Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi leszczyk z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 25967.53 kilometrów w tym 2450.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy leszczyk.bikestats.pl
  • DST 69.34km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 20.29km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 282m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 13 - Trzebież przez Zalesie

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 6

Prolog - sobotni wieczór z łataniem dziur w dętce, po zalepieniu jednej odezwała się druga. Operację naprawcze idą mi już coraz lepiej - ale ten sezon rozpoczął się wyjątkowo pechowo...
Dzisiaj chciałem przejechać 60 km i jak to ostatnio bywa nie miałem sprecyzowanego planu. Najpierw chciałem pojechać na rekonesans dopracowy przed planowanym zamknięciem mostu i zahaczyć o Kołowo , ale miał być wiatr zachodni a lubię do domu wracać z wiatrem jeżeli mogę wybierać... Jechałem na zachód tak, aby jak najdłużej mieć wybór i ostatecznie pojechałem przez Bezrzecze i Dobrą , skąd wybrałem opcję na Trzebież, ale przez terenowe drogi od Grzepnicy do Zalesia. Nie było aż tak błotniście, jak się tego obawiałem, w sumie tylko jeden poślizg na błocie z podpórką na ostatnim zakręcie przez Zalesiem. Tradycyjny postój na mostku pod Węgornikiem, tak Magneto chciał rozprostować kości ...


Magneto w zwisie podsiodełkowym ...

Od Zalesia juz głównie asfalty, na początku leśnej pożarówki nr 14 rozglądałem się za grobem niemieckiego leśniczego, ale będę musiał lepiej go zlokalizować i wybrać się tam z wycieczką celową, bo z drogi nie mogłem go wypatrzyć,a czas trochę gonił. Po kolejnych 12 km zameldowałem się w Trzebieży.


Magneto polubił wodę ... 

Pokrzepiłem się batonem , wszystko jeszcze pozamykane, a sklepiki nie nadają się do zostawienia tam roweru bez zamknięcia.
Było zimno, ruszam w kierunku domu. Od tej pory anioł odpowiedzialny za wiatr postanowił skupić się nad odpowiednim jego sterowaniem. Mam wrażenie, że zmieniał on kierunek tak, aby zawsze wiać prosto w mordkę. Zgarbiłem się nad kierownicą, zacisnąłem zęby i wytrwale pedałowałem. Chwila przerwy w Niekłończycy na fotkę kościoła ...


Kościół NMP w Niekłończycy

Zaraz obok kościoła okazały dawny denkmal, przerobiony jak to często bywa "na religijnie". Obok niewielki kamień, ufundowany przez 3ch zapewne byłych mieszkańców wsi,z nazwiskami, które oryginalnie były zapewne wyryte na tablicy denkmalowej oraz z inskrypcję o pamięci milionów Polaków i Niemców poległych w IIWŚ.

 
Niekłończyckie denkmale

Przez Niekłończycę można przejechać nową ścieżką , do Dębostrowu w sumie też, ale trzeba skakać na drugą stronę ulicy. W lecie przy dużym ruchu to może być przydatne. W miarę szybko dotarłem do Jasienicy, tamtejsze ZPLe dwukrotnie pozwalały mi jechać ścieżką, czekając ze skrętem aż przejadę. Było to dla mnie takim szokiem, że przy próbie głębokiego dziękczynnego ukłonu mało nie wywinąłem orła... Potem industrialnie koło ZCH, pomnik w Trzeszczynie z małym postojem i dalej ścieżką w stronę Głębokiego. Próbowałem tam przez chwilę utrzymać się na kole chwata, który mnie minął, ale szybko dałem sobie spokój i trzymałem równe tempo koło 20 km/h. Koło Pilchowa kretyn jadący koło kolegi nie zjechał za niego, przez co musiałem się ratować zjazdem na trawę. Obrzuciłem go karnymi kutasami, ale nie zatrzymał się, aby przedyskutować sytuację. Już bez dalszych emocji Głębokie / hala AA / Litewska i dom. Widzę, ze sporo znajomych dzisiaj jeździło lub biegało - Mirku, wracaj jak najszybciej do zdrowia i dołącz do naszej gromadki :-)



  • DST 52.42km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.66km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 12 - Improwizacja

Środa, 18 lutego 2015 · dodano: 18.02.2015 | Komentarze 7

Na dziś zaplanowałem sobie dzień wolny - parę spraw do załatwienia i okazja do wyskoczenia na rower. Przy wczorajszym wieczornym śledziku i tym, w czym on lubi pływać, rodziły się plany nieomal mocarstwowe. A czemu nie pyknąć pierwszej w tym roku setki ? Hajże na Ueckermuende , a jak nie to no to może jakiś piknik w Trzebieży:-) Miało być ciepło i słonecznie, a dzień wstał szarobury i zimnym wiatrem. Planowane kilometry zaczęły się kurczyć jak pewna część męskiego ciała w zimnej wodzie, sprawozałatwianie przedłużało się, a podczas tego solidnie zmarzłem. Do wyjazdu byłem gotowy dopiero koło 12:00 - no to sobie zjadłem w domu przygotowany na rowerowy bankiecik makaron z fetą i warzywami, odziałem zbroję - zapominając o pasku tętna ... ale nie miałem siły na rozbieranie tych milionów warstw i zakładaniu ich ponownie. Ruszam w stronę Bramy Głównej cmentarza, potem się zdecyduje, co dalej. Przy bramie spotykam kolegę Artura, pierwsza przerwa gadulcowa... Odwiedziny grobu dziadka, chwila zadumy i wyjeżdżam na Mieszka.


Magneto frasobliwy ...

Wieje od zachodu, centralnie w paszczę. Telefon dzwoni co chwila, nie ma co się za bardzo rozpędzać, ale jak już jestem w tamtym rejonie, to skoczymy na Warnik. No rekordów na Warniku nie było, wiatr idealnie w osi podjazdu :-) Na Warniku w wiacie kolejna porcja przeszkadzających telefonów, czas mija, ciało stygnie... Improwizowana trasa prowadzi dalej na Dołuje, tam się zobaczy... No z wiatrem to miło jechać, moi państwo, docieramy do Dołuj. Tam nie zapomniałem obejrzeć czegoś, co było kiedyś denkmalem, a teraz jest tubą propagandy sukcesu ...


Byliśmy-Jesteśmy-Będziemy, tja...  

Jest tam dopisane czwarte słowo, mam nadzieję, że Magneto nie zdążył go przeczytać. Chętnym polecam odwiedziny tego skwerku.
W sumie, słoneczko świeci, czas w miarę OK, decyduję się na powrót przez Dobrą od strony Lubieszyna. Docieram do drogi z hopkami, licząc na w miarę słaby ruch - niestety,mylny błąd... Auto za autem w obie strony, starałem się to po prostu jak najszybciej mieć za sobą. Kulminacją było wyprzedzanie przez TIRa. Chwila odpoczynku z batonem figowym koło kościoła w Dobrej i tam ciekawe znalezisko , płyta denkmalowa, nawet za bardzo nie poniszczona... I WŚ wyrwała sporo mieszkańców gminy z rejestru żyjących ...


Denkmal przy kościele w Dobrej

Nie chciałem ryzykować kokodżambo przez Wołczkowo, na dziś rejestracji ZPL mam dosyć. Jadę przez Grzepnicę i Sławoszewo, od Bartoszewa już wyczekiwana ścieżka rowerowa. Pedałuję przez Głębokie , halę AA i Litewską do domu. Zasłużona ciepła kąpiel, pragnienie gaszę rozpuszczoną multiwitaminą. Czas Wielkiego Postu rozpoczęty, izochmielniki odstawione.


  • DST 52.57km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 20.48km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • HRmax 167
  • HRavg 128
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 11 - Dzień Kota i nowy kumpel

Niedziela, 15 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 13

Dzisiaj był Dzień Kota, Jestem wielbicielem tych sierciuchowatych mend - bez wzajemności. Wybór zatem był prosty - kotek z Loecknitz.
Wyruszylim bladym świtem, to jest po 09:00 Litewską w stronę hali AA. Noga, jakby świadoma tego, że dziś się nie wspinamy, podawała wręcz przerażająco dobrze. Do tego stopnia, że na segmencie garminowym ul.Nauczycielska jestem na 3cim miejscu, a Grzesiek za mną ... Grzesiek, przepraszam, no taka sytuacja - podjedź to, proszę w swoim stylu i niech to wróci do normalności, bo jakoś tak nie bardzo... Do Loecknitz super ścieżkami, ach, jak mi tego brakowało... Na liczniku często gościła 30ka, przez co do kotka dojechałem ze straszliwą jak na moje umiejętności i porę roku i nędzną oponę średnią, tj. 23 km/h. Moja małżonka kategorycznie zażądała, żebym znalazł sobie kompana do jazdy ze względów bezpieczeństwa. Rozejrzałem się po domu - zgłosił się Magneto...


Magneto na kocie ...

Pora na kultową słit-focię z Ironmanem z trąbką - w kieszonce widać ryjek Magneto, a Ironman zdaje się trzymać mnie ręką za dupę - co
niniejszym dementuję ...


Nie licz na pocałunek, Ironmanie ...

Będę musiał poprosić Teściową, żeby zrobiła mi jakiś wieszaczek dla Magneto, bo jego magnetyczne łapki za słabo trzymają się kierownicy i kablarni. Dopóki mam wiatrówkę, to jakoś sobie poradzimy, ale sezon wiosenno-letni wymaga przygotowań logistycznych.
Od wyjazdu z Loecknitz pojawił się wiatroczasowstrzymywacz, jakby ktoś doczepił mi przyczepkę. Pojawiły się też nowe wartości akustyczne w postaci śmignięć szos, które spragnione kilometrów wypadły na asfalt. Tu uwaga - młodzi szosowcy nie pozdrawiają...
Rozumiem, są zatopieni w analizach segmentów na Stravie i Garminie , powtarzając mantrę :
Najczęściej pozdrawiamy się my, bikerzy w średnim i starszym wieku, nie musimy się nigdzie śpieszyć ...

Nie przedłużałem dzisiejszej męki, pociągnąłem przez Boock na Blankensee ...


Kościółek w Boock

Doturlałem się przez Buk do Dobrej, wybrałem kokodżambo przez Wołczkowo. Nie ma złudzeń, tam jeżdżą autami same ch*je...
Potem Głębokie, hala AA, Litewska i dom.
To był fajny rowerowy weekend, dystansowo może szału nie było, ale frajdy i przyjemności po pachy.

Muzycznie monokultura, "Good Charlotte" po prostu zapodają w moim rytmie kręcenia korby. W końcówce wspomogłem się Rammsteinem.
Ale w Dniu Kota muszę Was uraczyć tym oto utworem ;-)




  • DST 53.20km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • HRmax 160
  • HRavg 135
  • Podjazdy 675m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 10 - Korona Północy

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 7

Z uwagi na poranne przymrozki i rodzinne obowiązki wyruszyłem dopiero po 11stej...


Chyba Ulę już tu znają ;-)

Opanowała mnie żądza wspinaczki, w związku z czym wyruszyłem drogą Głębokie/Pilchowo i dalej pod górę na Leśno Górne. Pies tym razem zapamiętał poprzednie kopy,zszedł z drogi i gapił się z bezpiecznej odległości. Założyłem pas do badania tętna - co może lepiej podbić ciśnienie niż przejazd przez Police w samo południe ;-) Rozpocząłem zaliczanie Korony Północy od wzniesienia przęsocińskiego.
Potem przyszedł czas na nowe odkrycie - ul. Inwalidzka, fajna ulica do wspinaczki... 


Kościół na ul.Inwalidzkiej

Potem już banał - podjazd nad Odrą i Kościelną, następnie ostra wspinaczka pod Strzałowską, potem Zielna, Świętojańska, Robotnicza, Hoża, Łączna, zjazd Duńską , powrót przez park do domu....
To znaczy prawie banał - słońce sprawiło, ze na ulice wylegli pólnocni bramini oraz istoty z innej odległej galaktyki, którym ziemska grawitacja sprawia kłopoty. To skutkuje zwiększona podażą potłuczonego szkła na ulicach - państwo nie potrafi rozwiązać problemu skupu butelek... Musiałem się nadziać na szkiełko, bo Strzałowską robiłem już na flaczejącym przednim kole. Nie chciało mi się tracić czasu na klejenie lub wymianę, dopompowywałem po drodze do domu 2 razy. Rozumiem patologiczne dzielnice, ale co robi szkło na DDRce na Łącznej ? I to w miejscach, gdzie nie ma nawet ławki spożywczej ? Chamie zbuntowany, anonimowy żulu, oby Ci zaszkodziła zawartość butelki, która uszkodziła oponę Przecinaka...

Bardzo proszę o podanie ulic, które na tej trasie można jeszcze podjechać i taki wyczyn nazwać Wielką Koroną Północy ...
Pewnie Narciarska i potem brukiem Golęcińskiej do Nehringa ...

Muzycznie non-toper "Good Charlotte", ze 3 razy przeleciałem w kółko swoją play-listę.

Artystycznie - wymalowałem na mapie głowę kosmity, który siorbie wodę z Odry ;-)


  • DST 7.15km
  • Czas 01:00
  • VAVG 8:23km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 10

Czwartek, 12 lutego 2015 · dodano: 12.02.2015 | Komentarze 3

Dzisiaj chodzing antypączkowy - jeżeli wierzyć kaloriolicznikowi to przegrałem z pączkowymi potworami ;-)
Nie pomogło 20 min świńskiego truchtu od 30tej minuty, ale liczy się podjęcie walki, nieprawdaż ?

Spróbuję utrzymać pozycje, walka ze słabościami ciała i ducha nie ma końca ...


  • DST 7.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 8:34km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 9

Środa, 11 lutego 2015 · dodano: 11.02.2015 | Komentarze 2

Kolejna porcja chodzingu - przygotowanie miejsca na jutrzejsze pączki...
20 min chód - 20 min świński trucht - 20 min chód
Zeszczupleć do rozmiaru Iggy Popa, ale raczej nie w sposób, w jaki on musiał to zrobić ;-)



  • DST 7.40km
  • Czas 01:01
  • VAVG 8:14km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 8

Poniedziałek, 9 lutego 2015 · dodano: 09.02.2015 | Komentarze 4

Na dobry początek tygodnia porcja chodzingu, aby wypocić soki z trujących roślin przyjętych w karnawałowy weekend :-)
Przed nami jeszcze jeden - niech się dzieje :-)
Burn fat beach, hell yeah !

 


  • DST 6.40km
  • Czas 01:00
  • VAVG 9:22km/h
  • Aktywność Chodzenie

Chodzing na chomiku # 7

Niedziela, 8 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 0

Mało mi było jazdy na rowerze, domęczyłem się godzinnym chodzingiem.
Sezon coraz bliżej, nie wybaczy braku przygotowania fizycznego...
Burn fat bitch :-)



  • DST 36.10km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 17.75km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 508m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 9 - glebogryzarka, rasizm i pieszczoty

Niedziela, 8 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 6

Cały tydzień bez aktywności sportowej, bo jak rozumiem noszenia i skręcania mebli nie mogę sobie zaliczyć do wyników...
Sobota - oprócz sytuacji jak wyżej tragiczna pogoda. Ale za to niedziela przywitała mnie słoneczkiem - jak zadzwoniłem do rodziców do Katowic i dowiedziałem się, ze tam spadło ponad 20 cm śniegu, to stwierdziłem, ze nie ma co marudzić, tylko trzeba wskoczyć na Przecinaka. Wiatr dmuchał ostro, wyruszyłem w stronę parku. Międzyparkowa to jedno lodowisko , dupa mi latała jak starej ladacznicy na widok marynarza - co gorsza, gruntówka do Miodowej nie była lepsza...  Na rozstaju dróg przed Miodową zaliczyłem dwie gleby jedna po drugiej, symetryczne, na oba półdupki. Odechciało mi się zatem badania zlodowaciałych tras, stąd tytuł wpisu. Po próbach seksu analnego ze strony białego lodu wybrałem czysty rasizm, czyli czarną nawierzchnię. Postanowiłem powspinać się na Miodową. Pieszczoty - gdybyście mogli zobaczyć wykres wysokości, to Miodowa przypomina apetyczną kobiecą pierś , można zatem powiedzieć, że dopieściłem moją Miodową księżniczką po trzykroć na każdą z jej krągłości. Jako prawdziwy macho byłem w pełni usatysfakcjonowany - a Ona ? Możliwe, ze nawet nie zauważyła moich starań, ale to oczywiście już Jej problem ;-) Trzy pierwsze podjazdy bez większych problemów, potem już coraz większy ruch aut, ale co robić, lepiej znosić ich obecność niż przewracać się na leśnych oblodzonych ścieżkach. Wiatr mocno dokuczał na odcinku powrotnym od Andersena aż do Spadziowej, wymierzał ciosy obalające, rzucało mnie jak Żydem po pustym sklepie... Powrót tradycyjnie przez Wojska, halę AA i Litewską.

Po powrocie pokrzepienie izotonikiem "Rowing Jack" oraz solidnym łykiem śliwkowego bimbru :-)



Mam wrażenie, ze Miodowa to moje rowerowe zimowe więzienie, zatem muzycznie musi to być "My own prison"



  • DST 36.20km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 16.97km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Przecinak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Etap 8 - Śnieżny początek lutego

Niedziela, 1 lutego 2015 · dodano: 01.02.2015 | Komentarze 6

Dzisiejsze słońce rozstrzygnęło wszystkie wątpliwości - jadę :-) Ostrożnie stoczyłem się do Ostrawickiej i dalej Pola do Międzyparkowej. Tam lodowisko z powolną i uważną jazdą aż do leśnej drogi do Miodowej, wbrew pozorom terenowa była lepsza niż zalodzony asfalt. Miodowa - śliczności, czarniutka. No to co, wspinamy się :-) Nawet chciałem już tam zostać na 5 podjazdów, ale w dół było gorzej - błoto pośniegowe na "moim" skrawku jezdni, a ruch gubałówkowiczów narastał. Zdecydowałem się na pętlę sławoszewską via Dobra, zakładałem znikomy ruch do Dobrej. Koncepcja była częściowo słuszna, bo rejestracja ZPL to stan umysłu, ale bywało już gorzej. Zanotowałem zamkniętą (na sprzedaż) kawiarnię w Wołczkowie, chyba jeden sezon wytrzymała, szkoda. Droga elegancka, widoki śliczne, żałowałem, że nie mam kamery, bo wszystko było godne zdjęcia. Ja wstawię tylko jedno, bo jako debil multimedialny nie umiem ustawić dobrej jakości i rozmiaru zdjęcia w debilofonie, szkoda męczyć Wasze oczy.

 
Mam nadzieję, ze znak nie dotyczy wieku ;-)

Prawdziwie zimowa jazda zaczęła się od wyjazdu z Bartoszewa, najpierw wyprawa leśnostradą Czarnego Warkocza do Leśna Dolnego, tam jedną, z powrotem drugą koleiną. No i potem tzw."ścieżka rowerowa", czyli zmarznięty śnieg, którego nie uprzątnięto, bo po co, przecież zimą się nie jeździ... Pilchowo - to samo. Gospodarzu Pilchowa, za odcinek wyjazd z Pilchowa- wylot na Głebokie przyznaję ci karnego kutasa, nażryj się zaoszczędzoną na odśnieżaniu górą pieniędzy. Złe chwile idą w niepamięć, bo w końcu na trasie spotykam znany, pracowity i sympatyczny tandem - Kubę i Janusza ! Uściski dłoni, prezentacja rumaków, chwila rozmowy i każdy w swoją stronę - mam nadzieję, że dobrze im dzisiaj poszło. Ścieżka do Głębokiego i dalej wzdłuż Wojska odśnieżona, czyli można... Potem już po ubitym śniegu koło hali AA, dalej w Litewską i ostrożnie po brukach do domu. Obyło się bez gleby, wyjazd bardzo udany :-)


Dzisiaj z ostrożności bez muzyki na uszach, ale gdyby była, to na pewno ten kawałek by się pojawił ...

+++

Garść statystycznych faktów za styczeń :

waga na 31/01 = 74,5 kg ( - 1,1 kg od 01/01) = walka z uwagi na alkokarnawał jest ciężka ;-) 
chcę do kwietnia zwalić jeszcze 2,5 kg.

plan min.250 / max 300 wykonany z małą nawiązka

plan wyjazdów wykonany z małą nawiązką

Luty będzie wyzwaniem, bo zdaje się, że mróz przytrzyma śnieg na dłużej....