Info

Więcej o mnie.
2019

2018

2017

2016

2015

2014

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2019, Październik1 - 1
- 2019, Wrzesień19 - 11
- 2019, Sierpień9 - 16
- 2019, Lipiec8 - 11
- 2019, Czerwiec13 - 24
- 2019, Maj5 - 14
- 2019, Kwiecień15 - 25
- 2019, Marzec24 - 16
- 2019, Luty21 - 12
- 2019, Styczeń23 - 9
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad12 - 12
- 2018, Październik12 - 17
- 2018, Wrzesień8 - 6
- 2018, Sierpień7 - 1
- 2018, Czerwiec5 - 11
- 2018, Maj10 - 15
- 2018, Kwiecień9 - 32
- 2018, Marzec16 - 24
- 2018, Luty14 - 20
- 2018, Styczeń16 - 40
- 2017, Październik6 - 19
- 2017, Wrzesień6 - 8
- 2017, Sierpień3 - 9
- 2017, Lipiec6 - 41
- 2017, Czerwiec6 - 32
- 2017, Maj11 - 42
- 2017, Kwiecień8 - 24
- 2017, Marzec11 - 56
- 2016, Grudzień2 - 9
- 2016, Listopad14 - 35
- 2016, Październik1 - 7
- 2016, Wrzesień1 - 16
- 2016, Sierpień14 - 62
- 2016, Lipiec16 - 73
- 2016, Czerwiec17 - 94
- 2016, Maj14 - 125
- 2016, Kwiecień10 - 88
- 2016, Marzec23 - 109
- 2016, Luty22 - 53
- 2016, Styczeń6 - 35
- 2015, Grudzień12 - 31
- 2015, Listopad7 - 38
- 2015, Październik11 - 70
- 2015, Wrzesień11 - 79
- 2015, Sierpień19 - 73
- 2015, Lipiec14 - 69
- 2015, Czerwiec14 - 81
- 2015, Maj13 - 91
- 2015, Kwiecień9 - 52
- 2015, Marzec12 - 94
- 2015, Luty12 - 68
- 2015, Styczeń13 - 50
- 2014, Grudzień5 - 16
- 2014, Listopad5 - 17
- 2014, Październik8 - 17
- 2014, Wrzesień12 - 37
- 2014, Sierpień10 - 35
- 2014, Lipiec9 - 21
- 2014, Czerwiec11 - 15
- 2014, Maj7 - 4
- 2014, Kwiecień6 - 12
- 2014, Marzec6 - 14
- 2014, Luty11 - 0
- 2014, Styczeń8 - 2
- DST 30.03km
- Czas 01:48
- VAVG 16.68km/h
- VMAX 30.06km/h
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 90 - Independence Day
Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 3
Dzisiaj , w rocznicę zakończenia Wielkiej Wojny w planie były odwiedziny denkmali, z kumulacją i zapaleniem znicza przy do tej pory nie zinwentaryzowanym denkmalu w Loecknitz. Niestety, poranna nisko siedząca mgła skłoniła mnie dozmainy planów, ponieważ nie chciałem dać pretekstu kierowcom ZPL do zmienienia mojej istoty w napis na denkmalu ;-) Kierowałem się zatem wyłącznie ścieżkami rowerowymi, a znicze zapaliłem na Cmentarzu Centralnym. Ruszyłem przez Krzekowo, taczaka i ścieżką na Ku Słońcu dojechałem do II bramy. Tam zapaliłem znicz za dusze moich pradziadków, którzy w Bławatach, Łomży, Krasnymstawie i Starej Soli rozbrajali okupantów. Znicz zapłonął przy krzyżu wojen prusko-napoleońskich, z nadzieją, ze ktoś tam na wschodzie zapali lampki ku pamięci naszych przodków ...
Wieczna pamięć tym, których grobów nie możemy odwiedzić ...
Postanowiłem odszukać kilka akcentów Wielkiej Wojny, zaraz znalazł się jeden z nich ...

Polegli szczecińscy marynarze
Od dawna zapalałem znicz ku pamięci szczecińskich marynarzy poległych w bitwie z Rosjanami u wybrzeży Wysp Alandzkich w 1915, płonący krążownik wyrzucił się na szwedzki brzeg....
Przyszła kolej na nasz pomnik bohaterów niepodległości. Oprócz mojego, paliły się jeszcze 2 znicze. Nie mam słów komentarza do tego...

Pomnik walczących o niepodległość tonący w świetle zniczy ...
Krążyłem dalej, wkrótce znalazłem piękny pomnik postawiony poległym z 357 pułku piechoty przez towarzyszy broni. Pułk krwawił głównie na froncie zachodnim, tylko w 1917 przez kilka miesięcy bił się w okolicach Rygi i Dyneburga.

Śpij spokojnie, kolego z 357ego ...
Zawsze jednak największe wrażenie robią indywidualne mogiły, takie też można znaleźć na naszym cmentarzu ...

Fritz Feld, poległy pod Sommą w 1916...

Poległy w 1914 ...
Ten drugi grób robi przejmujące wrażenie, żona przeżyła go o 12 lat , można go znaleźć na tyłach krematorium.
Ofiarami 1 WŚ zainteresowałem się podczas pobytu w Antwerpii w 1992r. , gdzie w każdym kościele jest tablica z nazwiskami poległych parafian, a na lokalnych cmentarzach mają oni swoje kwatery. Wystarczy pomyśleć o liczebności wiosek, w których stoją denkmale, żeby zadumać się nad skalą rzeźni w latach 1914-1918 ...
Trzymając się ścieżek rowerowych jechałem Mieszka, Nowoeuropejską, Ku Słońcu, Topolową, Łukasińskiego w stronę domu.
Niemieckie denkmale odwiedzę przy najbliższej okazji.
- DST 53.87km
- Czas 02:33
- VAVG 21.13km/h
- VMAX 47.40km/h
- Podjazdy 189m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 89 - do pracy, rodacy !
Poniedziałek, 10 listopada 2014 · dodano: 10.11.2014 | Komentarze 1
Z weekendowych planów wyszły nici... W sobotę przyjechała kuzynka przegrać w siatę z Chemikiem Police, w niedzielę zniechęcił mnie porywisty zimny wiatr. Za to zmieniłem Przecinakowi laczki na zimowe Schwalbe RobRoy, jego orginalne przy zakupie grubokostkowe oponki. Dzisiaj, korzystając z wolnego dnia, wybrałem się do pracy na rowerze :-) Przejazd do portu przez Park Kasprowicza, jasne Błonia i miejskie ścieżki rowerowe zajął mi niecałe 30 min przy dystansie 9 km. Po obrobieniu zaległej papierologii przyszedł czas na powrót. Było mglisto i wilgotno, nie miałem pomysłu, orginalnie chciałem wrócić przez Kołowo / Gryfino i Mescherin, ale ruch i mgła zniechęciły mnie do tej idei. Najpierw pokręciłem sie po zapleczu drobnicowej części portu, czyli po tzw.centrum logistycznym. Potem ruszyłem w stronę budowy miejskiej spalarni śmieci. Przy okazji na Kanale Przemysłowym odkryłem zimowisko Czarnej Perły Jacka Sparrowa oraz tylnokołowca z Missisippi ...
Jack Sparrow wyskoczył na chwilę do Biedonki...

Wycieczkowiec "River Star"
Dalej ruszyłem Hryniewieckiego wiaduktem nad Parnicą. Złomiarze i dawna stocznia remontowa dzisiaj nie próżnowali ...

Kanał Parnicki
Do miasta postanowiłem wrócić ścieżką rowerową na Trasie Zamkowej, dotarłem do niej kręcąc pod wiaduktem vis-a-vis elektrowni.
Z trasy jest doskonały widok na postępy przy budowie mariny na Wyspie Grodzkiej, nabiera to kształtów, most zwodzony już stoi...

Zręby mariny i most ...
Przepraszam za jakość zdjęć ze spoconej komórki...
W naturalny sposób droba prowadzi mnie w stronę północnych dzielnic , mijam tereny postoczniowe, mijam ulice, które mogą doprowadzić mnie w stronę Hożej, wkrótce pozostaje tylko kontynuować drogę w stronę Polic. Serce się kraje na widok Stołczyna i Skolwina, nigdy nie były to dzielnice luksusu, ale w tej chwili to przemysłowa pustynia, co odbija się na kondycji dzielnic i wegetacji ich mieszkańców. W Policach walę na centrum i kieruję się na ścieżkę rowerową, bezpiecznie jadę przez Tanowo / Pilchowo i Głębokie do domu... Wiatr nie był dziś bardzo uciążliwy, jestem zadowolony z przejażdżki ...
- DST 91.89km
- Teren 8.00km
- Czas 04:15
- VAVG 21.62km/h
- VMAX 52.60km/h
- Podjazdy 257m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 88 - czyż nie dobija się koni ?
Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 02.11.2014 | Komentarze 4
Oj, nie był to mój dzień. Wczoraj intensywnie obchodzone dziady, nie brakło jadła i napoju ... W nocy skurcze, wyjazd żony, nie pospałem... Poszedłem na 07:00 do kościoła oddać duszom co im się należy i telefony z Arkiem, gdzie jedziemy. Planów sto, ostatecznie umawiamy się na BP w Lubieszynie i jedziemy z wizytacją budowy ścieżki Bismarck - Loecknitz. Od Bismarck jeszcze ze 2 km do zrobienia, arbeiten Sie sznela meine herren ;-) Chwila na herbatkę u kotka i radzimy, co dalej.
Kotek ani na milimetr nie podszedł bliżej do pana ;-)
W tym miejscu trzeba było uczciwie postawić kwestię i wracać do domu, wczorajsze "dziadowanie" coraz bardziej dawało o sobie znać. Ale ruszyliśmy dalej - dla urozmaicenia kierujemy się w stronę drogi Pasewalk-Torgelow przez nieznane wcześniej Arkowi okolice. Najpierw super asfalcik na Gorkow, potem szutrami na Dorotheenwalde, tam trochę piachu i znów wąski dobry asfalt w stronę Breitenstein. Tam zaczyna się bruk, ale można góralem jechać po poboczu. Skręcamy do Koblenz w poszukiwaniu denkmalu i wkrótce - bingo !

Denkmal z Koblenz
Decydujemy się wrócić na drogę w stronę Pasewalk, mijamy godne kolejnych odwiedzin jezioro Koblenzer See i trafiamy do miejscowości Krugsdorf, nie sposób nie zauważyć kolejnego denkmala.

Denkmal z Koblenz
Naprzeciwko ładny pomorski kościółek, mur pruski z cegłą - a przed nim dzwon. Okazało się, że bił on dla mnie ...

Kościółek w Krugsdorfie - for whom the bell tolls ?
Dojeżdżając do Friedenberg widzimy przez mgłę wielką bryłę kościoła w Pasewalku, ale już wiem, że muszę zacząć kroić cel podług resztek sił i zostawiam wizytę w "Pasku" na kolejną wyprawę.. Odpoczywam na przystanku, Arek roztacza wizję wizyty w Torgelow i muzeum wojskowego, ale zaczynam liczyć kilometry i biorąc pod uwagę skurcze łydki proszę o łagodniejszy wymiar kary. Kolega na szczęście zgadza się - odbijamy w prawo w Viereck, będę musiał tam wrócić po denkmala, który zapewne czai się koło kościoła, ale już skupiłem się na walce o powrót. Ostatnie 30 km od Borken to droga przez mękę - jestem w szoku, kręcę, ale rower nie jedzie... Nogi betonowe, wrzucam drugi blat i w tempie przedszkolnym wleczemy się malowniczym asfaltem przez pola do Glasshutte. W polu sarny, w powietrzu pełno dużych drapieżników, dobrze, ze mnie nie porwały, bo byłem dziś słaby jak ślepe szczenię ... Odbijamy na Pampow, ze spuszczoną głową, powoli, wspinam się na wzniesienie ... Widzę, że Arek się już męczy tym żółwim tempem i namawiam go , żeby z Blankensee odbił sobie w stronę Boock i nie tracił fajnej pogody na wleczenie się ze mną. Skupiam się na miarowym pedałowaniu, w Dobrej na tankszteli tankuję pół litra cukrowej smoły i na tym dopingu doczołguję się via Wołczkowo i Głębokie do domu. Nie mam siły na sztuczne dokręcenie do setki, honorowo załatwię to w lepszym dla mnie dniu. Pora na intensywną terapię izochmielnikami, Marcowe z Miłosławia, Łomża niepasteryzowania i Pils z Manufaktury - od razu lepiej ... I tak jestem zdziwiony średnią ruchu powyżej 21 km/h, sądziłem, że będzie to bliżej 15....
Dziękuję Arkowi za towarzystwo i wyrozumiałość dla moich skarg na los i grubych słów motywujących.
Garmin coś poszalał w końcówce, raczej 7 godzin na siodle nie było...
- DST 41.29km
- Teren 2.00km
- Czas 01:53
- VAVG 21.92km/h
- VMAX 31.40km/h
- Podjazdy 144m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 87
Wtorek, 28 października 2014 · dodano: 28.10.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj po pracy udany wymyk na rower - małżowina zostaje dłużej w pracy :-) Po 16:30 kończę wbijanie się w warstwy odzieży i startuję w stronę Głębokiego / Tanowa. Decyduję się pojechać moją pętlę "industrialną" przez Tatynię. Lampki włączam już w Tanowie, od skrętu na Tatynię zaczyna się najpierw grey, potem dark ride... Lampki radzą sobie doskonale, mp3 ląduje w kieszeni, chłonę wrażenia ciemnej strony mocy wszystkimi zmysłami... Pojawiają się sarny, przebiega lis, trochę obawiam się wiejskich brytanów, ale na szczęście są pozamykane... Docieram do ZCH, ruch ciężarówek ogromny, przemykam się jak Frodo przez Mordor ...
Policki Mordor ...
Odbijam na Trzeszczyn, tam już bezpieczna ścieżka. Garmin sygnalizuje koniec baterii - na szczeście mam zapasowe, wymiana w świetle lampki. Zakłóca mi ją rowerzysta, który nie raczył nawet zadzwonić czy też okrzyknąć mnie, przez co przez chwilę było nieprzyjemnie kolizyjnie. Kontynuuję jazdę, kontemplując pięknie rozgwieżdżone niebo. Pedałuje się żwawo, bo stopy zaczynają marznąć, chyba pora na opinacze... W Pilchowie dostrzegam tylne światełko roweru - może to niemiły pan potrącacz ? Dopalacz działa, zbliżam się do obiektu na podjeździe do Głębokiego, mijam go jeszcze przed dojazdem do skrzyżowania. Kieruję się w stronę domu przez okolice hali na Szafera, chyba znowu jest tam jakiś mecz. Pozostaje Litewska i zjazd do domu. Klimaty dark bardzo mi się spodobały (za wyjątkiem spotkań z samochodami) - w miarę możliwości będę powtarzał :-)
- DST 50.67km
- Teren 2.00km
- Czas 02:14
- VAVG 22.69km/h
- VMAX 47.56km/h
- Podjazdy 232m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 86
Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 3
Od dziś walka o rower - chyba nie zamierzasz jeździć, jak jest tak zimno ?Udaje mi się zmylić czujność przeciwnika ok. 09:30. Znajome koksy miały ćwiczyć trasę z Kostrzynia, ale dałem znać, że nie mam przepustki na cały dzień ... Na wysokości kościoła na Głębokim zobaczyłem peleton szosowców - chłopaki pojadę z Wami, hej, chłopaki ... Po dojeździe do głównej drogi mogłem tylko zastanawiać się, czy to nie była fatamorgana - jak można tak szybko jechać ? W Pilchowie odbijam w Aleję Smrodu, potem Police i Jasienica. Dalej w las drogą 27 , znajduję parę podgrzybków, ale zostawiam je sarnom i zajączkom. Kieruję się na Tanowo, zaczyna się walka z wmordęwindem. Potem Pilchowo / Głębokie / Zawadzkiego i dom.
Do domu w asyście Metallica i "For whom the bells tols" ... Jak patrzę na twarz małżonki, to wiem, że dla mnie ;-)
- DST 23.56km
- Teren 15.00km
- Czas 01:32
- VAVG 15.37km/h
- VMAX 48.10km/h
- Podjazdy 328m
- Sprzęt Pożycz
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 85 - Fuerteventura przejazd 4
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 7
Ostatni dzień współpracy z Pożyczem. Przy śniadaniu rodzina życzy sobie mojego towarzystwa podczas autobusowej przejażdżki na południe do Morro Jable. Hmmm, chciałem to zrobić na rowerze... Trudno, pojeżdżę po obiedzie. Podczas podróży uświadamiam sobie, że droga do Morro mogłaby być trudnym przeżyciem - 20 km non stop action góra-dół i to konkretnie, a dodatkowo kompletny brak pobocza, co przy śmigających autobusach turystycznych nie jest przyjemne. Paradoksalnie najbezpieczniejszy odcinek dla rowerów to 3 km autostrady, gdzie wolno pedałować z braku drogi alternatywnej... Na klifach widzę rowerzystów zmagających się z off-roadem, niektóre miejscówki na pewno wynagradzają trudy dotarcia do nich...Po obiedzie dosiadam Pożycza i ruszam jak zwykle przez Costa Calmę do końca drogi wewnętrznej, a tam odbijam wzorem podejrzanych wcześniej bikerów po prostu w dzicz...

Pożycz w ostatniej misji ...
W końcu po widocznych szlakach , po których jeżdżą auta terenowe ja i Pożycz też damy sobie radę...
Zaczyna wiać i to konkretnie. Kieruję się w dół w stronę widocznej na zdjęciu zatoczki. Miejscami droga pełna dziur i piachu, ale przejezdna. Nad wodą dostrzegam ... czyżby denkmal ?!?

Denkmal ku czci ... muszli...
Sprawa nie jest aż tak sensacyjna, pomnik mówi o tym, że w tym miescu znaleziono pokłady muszli charakterystycznych dla ciepłych wód, co świadczy o tym, że w pobliżu wyspy biegł Golfsztrom lub inny starszy od niego ciepły prąd morski...
Kontroluję czas, bo powoli zbliża się pora na oddanie Pożycza.
Docieram na skraj zatoczki, widać, że kiedyś była tam jakaś budowla - latarnia ?

Ruina nad zatoczką
Wracam znaną już drogą wewnętrzną, docieram do szutrów i walcząc z wiatrem jadę do hotelu. Dla mnie wiatr jest przeszkodą, dla innych wyczekiwaną atrakcją, niebo nad plażą zakwita żaglami desek i skrzydłami kite'ów...

Latawce...
Na pożegnanie jeszcze raz szutrówką do laguny, słupek służy jako statyw do zrobienia zdjęcia ze wzgórzem, które parę dni wcześniej zdobyłem wspinaczką, widoki z góry naprawdę warte wysiłku.

Pora na rozdzierające serce pożegnanie z Pożyczem, dobrze mi służył przez te 3 dni, polubiłem jego strzelający suport.
Kto wie, amigo, może jeszcze się spotkamy ?
Hasta la vista !
- DST 23.92km
- Teren 23.00km
- Czas 01:23
- VAVG 17.29km/h
- VMAX 36.30km/h
- Podjazdy 31m
- Sprzęt Pożycz
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 84 - Fuerteventura przejazd nr 3
Sobota, 18 października 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 0
Słowo się rzekło, po obiedzie i krótkiej sjeście tankuję butelki, pakuję Garmina w kieszeń i ruszam na Pożyczu pojeździć po szutrowej drodze ponad plażą,która prowadzi do skraju laguny. Na trasie 2 zjazdo-wjazdy, z tego jeden z piachem na dole na zakręcie. Mam półtorej godziny czasu dla siebie, ruszamy...
Po takiej dróżce śmigaliśmy ...
Drogę muszę dzielić z autami amatorów plażingu i surfingu, ale cieszę się z jazdy w tak pięknych okolicznościach przyrody...

Nawrotki są przy lagunie, dalej kopny piach ...
Czasu starczyło na 7 rund, kończymy podjazdem pod hotel. Jutro też jest dzień :-)
- DST 23.94km
- Teren 18.00km
- Czas 01:42
- VAVG 14.08km/h
- VMAX 49.90km/h
- Podjazdy 282m
- Sprzęt Pożycz
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 83 - Fuerteventura przejazd 2
Sobota, 18 października 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 0
W sobotę po śniadaniu odpinam Pożycza z zamknięcia i decyduję się na kolejną wizytę na zachodniej stronie wyspy, ale tym razem off-roadem. Ruszam tą samą drogą co w piątek, po ok.4 km szutr przechodzi w asfalt w Costa Calma.
Nie tylko ja jeździłem ...
W miasteczku jest sztucznie nawadniana zieleń, fajny kontrast do pustynnych klimatów. Z drogi "wewnętrznej" muszę skręcić na rondo i dalej szukać drogi , co udaje mi się trochę przypadkiem, chyba w nagrodę za spontanicznie wykonany podjazd :-)
Droga z grubsza utwardzona, pokryta piaskiem o różnym stopniu sypkości i kamieniami o różnym stopniu luźności.

Wiatraczna farma, kieszonkowych rozmiarów w porównaniu z niemieckimi ...
Jest więc okazja poćwiczyć jazdę po takiej nawierzchni, na wolnym biegu, bez niepotrzebnej walki z rowerem i drogą, idzie mi całkiem dobrze. Szlak oznaczony palikami, mijam pieszych turystów i wypatruję oceanu.

Kaj tyn łocyon, furt pioch i bergi (z dedykacją dla gustava) ...
Wytrwałość zostaje nagrodzona, docieram na klify, widok zapiera dech w piersiach i rozpręża powietrze w dętkach ...

Rączy Pożycz nad Atlantykiem
Powrót do cywilizacji tą samą drogą. Kręcę się jeszcze po Costa Calmie, odwiedzając miejsca znane sprzed lat i główną drogą zmierzam do swojego hotelu, na koniec wypuszczam się zbadać szutrówkę nad plażą - wrócę tam po obiedzie :-)
- DST 46.84km
- Teren 10.00km
- Czas 02:33
- VAVG 18.37km/h
- VMAX 64.50km/h
- Podjazdy 653m
- Sprzęt Pożycz
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 82 - Fuerteventura przejazd 1
Piątek, 17 października 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 1
Trochę niespodziewanie terminowo małżonka zarządziła urlop - celem po raz kolejny Fuerteventura, najbardziej piaszczysta i wietrzna z Wysp Kanaryjskich. Ostatniego dnia przed wyjazdem naładowałem akumulatory do GPS i spakowałem na wszelki wypadek kolarską stylówkę. Wcześniej na BS oglądałem relacje z objazdu wyspy, ale na ogół to nie był ten rejon, dlatego nie nastawiałem się na nic konkretnego. W środę udałem się do sport-punktu w hotelu i wypożyczyłem górala na weekend, dostarczono mi go w czwartek wieczorem. Na moją deklarację, że robię 100 km bez wielkiego wysiłku polecono mi robić max 50 km... Postanowiłem rozpocząć od wizyty na nigdy nie widzianej, zachodniej strony wyspy. Ruszam z hotelu szutrówką w stronę Costa Calma.
Tak wyglądał początek każdego wyjazdu, nieznacznie, ale w górę ...
Szybko nauczyłem się uważać na stromych zjazdach na luźny szutr i piach. Wkrótce asfaltem dotarłem do końca Costa Calmy z takim widokiem jako nagrodą ...

Mój hotel to to białe hen po lewej stronie u podnóża piaskowego wzgórza ...
Znalazłem na rondzie zjazd do La Pared i rozpocząłem mozolną wspinaczkę. Po 4 km wspiąłem się na przełęcz i ujrzałem Ocean Atlantycki od zachodniej strony...

Rozpoczyna się fajny zjazd :-)
Po sympatycznym zjeździe odbijam w lewo na La Pared i znajduję dzikie plaże i miejsca widokowe na skarpach, fale tłuką naprawdę głośno i imponująco...

Wcześniej byłem na przeciwległej stronie plaży ...
Do wyboru powrót tą samą droga albo zwrot przez wyspę przez kolejną przełęcz. Oczywiście wybieram bramkę nr 2. Skręcam w prawo
w stronę Los Hermanos, po drodze z naprzeciwka minęli mnie dwaj szosowcy. Nagle kończy się ożywcza morska bryza, full lampa + ciągle podnoszący się teren dają w kość. Mam tylko 2 x pół litra wody, rozglądam się za wodo/piwo pojem, ale to czas sjesty, czyli pedałuj albo giń... Zaczyna się robić nieciekawie : Miodowa/Robotnicza/Strzałowska/jeszcze raz Strzałowska i za zakrętem Zielna, jestem bliski łez, ale w końcu droga idzie w prawo w stronę drugiej strony wyspy, czyli pokonałem przełęcz i zaczynam zjazd. Bagatelka - 8 km...

Zjazd rozpoczyna się po lewej w 1/3 wysokości fotki ...
Tam osiągam rekord prędkości, ale tak mnie rzuca na zakrętach, że jestem szczęśliwy z powodu braku ruchu samochodów po tamtej stronie wyspy... Na napotkanym przystanku chłodzę w cieniu emocje wodą i robię przerwę na mobilizację sił, bo nie wziąłem ani banana, ani czekolady... Docieram do ronda w La Lajita i już wiem, że czeka mnie dalsza wspinaczka... Po drodze mijam parę prowadzącą rowery, po chwili facet mnie dogania i ciągniemy pod górę razem. To Flamand, czyli urodzony cyklista, żałuje, że nie wypożyczył szosówki. Na górze zegnamy się, on wraca po dziewczynę, ja kieruję się w stronę hotelu, niestety główną drogą.

Już z górki ...
Piszę "niestety" bo główna trasa nie ma pobocza, a ruch jest naprawdę spory. Można dostać zawału, gdy podczas wspinaczki kierowca ciężarówki dodaje Ci otuchy głośnym trąbieniem.... Zmagając się z wmordęwindem wytrwale zmierzam do hotelu, uda coraz bardziej betonowe, ale wkońcu skręcam "do domu". Tam błyskawicznie pędzę uzupełnić składniki mineralne izotonikiem "Cruzcampo" i poratować mięśnie masażem w jacuzzi. Jutro kolejny dzień rowerowej przygody :-)
- DST 54.77km
- Czas 02:35
- VAVG 21.20km/h
- VMAX 54.60km/h
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Przecinak
- Aktywność Jazda na rowerze
Etap 81
Sobota, 4 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 2
Miałem propozycję dołączenia do peletonu koksów na szosówkach jadących dookoła Zalewu - ale musiałbym być gotów o 07:00, a byłem zdecydowany na piątkowy wieczór przy whisky in the jar ;-) Dodatkowo obowiązki rodzinno-domowe , mam być w domu o 12:00 i szlus !W takim razie pakuję się na Przecinaka koło 09:30 i ruszam na Lubieszyn - dawno nie jechałem przez Bismarck-Blankensee. Koralowa bez aut , Lubieszyn bez aut - to znaczy wszyscy walą w przeciwną stronę :-) Wybieram nieco okrężną drogę przez Gellin. Info dla cyklisto-grzybiarzy : przy betonówce na Gellin rosną kanie. Przez chwilę kręcę się po wiosce szukając denkmala, ale o dziwo nie ma. Albo rekruci z tej wsi mieli olbrzymie szczęście i żadnego nie ubito , albo "załapali" się na denkmal w pobliskim większym Bismarck...
Spotykam tylko sympatyczne kucyki.

Kucyki z Gellin
Na drodze Bismack-Blankensee liczę na spotkanie sejmiku żurawi, ale niestety, chyba już towarzystwo odleciało. Vaya con Dios - wracajcie szczęśliwie :-)
W Blankensee przy kościele odnajduję lokalny denkmal i dokumentuję imponującego kurka z wieży kościelnej.

Denkmal z Blankensee

Kurek z Blankensee
Usatysfakcjonowany ruszam w stronę granicy i napotykam peleton szosowców prowadzony przez gościa w niebieskiej koszulce BBT, to oczywiście kolega Grzegorz aka James 77, miło spotkać się "rower w rower" , pozdrowienia wymienione :-)
Na rowerowej stacji granicznej korzystam z okazji, aby udokumentować akcję "Badź widoczny na drodze" , konstrukcja budki pozwala na słitfocię :-)

Chyba ZPLe w końcu mnie dostrzegą ?
Kontroluję czas - uda się pojechać przez Sławoszewo/Bartoszewo i ominąć mój znienawidzony odcinek via Wołczkowo. Ba, czasu jest dosyć na objechanie Głębokiego.Końcowe kilometry pokonuję przy pomocy AC/DC , odcinek do Głębokiego jakże trafnie wypada przy "Highway to hell", ale potem finisz nagrodzony "For those about to rock"... Ja też wam salutuję Panowie - oby trasa znowu zahaczyła o Polskę :-)