbankę , to ją kurna podjechałem. W Staffelde turystyczna fota kurhanu.
Ponoć Rzymianie tam chowali zmarłych ...
Pykamy przez Mescherin, warto tam wrócić, ładne miasteczko.

Kościół + denkmal w Mescherin
W drodze do Gartz w słuchawkach " The beautiful day" - wszystko na ten temat. Podążam wałem w stronę Schwedt, po 50 km robię sobie przerwę na banana. Kolega Magneto postanawia także rozprostować kości.

Streczing Magneto
Już coraz bliżej Schwedt, wychodzi nawet słońce, zbliżam się do drewnianego mostka nad śluzą.W tym momencie następuje atak świata alternatywnego, Fringe (polecam serial) odwraca polaryzację biegunów, co sprawia, ze nie zważając na prędkość i kierunek jazdy postanawiam przyłożyć ucho do powierzchni Matki Ziemi. Dodatkowo okazuje się, że na opiewanej przez wieszczy doskonałej Oder-Niese przebijam sobie koło szkłem. No to 30 min warsztatu na parkingu w Schwedt, łatamy dziurę - łata na łacie. Centralny deptak dzisiaj pełni rolę miejsca festynu, przemykam się na piechotę...

Katedra - jako Kirchencaffe...

Kościół katolicki
Kieruje się w stronę marketu ogrodowego Reifeissen, gdzie nabywam wcześniej zauważone FIGURKI tzw.deco-haze... Przyjechały ze mną w plecaku do domu, poznajcie proszę Ferdynanda i Felicję ...

Ferdynand i Felicja
Kolega Ferdynand mierzy mi czas, nie jest (wulgarnie prostytutka) dobrze. Pora zapakować ich do plecaka i śmigać do domu. Jakoś po szlifowaniu bruków nie chce mi się za bardzo tracić czasu na focenie. Pora jak najszybciej do domu. Wybieram trasę Vierraden - Gatow.

Kibic olimpiady 1936

Denkmal z Gatow
Ku mojemu zdziwieniu denkmal z Gatow obejmuje ofiary 1939-1945, czyli chyba partyzantów enerde, co pod Stalingradem strzelali w powietrze ;-)

Stara chata Gatow
Od Gatow pomykamy do domu, w Gartz skręcam na landówkę do granicy. Potem szwarcówką do Przecławia, dalej przez Ostoję i Gumieńce do domu przez Taczaka , Szeroką, halę AA, Litewską ....
Muzycznie tym razem w końcu wklejam dobry kawalek Depeche Mode, który czesto ostatnio mi towarzyszy ...
- DST 43.38km
- Teren 7.00km
- Czas 02:08
- VAVG 20.33km/h
- VMAX 42.50km/h
- Podjazdy 267m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 26 - do wykopu #9 i trochę terenu
Środa, 25 marca 2015 · dodano: 25.03.2015 | Komentarze 5
Dzisiaj do wykopu pojechaliśmy z Magneto Trasą Zamkową.
Torba naramienna uroku rowerowi nie dodaje, ale da się sporo drobnych ratunkowych elementów upakować, a i Magneto znalazł bezpieczną przystań. Torba godna turysty, więc ignorowaliśmy z godnością podszepty o istniejących sektorach i turlaliśmy się spokojnie do pracy. Na trasie spory korek, z przyjemnością go mijaliśmy :-)

Jutro sam tak będę stał :-)
Po pracy zachciało mi się trochę terenu, na Puszczę Bukową jeszcze dzień za krótki - walimy zatem na Police przez las, mam miłą wizję sympatycznego down-hillu do Siedlic. Zaspokajam wirusa wspinaczki podjazdem pod Strzałowską i przez Pokoju docieram do Ostoi-Zagórskiego. Kieruje się w stronę Dębów Bogusława z pomocą mapy z Dakoty. Lasu, do którego tak często jeździłem z dziadkiem, już nie poznaję. Ten fragment Wkrzańskiej jest po prostu brzydki. Nie zmieniły się fatalne piaszczyste drogi, ale gruba opona pozwalała się spokojnie toczyć. Na drogę z Podbórza wyskakuję w innym miejscu, niż sądziłem - pokręcę się trochę po tamtej okolicy dla rozpoznania dróg, a nuż jakaś będzie fajna. Dojeżdżam do Dębów i jazda w dół, beton, bruk i generalnie nierówności w penis - fajnie się śmiga :-) Było w dół, będzie w górę - tym razem szosą do Leśna, potem zjazd do Pilchowa. Pora na rytualne banały : Głębokie / Wojska / hala AA , na Litewskiej poprawiam czas sprintu przy stadionie, dobrze, że Arek i Krzysiek tam nie jeżdżą , chwilę się tym sukcesem napieszczę ;-)
- DST 78.20km
- Teren 4.00km
- Czas 04:06
- VAVG 19.07km/h
- VMAX 50.70km/h
- HRmax 130 (165%)
- Podjazdy 1120m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 25 - Wielka Korona Północy z Diamentami i Dębowymi Liśćmi
Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 14
Po fatalnej pogodowo sobocie niedziela zapowiadała się zimna, acz słoneczna. Ula nie uznała mi Wielkiej Korony Północy bez Świętojańskiej. Popłakałem trochę w kąciku, ale postanowiłem powstać jak Feniks z popiołów grilla. Jako 19to wieczny dżentelmen podjąłem wyzwanie żabiej damy. Naładowałem się psychicznie, odrzuciłem pokusę łatwej sety i już o 08:30 wypadłem z domu rycząc - hej, północne pagóry, szykujcie się, nie macie dziś szans. Owe północne pagóry odpowiedziały - wal się, miękki fiucie, wielu takich widzieliśmy, jak w płaczu i sromocie wracali do domu mówiąc, to nie moja bajka... Dziś moim psychologicznym patentem było zmuszenie powrotu mocy z lat młodzieńczych i zapomnienie o peselu. Przygotowałem set muzyki z lat 80tych, czasu zdawania matury i początku studiów, kiedy była moc na machanie szablą, bieganie i w ogóle wszystko. Na początek poszło kochane w tamtym czasie Depeche Mode. Słońce, dobra muza, jechało się... Muzyka DM na sporo odniesień do sad-maso, czyli idealnie dla kolarstwa. Ból jest dobry... Zdaje się, że dołączę do grona wyznawców bólu podjazdowego ... Na początek Miodowa, księżniczka ma ukochana. Po drodze do Pilchowa spotykam znanych z wpisów znajomych kolarzystów Trendixa oraz Siwobrodego, którzy cięli na Głębokie, zwłaszcza tego drugiego nie sposób nie rozpoznać :-). Potem Leśno na oba sposoby, Przęsocin i czas na Inwalidzką. W słuchawkach "Nothing is impossible", również awans do 10ki na Stravie na tym segmencie :-)
Panorama z Inwalidzkiej
Oj , jechało się podejrzanie dobrze, bijemy kolejne życiówki w walce z Nad Odrą i Kościelną, potem wizyta na rodzinnej Polickiej, gdzie nie ma już domu dziadków, w którym kształtowała się moja pokręcona osobowość. Zacięte zęby , walę w dół do rzeki, czas na bruki Narciarskiej i Górskiej. Po drodze jeszcze zaliczenie ks.Dąbrówki i walka na brukach, ciężko, ale jakże satysfakcjonująco, pozwalam sobie na ryk radości po złamaniu Górskiej. Golęcinską docieram do Nehringa i przygotowuję się do walki z 3 ma Królami, czyli Strzałowską / Zielną / Świętojańską. Spotykam zauważonego poprzedniej niedzieli biegacza na Zielnej, ale gość ma kopyto i płuca, pozazdrościć.

Mój szczeciński top-widok z Zielnej

Wieża Bismarcka
Strzałowska w asyście ludzi wychodzących z kościoła, spokojna walka na Zielnej no i zaliczona Świętojańska, droga Ulu :-) Teraz decyduję się na walkę z innymi podjazdami - kolejno Robotnicza , potem Grzymińska. Stamtąd po podpowiedzi lokalsów świeżo uleczonych chmieloterapią jadę terenowo do Druckiego-Lubeckiego, tam wcześniej planowane zmagania na Stalmacha i Rugiańskiej. Spływam w dół do 1szego Maja, wśród uciążliwych blaszakopuszkarzy wspinam się na Wilczą, potem ścieżka na Przyjaciół Żołnierza i wspinaczka Duńską. Zjazd Miodową, bez spiny, pora na Wojska. Na podjeździe do hali AA dochodzi mnie szoszon na Kellysie , który mi się podobał,Kellys znaczy się , takim czarno-seledynowym. Nie odjechał mi mimo 7 dych w nogach, czyli na ch** mi szosówka ;-) Jeszcze zacięcie skaczę pod górę koło hali na Litewskiej - 1szy KOM na Stravie ;-) Pewnie krótko, ale cieszy :-)
Porządnie ujechany, ale szczęśliwy żegnam się z Wami do wtorku, czas na alkoregenerację :-)
Za tęgi wyczyn wchłonąłem Połczyńskie Tęgie , za upór jasnego Kozela :-)
- DST 41.57km
- Teren 4.00km
- Czas 02:00
- VAVG 20.79km/h
- VMAX 37.30km/h
- Podjazdy 134m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 24 - do wykopu # 8 , powrót w stylu Janusza :-)
Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 19.03.2015 | Komentarze 6
Dzisiejsza droga do pracy dla odmiany przez Trasę Zamkową. Na bilbordzie jakiś sympatyczny pierdoła wybierał spokój i bezpieczeństwo, a ja byłem zadowolony, ze wybrałem rower, bo właśnie stamtąd już zaczynał się korek, który minąłem pędzikiem :-) Do wykopu wjechałem przez Hryniewieckiego, ale duży tam ruch ciężarówek. Na Czeskim stoi zabytek sztuki wodolotniczej - ciekawe, czy w tym sezonie wyruszy na trasę.
Na jego pokładzie piłem najdroższego Bosmana ;-)

Ciekawy towar cieszy oko starego portowca...
Arek był dziś zmotoryzowany, czyli spokojny powrót solo. Nie ma wiatru, lampa świeci - jadę przez Wyspę Pucką.
Droga koroną wału marna, ale widoki i klimat fajny.

Kościół ewangelicki

Panorama Pomorzan, gdyby kto chciał :-)
Najsłabszy punkt programu w tamtym rejonie to włączenie się do ruchu w stronę Ustowa na Autostradzie Poznańskiej Krygiera. Najlepszy patent to wtargnąć na przejście dla pieszych :-) Potem w stronę Ustowa, tym sympatycznym betonowym singielkiem do Tamy Pomorzańskiej. Włączył mi się podjazdowy szwendacz - podjechalem Ustowską z zawinięciem 180 stopni w Wysoką, fajnie, jak serpentyny w górach. Pokręciłem się po tym ślepym kawałku osiedla i pożegnałem go przy kapliczce Madonny , niech to będzie nasza rowerowa patronka , bo jest na górce, jak ta z Ghisallo ;-)

Kapliczka na Wysokiej

Miejscowy motel low budget
Potem kieruję się na zamknięty mostek nad trasą, żeby spokojnie dotrzeć do tak często odwiedzanych przez Janusza i Kubę ścieżek rowerowych koło Auchana :-) Wracam przez Rajkowo i Ostoję, dalej Przylep i Stobno. Dojazd do Topolowej i stałe punkty programu, czyli hala AA i Litewska. Oby jak najwięcej takich przyjemnych popołudniowych przejażdżek :-)